PATRON SERWISU: Blattin

Zamiast świętować, musieli pracować – jak wyglądały święta u hodowców?

W Wielkanoc chcemy być z rodziną, zasiąść wspólnie przy świątecznym stole i zwyczajnie odpocząć. Jednak nie wszyscy mogli sobie na to pozwolić. Niektórzy rolnicy, zwłaszcza hodowcy zwierząt, mieli wtedy pełne ręce roboty. Jak wyglądały u nich święta?

Choć rolnicy doskonale wiedzą, że w święta powinno się świętować, a nie pracować, wielu nie ma wyjścia. Hodowcy zwierząt pracują przez cały rok, niezależnie od tego, czy jest piątek, świątek czy niedziela. Swój dzień rozpoczynają wcześnie, tak aby zdążyć ze wszystkimi pracami. Zwierzęta trzeba przecież nakarmić, świniom nasypać śrutu, koniom dać siana, a krowom zielonki. Hodowcy krów mają dodatkową pracę, muszą wydoić krowy i schłodzić przed przyjazdem cysterny mleko. Do tego dochodzi jeszcze posprzątanie gospodarstwa i zebranie obornika.  

hodowcy zwierząt

Święta u producentów zwierząt: krowy trzeba nakarmić i wydoić, gospodarstwo wysprzątać… Jak znaleźć czas na świętowanie i odpoczynek w gronie najbliższych?

Pobudka jest u nas już zazwyczaj około godziny szóstej. Przyzwyczailiśmy się do wstawania wcześnie rano, bo jest to konieczne. Inaczej nie zdążylibyśmy wszystkiego zrobić. Pracy przy zwierzętach nie brakuje, konie trzeba nakarmić i wyczesać, a potem jeszcze posprzątać stajnie. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby coś nie zostało wykonane. Stajnia musi być wysprzątana i czysta, zwierzęta oporządzone i nakarmione. I nie ma znaczenia, czy jest to zwykły dzień czy święto. Często mówi się, że rolnicy nie mają wolnego i pracują 365 dni w roku, w naszym przypadku tak właśnie jest – opowiada Michał Kowalczyk z Pomorza.

Reklama

Hodowcy zwierząt nie mają łatwo

W domu państwa Kowalczyków leniuchowania w minione Święta Wielkiej Nocy nie było. Najważniejsze było, żeby wyrobić się ze wszystkimi pracami przed przyjściem rodziny i gości. Wtedy można znaleźć choć chwilę czasu na rodzinne spotkania i wspólny odpoczynek.

Nieraz jest ciężko. O wylegiwaniu się na kanapie już dawno zapomnieliśmy. Michał Kowalczyk

Jak radzimy sobie w święta wielkanocne? Nieraz jest ciężko. O wylegiwaniu się na kanapie już dawno zapomnieliśmy. Ale dzięki dobrej organizacji pracy – i to  całej rodziny – zawsze jakoś udaje nam się połączyć obowiązki przy zwierzętach ze świętowaniem, chodzeniem do kościoła i przyjmowaniem gości – tłumaczy Michał Kowalczyk. – Moje rady są takie: najlepiej zawsze przygotować sobie wcześniej pasze dla zwierząt. Ważne jest też, żeby odpowiednio podzielić obowiązki pomiędzy domowników i nie przeszkadzać sobie nawzajem. A jak już każdy wykona swoją robotę jest czas, żeby odpocząć. I wtedy możemy posiedzieć wszyscy razem, jest naprawdę miło.  A jaka satysfakcja, że konie są zadbane i nakarmione, a my mamy czas dla siebie! – podkreśla.

Wszyscy goście, hej do stajni!

Praca w oborze czy stajni może być też ciekawą atrakcją dla gości hodowców zwierząt, tym bardziej tych miastowych. – Pamiętam, że w jedne z poprzednich świąt wpadliśmy na nietypowy pomysł. Zaprosiliśmy naszych gości do stajni, żeby zobaczyli, jakie prace wykonuje się przy koniach. Oni się na tym w ogóle nie znali, była to dla nich prawdziwa atrakcja! Przy okazji tych kilka dodatkowych par rąk do pracy bardzo się nam przydało. I to się doskonale sprawdziło. Goście byli zachwyceni, że porobili trochę przy koniach, była to dla nich duża odmiana, a i my się cieszyliśmy, że mieliśmy pomoc – opowiada Michał Kowalczyk.

jajka faszerowane

Oprócz pracy przy zwierzętach i w gospodarstwie, przed gospodyniami jeszcze inne obowiązki m.in. przygotowanie tradycyjnych świątecznych potraw.

