Kolejny po zbożu techniczny towar z Ukrainy zagrozi polskim rolnikom?
Z informacji prasowych wynika, że kolejny po zbożu techniczny towar z Ukrainy zalewa, i to w sensie dość dosłownym, polski rynek. Dowiedz się, o czym mowa!
Jak informuje BI, do Polski dociera ostatnio kolejny „techniczny” towar z Ukrainy w ilościach mogących zdestabilizować nasz rynek i zagrozić naszym rolnikom. O co chodzi?
Spis treści
Najpierw ukraiński cukier na polskim rynku
10 stycznia KRIR skierował do ministra rolnictwa apel o blokadę importu cukru z Ukrainy oraz o pilne działania w tym samy celu na szczeblu Komisji Europejskiej. Zdaniem Izb Rolniczych napływ cukry zza wschodniej granicy zagrozi polskim producentom.
KRIR przypomina, że Polska jest trzecim w Europie producentem cukru. Jedynie ustępuje Francji i Niemcom. Coroczna produkcja cukru wynosi około 2 mln ton, z czego 75% kierowane jest na rynek krajowy.
Tymczasem Krajowy Związek Producentów Buraka Cukrowego informuje, że kontyngent importowy cukru z Ukrainy, wynoszący 20 070 t, został zawieszony. W efekcie import cukru z Ukrainy w sezonie 2022/2023 przekroczył 400 tys. t. Do tego prognozy na obecny sezon wskazują na możliwość przekroczenia 700 tys. t. Takie ilości już są źródłem destabilizacji równowagi rynkowej. Podczas gdy prognozy na rok 2024/2025 sugerują, że ten wolumen może sięgnąć nawet 1 mln t.
Producenci cukru zwracają uwagę również na inną sprawę, występującą też przy innych importowanych z Ukrainy towarach. Mianowicie cukier pochodzący z polskich upraw spełnia wszystkie wymagane prawem normy jakościowe m.in. pod względem pozostałości substancji szkodliwych, stosowania dozwolonych środków produkcji. Natomiast cukier z Ukrainy produkowany jest bez zachowania standardów środowiskowych i bezpieczeństwa żywności obowiązujących w UE.
Niekontrolowany napływ cukru zza wschodniej granicy bezpośrednio zagraża konkurencyjności dla polskiego produktu. W konsekwencji spowoduje spadek, a nawet brak opłacalności jego produkcji — uważa KRIR i postuluje wprowadzenie na niego embarga.
Od wybuchu wojny importujemy olbrzymie ilości oleju jadalnego
Jak podaje GUS, import oleju słonecznikowego z Ukrainy w ciągu ostatnich dwóch lat ilościowo wzrósł o… 2163 procent. Między styczniem a październikiem 2023 r. sprowadzono do Polski 157 tys. ton. W 2023 r. cena importowa spadła o aż 41 proc. rok do roku do średnio 3,82 zł za litr. Spowodowało to widoczne obniżki cen oleju na sklepowych półkach. Jednak dziennikarzy zainteresował bardziej inny importowany produkt.
Olej techniczny — czyli dziwny towar z Ukrainy
Oleju technicznego, czyli niespełniającego unijnych norm, więc nienadającego się do spożycia, również importowaliśmy duże ilości. Od stycznia do października 2023 r. 137 tys. ton. Czyli 31 procent więcej rok do roku, po cenach o 41 procent niższych niż w roku poprzednim. W październiku średnio po 3,66 zł za litr.
Dziennikarze chcieli wiedzieć, gdzie trafia olej techniczny. Według informacji z ministerstwa finansów najczęstszym deklarowanym przeznaczeniem są cele paszowe. Inne cele to produkcja pasty metalicznej, farb i lakierów. Oraz przerabia się go na biokomponenty do paliw.
Tych w Polsce potrzeba będzie więcej, bo od początku roku ma ich być w paliwach dwa razy więcej — do 10 procent. Zapytany przez dziennikarzy gazety o olej techniczny największy polski koncern paliwowy odpowiedział krótko:
Orlen nie importuje oleju rzepakowego i słonecznikowego z Ukrainy.
Pozostają, ewentualnie, inni producenci biokomponentów do paliw.
Gdzieś ten towar z Ukrainy w każdym razie trafia. Podobno nie na sklepowe półki, bo jak ustalili dziennikarze, nie jest to możliwe. Z tego względu, że nie ma on „świadectw spełnienia wymagań zdrowotnych przez środek spożywczy przekraczający granicę”. Nie jemy go więc, w każdym razie mamy taką nadzieję.
Zobacz również: Jakie ceny nawozów wieloskładnikowych w styczniu 2024?
Źródło: GUS, KRIR, Business Insider
Obserwuj nas w Google News. Bądź na bieżąco!
Tak nie trafia na pułki sklepowe jak i nie trafiała mąka ze zboża technicznego
Polak potrafi!!!
A najgorsze w tym jest to że polski rolnik produkuje na prawdę zdrową żywność i nie ma jej gdzie sprzedać a jak już ktoś chce od niego kupić to musi sprzedać ją bardzo często po kosztach produkcji.
Ale ci co sprowadzają produkty rolne z Ukrainy patrzą na to żeby tylko zarobić a zdrowiem konsumętów wcale się nie przejmuj
Ale ktoś to od nich kupuje prawda? wystarczy aby ludzie nie kupowali tych produktów w sklepach