Prowadzenie gospodarstwa rolnego w Polsce się nie opłaca?
Prowadzenie gospodarstwa rolnego nie wystarcza, aby się utrzymać – może tak powiedzieć nawet 1,2 mln polskich rodzin. Z raportu wynika, że aż 90% gospodarstw nie zapewnia dochodów wystarczających do życia. Najgorzej jest z produkcją zwierzęcą. Sprawdziliśmy szczegóły.
Należymy do największych producentów rolnych w UE, zajmując wysoką, 6. pozycję wśród 27 państw członkowskich. Choć polska żywność podbija Europę, narastają problemy ekonomiczne i społeczne rodzimej branży. Fakt, że zdecydowana większość gospodarstw nie zapewnia satysfakcjonujących dochodów, z pewnością nie sprzyja rozwojowi. Zdaniem ekspertów, bez zmian strukturalnych przegramy walkę z konkurencją w dłuższej perspektywie czasowej.
Spis treści
Prowadzenie gospodarstwa rolnego nie wystarcza
Aż 90% polskich gospodarstw, użytkujących 50% gruntów ogółem, nie jest w stanie utrzymać się z prowadzonej produkcji – dowiadujemy się z raportu Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej oraz Towarzystwa Ekonomistów Polskich. Chodzi o przeszło 1,2 mln rodzin rolniczych. Na brak satysfakcjonujących dochodów wpływają głównie dwie kwestie. Chodzi o zbyt małą powierzchnię użytkowanych gruntów oraz niewielką intensywność gospodarowania. Rozdrobnienie skutkuje bowiem niższą wydajnością z hektara.
Eksperci twierdzą, że Polska jest jedynym wielkim producentem rolnym w UE z tak nieefektywnymi strukturami obszarowymi i ekonomicznymi. Alarmują, że konieczne są zmiany. W innym wypadku polskie rolnictwo może przestać być konkurencyjne, zwłaszcza na innych rynkach niż unijny. Naukowcy postulują wzmacnianie silnych gospodarstw rodzinnych i ochronę gospodarstw wielkotowarowych. Ich zdaniem małe produkcje mają rację bytu, jeśli wyspecjalizują się w niszowych kierunkach. Produkty masowe, takie jak np. zboża, powinny być natomiast zarezerwowane dla dużych areałów.
Czytaj również o minimalnym areale, od którego opłaca się prowadzić gospodarstwo rolne.
Najbardziej uciążliwa jest hodowla
Z przeprowadzonej analizy wynika, że najbardziej niewydolne dochodowo są gospodarstwa specjalizujące się w produkcji zwierzęcej. Zgodnie z wyliczeniami naukowców, w aktualnych warunkach w Polsce opłaca się dopiero chów minimum 400 świń. Wspomniana skala dotyczy jednak tylko 2% stad.
Czytaj o propozycjach zmian – Rodzinne gospodarstwa rolne
Dla porównania, satysfakcjonujące dochody zapewnia co najmniej 20 krów mlecznych. Okazuje się natomiast, że w 90% gospodarstw bydlęcych znajdziemy mniejsze stada. Warto podkreślić, że wspomniany poziom opłacalności jest znacznie niższy niż w większości pozostałych państw UE, gdzie do osiągnięcia satysfakcjonujących dochodów potrzeba więcej „ogonów”.
Przewiduje się zatem, że coraz więcej polskich hodowców będzie rezygnować z tego uciążliwego kierunku produkcji. Wyzwanie niedalekiej przyszłości ma stanowić rekompensata poniesionych przez nich strat oraz pomoc w znalezieniu zatrudnienia poza rolnictwem. Z drugiej strony, zdaniem autorów raportu możliwa jest poprawa struktury produkcji zwierzęcej, szczególnie w gałęziach „bez ziemi”. Wymagają one bowiem głównie wsparcia finansowego inwestycji. Nie są natomiast zależne od ograniczonych zasobów gruntów.
Polityka rolna do poprawki
Wyniki analizy zostały zaprezentowane podczas oficjalnej konferencji, zatytułowanej „Problemy strukturalne polskiego rolnictwa na tle Unii Europejskiej”. Jednym z jej oficjalnych partnerów był Krajowy Związek Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej. Przedstawiciele wspomnianej instytucji wyrazili żal, że na zebraniu nie pojawili się reprezentanci Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Zwłaszcza, że konferencja odbyła się pod oficjalnym patronatem Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Świadczy to o braku zainteresowania ze strony resortu pracą polskich naukowców, którzy poświęcili 18 miesięcy na przygotowanie raportu – czytamy na stronie KZP-PTCh.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że przekształcenie struktury polskiego rolnictwa jest konieczne dla zachowania jego konkurencyjności. Niebezpiecznie rośnie bowiem różnica pomiędzy siłą ekonomiczną naszych gospodarstw oraz tych znajdujących się w większości państw UE, zwłaszcza w tej samej strefie klimatycznej co Polska. Chodzi m.in. o Niemcy, Danię, Belgię, Holandię czy Francję.
