Czy Polsce grozi choroba niebieskiego języka?

Po doniesieniach na temat nowych ognisk BSE we Francji krążą informacje, że na terenie tego kraju wykryto też nowe ogniska choroby niebieskiego języka.
Choroba niebieskiego języka wywoływana jest przez wirusy. Chorują na nie małe przeżuwacze oraz bydło, a szczególnie narażone są owce.
– Wywoływana jest głównie przez kuczmany, czyli owady z rodziny muchówek – mówi dr Agnieszka Warda, starszy inspektor w Wydziale ds. Chorób Zakaźnych Zwierząt Kopytnych w Głównym Inspektoracie Weterynarii. – Zachorować może na nie każde zwierzę niezależnie od stopnia odporności, choć oczywiście te słabsze są na nią bardziej narażone – dodaje.
U owiec, po ok. 6–8 dniowym okresie inkubacji zauważyć można przede wszystkim zachowania świadczące o obniżeniu nastroju oraz gorączkę powyżej 41°C. W jamie ustnej chorej owcy dochodzi do stanu zapalnego, któremu towarzyszy ślinienie, sinieją wargi oraz język. Chorobę można też rozpoznać po obrzęku głowy i wymiotach. Ciężarna samica może poronić lub urodzić zdeformowane jagnię.
W przypadku bydła rzadko dochodzi do wyraźnych objawów klinicznych choroby. Najczęściej spotyka się:
- gorączkę,
- zapalenie mięśni,
- ślinienie,
- zapalenie koronki i tworzywa racic,
- zaczerwienienie czy nawet przekrwienie i obrzęk błony śluzowej jamy ustnej oraz innych eksponowanych nabłonków.
Krowy, które zaatakował wirus, cierpią na bezpłodność, choć może też dochodzić do poronień i rodzenia zdeformowanych oraz słabych cieląt. U krów mlecznych łuszczy się naskórek strzyków i powstają strupy.
– Większość objawów brzmi groźnie, jednak przypadki samego zachorowania są naprawdę rzadkie. Poza tym najczęściej chorobę niebieskiego języka diagnozuje się dopiero podczas badań laboratoryjnych – uspokaja Agnieszka Warda.
Najwięcej, bo aż 15 ognisk w ciągu ostatniego miesiąca wykryto we Francji. Niektórzy eksperci sugerują, że choroba może rozprzestrzenić się też w Wielkiej Brytanii.
– Na chwilę obecną w Polsce nie ma odnotowanych przypadków choroby niebieskiego języka. Nie przypuszczam też, żeby przekroczyła granice naszego kraju. Jej występowanie jest na tyle niewielkie, że jeśli w opiece nad przeżuwaczami przestrzegamy właściwych standardów, nie mamy się o co martwić – mówi Agnieszka Warda.