Przed świętami pracy co nie miara…

Również okres przedświąteczny to dla wielu hodowców czas wzmożonej pracy. Zgodnie z tradycją, Wielkanoc musi mieć bowiem specjalną oprawę, musi być bogata i wystawna. Kultywowanie tradycji to na wsi rzecz niemal święta. Każda gospodyni ma wówczas pełne ręce roboty.

Przed świętami oprócz tych wszystkich zajęć w gospodarstwie, było bardzo dużo obowiązków w domu. Tak jak każda gospodyni, musiałam znaleźć czas na ugotowanie świątecznego obiadu, upieczenie mazurków i bab wielkanocnych. U nas nie kupuje się gotowych ciast ani mięs w supermarketach. Wszystko trzeba zgodnie z tradycją zrobić samemu. A do tego dochodzą jeszcze: porządki, przyozdobienie domu świątecznymi ozdobami, przygotowanie świątecznych stroików, malowanie pisanek – opowiada Urszula Kowalczyk, gospodyni z Pomorza. – Jak się z tym wszystkim wyrobić? Co mogę doradzić innym gospodyniom? Ja zawsze mówię sobie wtedy: zadzieram kiece i lecę! – śmieje się.

niedziela wielkanocna

Wspólne pieczenie ciasta w domu to najlepszy sposób na podtrzymanie tradycji.

Państwo Kowalczyk, jako hodowcy zwierząt muszą mieć swój sposób na to, aby zdążyć z wielkanocnymi przygotowaniami. – Ważne jest, aby te wszystkie zajęcia również podzielić między domowników. U nas tak jest i to się doskonale sprawdza. Takie rodzinne przygotowania to również forma wspólnej zabawy i integracji całej rodziny. Wspólne pieczenie ciasta i malowanie wielkanocnych pisanek to najlepszy sposób, aby przekazywać stare zwyczaje młodym, dzieciom i wnukom. Bo kto im to wszystko przekaże jak nie my? Wszystko to robimy jednak dopiero po tym, jak skończymy pracę przy zwierzętach i w gospodarstwie – dodaje Urszula Kowalczyk.

Dużo pracy jest zwłaszcza przed domem i w ogrodzie. Każdego roku staramy się, aby przed świętami całe gospodarstwo aż lśniło i prezentowało się bez zarzutu. Dzięki temu możemy potem w Wielkanoc z dumą oprowadzić po nim gości. Rodzina i wszyscy nasi przyjaciele zawsze tego od nas oczekują. Dla wszystkich jest to wielka frajda. Szczególnie dzieci są zachwycone jak mogą pogłaskać i nakarmić konie – opowiada Michał Kowalczyk.

Dawnej, nasi dziadkowie i pradziadkowie nie mieli dojarek ani poideł. Musieli ze studni wyciągać wiadra wody, żeby napoić zwierzęta. To dopiero była ciężka praca! Michał Kowalczyk

Nasi dziadkowie mieli gorzej

Hodowcy zwierząt mieli święta pełne pracy. Choć i tak jest dużo łatwiej niż kiedyś. Dzięki nowoczesnym sprzętom prace, które rolnicy wykonują, dziś nie są już aż tak mozolne i ciężkie. – Dawnej, nasi dziadkowie i pradziadkowie nie mieli dojarek ani poideł. Musieli ze studni wyciągać wiadra wody, żeby napoić zwierzęta. To dopiero była ciężka praca! Krowy doiło się ręcznie i zajmowało to kilka godzin. Nie było gotowych pasz, wszystko trzeba było zrobić samemu. A i tak zawsze znalazło trochę czasu na to, by pójść do kościoła i usiąść wraz z rodziną przy wielkanocnych stołach. Powinniśmy zawsze o tym pamiętać i brać z tego przykład  – przypomina Michał Kowalczyk.

A jak Wy poradziliście sobie z obowiązkami w domu i gospodarstwie?

Czekamy na Wasze opinie! [email protected]

Czy artykuł był przydatny?

Kliknij na gwiazdkę, by zagłosować

Ocena 0 / 5. Liczba głosów 0

Na razie brak głosów. Możesz być pierwszy!

Google NewsObserwuj nas w Google News. Bądź na bieżąco!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *