Panie Ministrze, co z polskim rolnictwem?

Czy Polska jest rolniczą potęgą? Czy rolnictwo to zawód czy pasja? I czy można na tym dobrze zarobić? Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Marek Sawicki w szczerej rozmowie z AgroFaktem mówi o sobie, polskim gospodarowaniu i planach rządu na ostatnie tygodnie przed wyborami.
Spis treści
Panie Ministrze, czy obecnie warto być rolnikiem?
Oczywiście, że warto. Niech Pan zwróci uwagę na to, że w Polsce mamy duże zainteresowanie chociażby programem Młody Rolnik. Od wejścia do Unii Europejskiej prawie 50 tys. młodych rolników skorzystało już z tego programu, a kolejnych 30 tys. ma szansę. Jeśli ⅓ rolników w Polsce to ludzie, którzy nie przekroczyli jeszcze 40 roku życia, to na tle całej wspólnoty europejskiej, gdzie młodych rolników jest niespełna 7,5%, to jest to wynik imponujący.
Na to pytanie trzeba sobie jeszcze inaczej odpowiedzieć. Czym jest zawód rolnika? I jeśli ktoś myśli, że jest to zawód i chce traktować tę działalność jako tylko i wyłącznie spełnienie zawodowe, to wcześniej czy później rolnikiem być przestanie. To jest pewne powołanie. To trzeba lubić, to trzeba po prostu mieć we krwi. Zawód rolnika jest profesją bardzo trudną, ale dającą ogromną satysfakcję. Każda przeorana skiba, każdy zebrany kłos to jest widoczny efekt pracy rolnika. Natomiast w innych zawodach tej pracy tak od razu nie widać.
Jakie zatem zachęty stosuje nasz rząd, aby młodzi ludzie nie wyjeżdżali ze wsi?
Jeśli chodzi o młodych ludzi na wsi, to jest szereg form wsparcia, począwszy oczywiście od słynnej już premii na rozpoczęcie działalności rolniczej. Rozpoczynała się od 50 tys. przez 75, a teraz jest to już 100 tys. zł. Dodatkowo młody rolnik do pierwszych 50 ha ma dopłatę w wysokości 62 euro do hektara. Korzystając z działań inwestycyjnych, czy modernizacyjnych, ma niższy udział własny. Normalnie jest to 50 na 50, a młody rolnik ma udział własny 40%. Warto jeszcze do tego dołożyć, że np. w programach rolnośrodowiskowych czy ekologicznych młodzi gospodarze będą mieli dodatkowe punkty przy klasyfikowaniu wniosków.
Jak zaradzić problemom ze zbytem?
Dziś na wsi znacznie łatwiej się produkuje, niż sprzedaje płody rolne. Jak temu zaradzić, Panie Ministrze? Jakie działania należałoby podjąć, aby rolnicy nie mieli kłopotów z ich zbytem?
Każdy wzrost produkcji zawsze rodzi pytanie o zbyt i możliwość sprzedaży.
Po pierwsze trzeba zwrócić uwagę na to, że przez 11 lat członkostwa w Unii Europejskiej Polska zwiększyła produkcję rolną w nominalnej ilości o ponad 40%. To nie zdarzyło się w żadnym innym państwie naszego regionu czy Europy. Widać więc wyraźnie, że ukierunkowane wsparcie środkami unijnymi wyzwoliło ogromne rezerwy, które w polskim rolnictwie tkwiły. W mojej ocenie, jeśli będziemy kontynuować przez najbliższe 10 lat mądry, racjonalny poziom wsparcia, to jest możliwość wzrostu produkcji o kolejne 40%.
Oczywiście ma Pan rację, każdy wzrost produkcji zawsze rodzi pytanie o zbyt i możliwość sprzedaży. I tu jest wiele sposobów na to, aby poprawić konkurencyjność rolników, producentów w stosunku do przetwórstwa i handlu. Pierwszym z nich jest oczywiście sprzedaż bezpośrednia, którą, mam nadzieję, od 1 stycznia 2016 r. wzbogacimy o sprzedaż ryczałtową produktów przetworzonych. Wszystkich produktów przetworzonych poza produkcją alkoholu we własnym gospodarstwie. Podtrzymana będzie nadal sprzedaż produktów nieprzetworzonych bez żadnego opodatkowania i także w ramach działalności gospodarczej produkcja marginalna ograniczona, lokalna. Tak jak było do tej pory.
Z jakiej formy rolnik skorzysta – wybór należy do niego. Dobrze byłoby, żeby korzystając z pomocy doradców z ośrodków doradztwa rolniczego czy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, wybrał dla siebie formę najbardziej korzystną.