Nawet jeśli wartość przeciętnej polskiej produkcji wzrosła na przestrzeni lat 2005–2016 o 11 tys. euro (z 6,5 tys. do 17,7 tys. euro), nasz dystans do pozostałych członków Wspólnoty ciągle się powiększa. W tym samym czasie standardowa produkcja gospodarstwa w krajach UE-15 wzrosła bowiem o 26 tys. euro (z 41,6 tys. do 67,5 tys. euro).
Trzeba zwiększyć wydajność produkcji?
Aby przeciwdziałać tej tendencji, musimy jak najszybciej poprawić prowadzoną politykę rolną. Do tego potrzebna jest jednak zaangażowana współpraca wszystkich liczących się instytucji. Korekty wymagają m.in. przepisy regulujące obrót ziemią. Zdaniem ekspertów należy np. zapobiec parcelacji gruntów po byłych PGR-ach. Wówczas straty ponieśliby bowiem dzierżawcy, znajdujący się wśród tych 10% gospodarstw, które mają perspektywy na rozwój.
W porównaniu z najszybciej rozwijającymi się państwami, u nas stosunkowo niewiele ziemi znajduje się w rękach największych „graczy”. Wynika to przede wszystkim z historii kraju. Wzrost koncentracji gruntów pozwoliłby na poprawę wydajności produkcji. Specjaliści podkreślają jednak, że wszelkie zmiany zmierzające w tym kierunku powinny być wprowadzane w taki sposób, aby nie wywoływać lęku u mieszkańców wsi.
Rolnicy mają mieszane uczucia
Choć raport naukowców jest ważnym źródłem informacji, nikogo ten temat nie dotyczy bardziej niż samych rolników. Poruszyliśmy więc tę kwestię na największym branżowym forum AgroFoto.pl. Okazało się, że użytkownicy mają różne zdania. Niektórzy są dość sceptyczni, zwłaszcza jeśli chodzi o liczbę osób, które potwierdzają prowadzenie gospodarstwa rolnego.
Ten 1 milion gospodarzy to zwykłe kłamstwo jest, pisze Leszek1000 z województwa kujawsko-pomorskiego. Duża cześć to żadni gospodarze, tylko ludzie, który mają 1 ha i płacą KRUS. Jak się ma kilka hektarów, to nie da się wyżyć i tyle w temacie – dodaje. Z dystansem do danych statystycznych podchodzi również Sylwekx25. Spora część z tego to tzw. „dopłatowcy”, ziemię oddali w dzierżawę, ale dopłaty biorą i figurują jako producenci rolni – stwierdza łódzki gospodarz.
Jakie zmiany proponują?
Większość rolników zgadza się jednak, że zmiany są potrzebne. Agrofotowicze mają w zanadrzu wiele interesujących pomysłów. Dotyczą one m.in. kwestii własności gruntów oraz cen produktów. U nas jest od cholery obszarników (1–10 ha) i trzymają się zębami tej ziemi, jakby mieli zabrać ze sobą do grobu, i wolą zaugorzyć pole niż puścić w dzierżawę – stwierdza PRIMO, mieszkaniec Mazowsza. Siłą gospodarstwa są hektary, a nie jakieś dopłaty groszowe, dodaje.
Czy dzisiaj prowadzenie gospodarstwa rolnego się opłaca?
Mali niech sprzedają większym i do pracy. I trzeba kontrolować ceny na rynku, bo nam się płaci mniej jak Niemcowi, co to za Unia – proponuje z kolei Leszek1000. Z pierwszą częścią tej wypowiedzi nie zgadza się jednak użytkownik o nicku Niesmiertelny88, zaniepokojony faktem, że postuluje się rozwój kosztem małych gospodarstw.
Nie brakuje również pomysłów zmian, związanych z rolniczym ubezpieczeniem społecznym. Narażę się pewnie niektórym, ale KRUS powinni zrobić od powiedzmy 5 ha, albo 5 djp – pisze Aktis. Bardzo dobry pomysł. Od razu zmniejszyłaby się liczba gospodarstw – odpowiada mu Robercikj100. O krok dalej idzie Jacek1296, komentując: KRUS tylko dla tych, którzy mają ponad 50% swojego dochodu z gospodarstwa. Sylwekx25 proponuje natomiast zniesienie dopłat do hektara i zastąpienie ich dotacjami do rzeczywistej produkcji, prowadzonej w gospodarstwie.
