Czy małe gospodarstwo musi być deficytowe?
Według danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w ciągu najbliższych 5 lat liczba gospodarstw rolnych w Polsce drastycznie zmaleje. Najgorzej w statystykach przedstawia się sytuacja małych gospodarstw, liczących nie więcej niż 5 ha powierzchni. Właścicielom takich domostw nie brak jednak zapału do pracy i pomysłów, niezbędnych do zaistnienia na rynku i stworzenia alternatywy wobec panujących obecnie warunków. Jak więc prowadzić małe gospodarstwo, by być konkurencyjnym?
Elżbieta i Maciej Jabłońscy od 6 lat prowadzą z powodzeniem ekologiczne gospodarstwo rolne w miejscowości Rozalin w pow. pruszkowskim.
– Historia produkcji ekologicznej w naszym gospodarstwie wiąże się z koniecznością przestawienia produkcji upraw na bardziej ciekawe i atrakcyjne – mówi Elżbieta Jabłońska. – Żeby przetrwać, byliśmy zmuszeni zarzucić produkcję zwykłej marchewki, pospolitych ogórków i znanych od lat odmian pomidorów na rzecz bardziej wyszukanych odmian – dodaje.
Żeby przetrwać byliśmy zmuszeni zarzucić produkcję zwykłej marchewki, pospolitych ogórków i znanych od lat odmian pomidorów na rzecz bardziej wyszukanych odmian.
Państwo Jabłońscy zaczęli w związku z tym produkować m.in. rukolę, a także inne odmiany sałat i ziół. Zadbali również o certyfikat gospodarstwa ekologicznego.
– Certyfikat pozwala nam dostarczać świeże ekologiczne warzywa i zioła do sklepów ekologicznych, restauracji i hoteli, które poszukują takich właśnie, jakościowo dobrych produktów – mówi Elżbieta Jabłońska. – Produkcja ekologicznych warzyw i ziół okazała się dla nas szansą na życie.
Gospodarstwo ekologiczne z Rozalina z roku na rok rozwija nie tylko produkcję, ale i sprzedaż. Dziś odbiorcami ekologicznych warzyw i ziół są głównie renomowane restauracje i hotele, mające swoje siedziby nie tylko w Polsce, ale również poza jej granicami.
A może agroturystyka?
Swój sposób na życie znalazł także Tomasz Pac, rolnik ze wsi Krypno Wielkie w woj. podlaskim. Pan Tomasz oprócz pracy w polu zajmuje się także agroturystyką oraz prowadzi prywatne Muzeum Historyczno-Etnograficzne w Krypnie Wielkim.
– Trzeba mieć jakiś pomysł, który chce się zrealizować – mówi Tomasz Pac. – Oferuję gościom miejsca noclegowe w spichlerzu zaadaptowanym na pokój mieszkalny. Warunki typowo wiejskie – śmieje się.
Prowadzę od kilku lat gospodarstwo agroturystyczne. Kilka lat zajęło nam, aby wyrobić sobie na tyle solidną markę, że obecnie są takie miesiące, że mamy pełne obłożenie i musimy chętnym wręcz odmawiać.
W muzeum prowadzonym przez pana Tomasza większość eksponatów pochodzi z regionu. Każdy z nich ma swoją „duszę”, o której właściciel chętnie opowiada przybyłym gościom.
– Wszystkie te działalności jak na razie nie przynoszą zbyt dużych pieniędzy, więc na chwilę obecną jest to raczej forma dorobienia sobie, ale w przyszłości: kto wie? Z samej gospodarki ciężko wyżyć, więc trzeba kombinować. Jednak małe gospodarstwa mają potencjał – dodaje.
Swoje gospodarstwo rozwija także Wojciech Marczycki, rolnik z Parowej w pow. bolesławieckim.
– Zajmuję się głównie produkcją rolną oraz hodowlą bydła mięsnego – mówi Wojciech Marczycki. – Prowadzę też od kilku lat gospodarstwo agroturystyczne – dodaje. – Kilka lat zajęło nam, aby wyrobić sobie na tyle solidną markę, że obecnie są takie miesiące, że mamy pełne obłożenie i musimy chętnym wręcz odmawiać – podkreśla.
Warto dodać, iż gospodarstwo pana Wojciecha zajęło III miejsce na Dolnym Śląsku w konkursie na „Najlepsze gospodarstwo agroturystyczne”.
Jak więc widać, małe gospodarstwa wcale nie muszą być deficytowe. Ważny jest dobry pomysł, pełne zaangażowanie, a przede wszystkim pasja, która niejednokrotnie może przerodzić się w „kurę znoszącą złote jaja”.