Eksport polskich jabłek do Chin: 100 tysięcy ton w 2022?

Nawet 100 tys. t polskich jabłek już za 5 lat w Chinach? Plany ekspansji są ambitne. Ale jednocześnie wszyscy potwierdzają, że bez finansowej i organizacyjnej pomocy rządu, samym sadownikom trudno będzie je zrealizować.

Eksport polskich jabłek do Chin jest możliwy od listopada zeszłego roku. Starania o otwarcie ogromnego i perspektywicznego rynku chińskiego trwały od 2014 r. Jak na razie udało się na wyeksportować do Państwa Środka zaledwie 300 t owoców, ale to dopiero początek długiej drogi. Oczekiwania i ambicje są dużo większe. Zwłaszcza że nic nie wskazuje na to, aby nasz tradycyjny rosyjski rynek zbytu w najbliższym czasie ponownie się otworzył.

Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.

– W ciągu 5 lat możliwy jest eksport do Chin nawet 100 tys. t jabłek rocznie, ale do tego musi być spełniona masa czynników. Nie wystarczy tu tylko minister rolnictwa, który otworzył ten rynek, a potem niech przedsiębiorcy i sadownicy radzą sobie sami. Po pierwsze trzeba kontynuować działania promocyjne na rynku chińskim. Po drugie opracować model jakościowy, który na ten rynek może trafić, oraz po trzecie dokonać modernizacji sadów oraz logistyki. Dopiero wtedy będziemy mogli mówić, że możemy tak duże ilości jabłek wyeksportować – tłumaczy Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.

Z dotychczasowych doświadczeń sadowników wynika, że konsument chiński w największym stopniu będzie zainteresowany jabłkiem najwyższej jakości. To nasza nisza rynkowa, o którą trzeba mocno zabiegać. Owoce średniej klasy są na miejscu i trudno będzie z nimi konkurować. Pytanie czy i jak szybko będziemy w stanie przygotować duże ilości jednorodnego i wysokojakościowego jabłka, które podbije chiński rynek.

Aby eksport polskich jabłek do Chin działał, jak należy, konieczne jest opracowanie modelu jakościowego produktu, który na ten rynek może trafić.

Eksport polskich jabłek do Chin: nie takie proste, jak by się wydawało

Sadownicy przyznają, że to długa i trudna droga. Aby sprzedawać do Chin, sady muszą posiadać specjalne certyfikaty. Zasada jest taka, że każde gospodarstwo dopuszczone do handlu musi zgłosić wielkość powierzchni sadów oraz średni plon. To określa wielkość limitu eksportu, którego Polska nie może przekroczyć.

– Co prawda teraz chińskie certyfikaty dopuszczają do eksportu nawet kilkudziesięciu tysięcy ton, ale myślę, że tego wolumenu absolutnie nie wykorzystamy. Istnieje nawet obawa, że w związku z nałożonymi na producentów wysokimi kosztami tych certyfikatów, które wynoszą nawet kilkaset złotych na hektar, w przyszłym sezonie może nie być chętnych, aby certyfikować swoje gospodarstwa i produkować z możliwością eksportu na rynek chiński – ostrzega Mirosław Maliszewski.

Pierwsze partie naszych jabłek zostały wysłane do Chin samolotami. Kolejne transporty płyną statkami, choć najrozsądniejszy byłby transport kolejowy.

Drugi problem to transport. Pierwsze partie naszych jabłek zostały wysłane do Chin… samolotami. Koszty transportu były bardzo duże. Kolejne transporty płyną statkami. Sadownicy zabiegali, aby w Łodzi powstał terminal, w którym owoce byłby konfekcjonowane i wysyłane do Chin drogą kolejową. Inwestor na działce należącej obecnie do Agencji Mienia Wojskowego zamierzał stworzyć centrum dystrybucji. Niestety ministerstwo obrony narodowej widziało w tym przedsięwzięciu więcej rzekomych zagrożeń niż korzyści.

Tymczasem transport kolejowy jest atrakcyjniejszy od morskiego głównie ze względu na czas dostawy. Jabłka statkiem płyną od 6 do 8 tygodni, zaś koleją jadą maksymalnie 3 tygodnie. A to ma ogromny wpływ na ich stan po dotarciu kontenerów, szczególnie na jędrność.

Powiązane: Eksport do Chin? Najpierw trzeba znaleźć kontrahenta