Wygląda więc na to, że rolnicy dostrzegają konieczność zmian i bez lektury oficjalnych raportów. Problem może stanowić jedynie fakt, że punkt widzenia zależy od indywidualnej sytuacji. Pogodzenie interesów właścicieli rodzinnych gospodarstw i dużych producentów rolnych wydaje się niemożliwe. Obyśmy tylko nie zmarnowali zbyt dużo czasu na szukanie złotego środka, bo zagraniczna konkurencja nie śpi.
Aktualizacja artykułu: 12 listopada 2019 r.
Burzliwa dyskusja o prowadzeniu gospodarstwa w Polsce
Niezmiernie nas cieszy, jak duże zainteresowanie wzbudził ten temat wśród internetowej społeczności – i to nie tylko rolników. W ciągu pierwszych 2 dni od publikacji z artykułem zapoznało się aż 10 tysięcy osób. Ich liczba sukcesywnie rośnie. Postanowiliśmy więc wrócić do naszych Czytelników z podsumowaniem ciekawych rozmów, które toczyły się w ostatnich dniach w różnych miejscach w sieci w związku z powyższym materiałem.
Skrajne opinie na forum AgroFoto.pl
Użytkownicy najpopularniejszego forum rolniczego dyskutowali o opłacalności prowadzenia działalności m.in. w kontekście rozmiaru produkcji. Nie wszyscy zgadzali się w kwestii koncentracji gruntów. Według niektórych osób ziemia powinna pozostać w rękach małych gospodarzy. Ich zdaniem, zamiast powiększać areały, należy zadbać o wzrost cen płaconych rolnikom. Inni sądzą z kolei, że bez skali nie ma rentowności. Nie sposób odmówić racji obu stronom.
Wnioski z rozmów na Facebooku
O tym, czy prowadzenie gospodarstwa rolnego w Polsce się opłaca, dyskutowano również w popularnych mediach społecznościowych. Do naszego artykułu odniesiono się m.in. na facebookowej grupie, poświęconej maszynom rolniczym.
Dla przykładu, zdaniem jednego z użytkowników, małe produkcje funkcjonowały lepiej przed wprowadzeniem programów unijnych. Kto pracował, temu niczego nie brakowało. Bez niczyich wytycznych odnośnie ilości wyprodukowanego mleka, trzody i drobiu – pisze. Z przedmówcą zgadza się inny facebookowicz. Kiedyś się opłacało, a teraz nic – oznajmia.
Rozpoczęto także interesujący wątek, dotyczący finansowania inwestycji. Jak my mamy się rozwijać, ziemia kosztuje tyle, że rolników nie stać – stwierdza jeden z komentujących. Nikt nie chce się zadłużać w milionowe kredyty, a wielu już nawet nie dostanie, bo osiągnęli limit – dodaje. Jego zdaniem z państwowych dotacji korzystają osoby, które już mają pieniądze i znajomości. Dodatkowo codziennie pojawiają się nowe przepisy i problemy, dobijające rolników. Tym bardziej nikt nie chce iść na gospodarstwo, tylko każdy się boi i ucieka od nędzy – podsumowuje.
Według innego użytkownika problemem jest brak wsparcia dla pracowitych ludzi. Mnie się z Unii czy od państwa nic nie należy, bo jestem pracowity i dodatkowo pracuję i ubezpieczam się w ZUSie – pisze. Jego rozmówca stwierdza z kolei, że globalizacja wychodzi nam wszystkim bokiem.
Na szczęście, w wypowiedziach nie brakuje również nuty optymizmu. Teraz jest dużo trudniej. Jednak nie ma sytuacji bez wyjścia – komentuje pewien facebookowicz. Dobre podsumowanie mogą stanowić słowa jednego z rolników, obserwujących fanpage AgroFoto. W jego wpisie czytamy bowiem, że najistotniejsze są chęci i poświęcenie. Jego zdaniem bez podejmowania ryzyka trudno o opłacalność produkcji.
Jak widać, sytuacja małych gospodarstw rolnych wzbudza silne emocje. Cieszymy się, że mogliśmy zapoczątkować tak interesujące dyskusje. To pocieszające, że problemy wielu z nas nie przechodzą bez echa. Im częściej będziemy o nich rozmawiać, tym więcej uwagi zostanie im poświęcone. Pozostaje mieć nadzieję, że przełoży się to na konkretne zmiany.