Druga możliwość poprawy dochodowości i możliwości sprzedaży swoich produktów to oczywiście tworzenie grup, organizacji i zrzeszeń rolniczych, a także wyższy stopień specjalizacji w zakresie systemów jakości. I tu, jeśli będzie wysoki stopień zorganizowania, to oprócz tych dopłat do tworzonych grup w ramach sprzedaży dojdą dofinansowania, co do wartości sprzedaży. Przypomnę – w pierwszym roku 10%, a w piątym do wartości sprzedanej.
Jeśli zaś chodzi o środki przeznaczone na inwestycje, to grupa będzie mogła skorzystać z 3 mln zł, a organizacje z 15 mln. Co ważne po raz pierwszy po 11 latach członkostwa w UE wprowadzamy możliwość inwestowania przez grupy, organizacje i zrzeszenia w przetwórstwo rolno-spożywcze. Mało tego, ci, którzy nie zechcą lub nie będą musieli budować własnych zakładów przetwórczych, dostaną dobrą ofertę od już istniejącego zakładu nabycia udziałów, czy akcji tych firm. Zależy mi na tym, aby rolników, producentów surowca, związać z zakładem przetwórczym własnością. Bo tylko przy takim sposobie powiązania jest możliwość kontrolowania przychodów, wartości dodanej wyprodukowanej przez zakład przetwórczy i uczciwego podziału tej wartości pomiędzy dostawców surowca a samych przetwórców.
I trzeci poziom – najważniejszy, który w Polsce bardzo intensywnie się rozwinął w ciągu tych 11 lat – to oczywiście eksport. Przypomnę, że jeszcze w 2004 r. eksportowaliśmy produkty rolnicze za niespełna 5 mln euro. W tej chwili za ten rok, spodziewam się, eksport osiągnie poziom ok. 25 mld euro. Co istotne od 2004 r. utrzymujemy dodatni bilans w wymianie handlowej artykułami rolno-spożywczymi. Za poprzedni rok było to ok. 6–7 mln euro przy ujemnym bilansie handlowym, jeśli chodzi o całą polską gospodarkę. Widać wyraźnie, że rolnictwo wyprzedziło inne dziedziny gospodarki w tym zakresie. To może cieszyć, ale oczywiście nie rozwiązuje wszystkich problemów i z pewnością dalsze działania w pozyskiwaniu nowych rynków zbytu będą konieczne. Temu dobrze służą fundusze promocji, ale dzisiaj, żeby pokonać kolejną barierę wzrostu eksportu, potrzeba współpracy. I to nie tylko w ramach poszczególnych branż rolniczych, ale także współpracy międzybranżowej w rolnictwie, żeby tworzyć duże polskie grupy sprzedażowe, polski koszyk eksportowy. A jednocześnie przedsiębiorcy-eksporterzy nie będą się wyniszczać poprzez konkurencję polsko-polską na rynkach zewnętrznych.
Czy powstawanie nowych grup producentów to problem
No właśnie, Panie Ministrze, czy to nie jest tak, że powstaje znacznie więcej organizacji rolniczych, niż pozyskujemy nowych rynków sprzedaży? Czasami mam wrażenie, że sami rolnicy przeszkadzają sobie nawzajem w rozwoju tej gałęzi gospodarki, na której siedzą?
Panie redaktorze, w 2007 r. mieliśmy ok. 330 grup produkcyjnych. W tej chwili mamy ponad 1,5 tys. i jest to o 10 razy za mało, niż być powinno. Nie ma problemu z tym, że grupy powstają. Problem jest w tym, że grupy nie tworzą kolejnych poziomów zorganizowania. Nie tworzą organizacji, nie tworzą zrzeszeń, nie tworzą silnych organizacji, które by ich reprezentowały. Ja ciągle naszym rolnikom podaję za przykład sektor owocowo-warzywny holenderski czy duński. Tam 98,5% produkcji skoncentrowane jest w jednolitym systemie spółdzielczym i sprzedawane zarówno na rynku krajowym, jak i na rynkach zewnętrznych. A więc eksportowane przez jedną giełdę obsługującą wszystkie te spółdzielnie. I nie ma mowy, żeby występowała konkurencja duńsko-duńska lub holendersko-holenderska. Tam się liczy produkt finalny, jego wartość i podział dywidendy.
Chciałbym do końca kadencji uchwalić fundusz stabilizacji dochodów rolniczych. Chcemy też uruchomić kolejne działania w ramach PROW 2014–2020.
Przyszłość rolniczych biogazowni
Dużo w ostatnich latach mówiło się o rozwoju energetyki odnawialnej na obszarach wiejskich. Dziś Sejm RP podejmuje ustawę, aby uratować przed bankructwem rolnicze biogazownie. Panie Ministrze, co dalej, jeśli chodzi o ten kierunek rozwoju naszej gospodarki na wsi?
Uważam, że jeśli chodzi o energetykę odnawialną, jest to duża porażka ostatniego 10-lecia w Polsce. Lobby energetyczno-węglowe, tak jak wcześniej lobby naftowe, nie pozwoliło na rozwój paliw odnawialnych, tak dzisiaj mamy problem z szerzej rozumianą energetyką odnawialną. Złe doświadczenia w zakresie dużych elektrowni wiatrowych u naszych zachodnich sąsiadów przenoszą się także na niechęć i atmosferę w Polsce. Ja uważam, że to, co nas powinno interesować i co w naszym kraju możemy bardzo szybko zrobić przy niskiej jakości sieci przesyłowych, to budowa autonomicznych regionów energetycznych na obszarze kilku gmin, gdzie moglibyśmy łączyć różne źródła wytwarzania energii: fotowoltaikę, energię wiatrową, biogazownie i małą retencję. To wszystko połączone ze sobą mogłoby dawać pełne pokrycie potrzeb energetycznych właśnie dla takich spółdzielni czy samowystarczalnych mikroregionów energetycznych. I akurat ten poziom, ten rodzaj zorganizowania w Niemczech sprawdza się i warto z tamtych doświadczeń skorzystać. A to jest właśnie jedno z dodatkowych, istotnych źródeł dochodów samych rolników i ich wsi.
Panie Ministrze, jakie są w najbliższych miesiącach najważniejsze zadania resortu rolnictwa?
Jeśli chodzi o najbliższe miesiące, to chciałbym jeszcze do końca kadencji uchwalić fundusz stabilizacji dochodów rolniczych. Chcemy też uruchomić kolejne działania w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2014–2020. Wszystko wskazuje na to, że do końca roku będzie uruchomionych 15 działań. Ważne, aby w odpowiednim czasie i dużym tempie wejść w nowy system dopłat bezpośrednich, który chcemy realizować od 1 grudnia, i wypłacać razem z dopłatami produkcyjnymi.
Ciągle gdzieś tkwimy w sentymencie do interwencji, dopłat, regulacji.
Panie Ministrze, ile w Pana duszy gra z chłopa, a ile z polityka?
Tego już w tej chwili nie da się rozdzielić. Chłopem jestem od urodzenia, prowadzę jeszcze niewielkie gospodarstwo rolne, które przekazałem synowi. Tak się złożyło, że polityką zajmuję się już od 25 lat – od 1990 r., kiedy zostałem radnym w mojej gminie i wójtem. Przez kolejnych 20 lat, równolegle zajmując się polityką, prowadziłem także gospodarstwo rolne. Rozdzielenie tego jest niemożliwe. Nie jest w dodatku ważne, ile procent w duszy i czego gra. Ważne jest, czy skutecznie potrafi się podejmować decyzje i rozwiązywać problemy.
To, co mnie jednak często martwi, to to, że wielu rolników, a także wielu polityków zajmujących się rolnictwem, nie dostrzega 26 i 11 lat zmian, jakie zaszły i w polskim rolnictwie, i w prawie, które tego rolnictwa dotyczy. Ciągle gdzieś tkwimy w sentymencie do interwencji, dopłat, regulacji. Oczywiście wtedy, kiedy one były, były bardzo mocno krytykowane i m.in. z krytyki tamtych regulacji zrodził się cały ruch solidarnościowy. W momencie, kiedy ich nie ma i mamy wolny rynek, pełną swobodę zrzeszania się, to z tej swobody korzystać za bardzo nie chcemy. Natomiast, jeśli pojawiają się problemy, to poszukujemy tych, co za nas te problemy powinni rozwiązać.
Państwo jest od wspierania, od nakreślania kierunków, od przygotowywania rozwiązań prawnych. Natomiast nie zastąpi żadnego gospodarstwa, żadnej organizacji w podejmowaniu decyzji. Wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji rolnika i jego gospodarstwa. Zupełnie inną radę dałbym temu, kto gospodaruje na gruntach IV, V i VI klasy w woj. podlaskim, i zupełnie inną radę rolnikowi, który ma 100–150 ha w pow. pyrzyckim w woj. zachodniopomorskim.
Panie Ministrze, czego będzie Pan życzył rolnikom podczas tegorocznych dożynek?
Rolnikom należy się przede wszystkim podziękowanie. Podziękowanie za trud, za to, co robią, i za cierpliwość związaną z relacjami z urzędami i instytucjami, które nadzorowane są bezpośrednio przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. A z drugiej strony życzę im tego, żeby ich plany, które są związane z ich gospodarstwami i ich rodzinami, się spełniły.