Współczesne państwo demokratyczne obciąża rolników swoją pańszczyzną bardziej niż szlachta chłopów. Na przełomie XVII-XVIII wieku kiedy pańszczyzna osiągnęła swoje apogeum wynosiła 104 dni w roku od jednego łana (16-17 ha ziemi) i była liczona od gospodarstwa, a nie od osoby. Tak więc można było rodzielić te 104 dni między 4 osoby w rodzinie i wychodziło dla każdego po 26 dni w roku pracy dla pana (dla państwa). Jeżeli założymy, że jeden dzień pańszczyzny warty jest 60 zł od osoby, to chłopska rodzina musiała wspólnie zapłacić na czysto za rok 6240 zł, bez uiszczania żadnych dodatkowych opłat. Za tyle hekatarów współczesny rolnik zapłaci dwa razy więcej, bo raz że wydał tysiące zł, żeby mieć ziemię na własność, to i tak płaci potem tysiące zł podatku gruntowego, rolnego i inne. Trzeba doliczyć jeszcze inne nowoczesne pańszczyzny na armię urzędników i te ukryte w cenach produktów z których korzystają rolnicy do swojej pracy. Tak więc rodzina chłopska na przełomie XVII-XVIII pracowała włącznie 104 dni. Współczesny rolnik samemu musi pracować 165 na rzecz scentralizowanego feudała z ulicy wiejskiej. I nawet mi nie piszcie, że jesteśmy jakimiś wolnymi ludźmi, a ta harówa tydzień w tydzień to na jakieś cele wspólne, bo zwykłe bzdury i farmazony. Jesteśmy niewolnikami. Nie obywatelami, nie poddanymi Króla, tylko NIEWOLNIKAMI.
Jak zakladasz, ze dzien pracy jest wart 60 zl to oczywiscie wyjdzie ci malo podatkow. A po pierwsze jest wart przynajmniej dwa razy wiecej (jesli Pan dawal np. wyzywienie i narzedzia), a po drugie to nie byla jedyna powinnosc chlopa. Powinnosci feudalnych bylo duzo np. dostawa konkretnych produktow (ges na sw. marcina, ryby, drewno itp)
Z artykułu wynika że agrofakt najbardziej przyglądał się tym wielkoobszarowcom, dla których mały tradycjonalista który ma produkcję czy to roślinna czy zwierzęca zdecydowanie bardziej i rzetelniej przykładający się do swojej pracy i szanujący ziemię i to co mu oddaje powinien być zaorany jak jest w nagłówku artykułu. Gdzie ja jako jeden z tych mniejszych (40 ha) chciałbym zwrócić uwagę że to właśnie te małe gospodarstwa są kolebka rolnictwa i to ci mali rolnicy są ojcami i pionierami dzisiejszego rolnictwa i to ich powinno się wspierać i dawać lepsze ceny rynkowe, kiedyś unia za Tuska wprowadziła kwotę mleczna była to kwestia spora ale według mnie dobra bo tyle ile było podane tyle miałeś produkować ale właśnie Ci wielcy gospodarze chcieli więcej i więcej zarabiać a potem te skargi że kary za nadprodukcje to po co tyle krów mieli po co tak dobrze je karmili żeby wypompowac z nich jak najwięcej mleka a za tym idących pieniędzy. Nie jestem za PO ani za PiS bo każdy ma za uszami ale takie coś powinni też teraz wprowadzić albo jakieś limity na produkcję tucznikow, opasow, mleka albo tych obszarnikom zanizyc cenę a tym małym podnieść ja znacząco tak żeby była sprawiedliwość a nie ze jedni bogaca się na drugich mieli układy pokupowali pgry i teraz chcą być panami i małe prężnie działające gospodarstwa pozbawić pracy pasji i zaorac miedze żeby mieć więcej i więcej. Spokojnie nazrecie się ziemi jak trumna się wam zapadnie także nic straconego i wszystko przed wami 🙂
Wyłącznie przedstawiliśmy wnioski raportu, którego nie byliśmy autorami. Raport jest Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej oraz Towarzystwa Ekonomistów Polskich.
Natomiast prawdą jest, że polskie rolnictwo zdominowane jest przez mały areał. Gospodarstwo, które Pan posiada – czyli 40 ha – wg polskiej statystyki jest 4 razy większe od średniej krajowej. Gospodarstw o wielkości jaką Pan posiada jest w Polsce tylko +/- 35 tysięcy. Pan jest już dużym rolnikiem i życzymy Panu, by nadal się Pan rozwijał. Bo mimo wszystko lepiej się gospodaruje na 40 ha niż 10 ha. A jeszcze lepiej na 60 niż 40 ha. Dlatego w dużym stopniu się z Panem zgadzamy.
u nas na południu mało kto ma swojego 40 ha, będzie po kilku na gminę którzy z dzierżawami „na gębę” mają 40 ha. Reszta to maks 5 ha…. I tu wnioski z raportu się zgadzają. Ci na 5 ha też utrzymują rodziny bo głownie prowadzą sprzedaż bezpośrednią, więc mają całkiem inne marże na produktach. Ci którzy oddają do mleczarni to nawet przy 20 krowach cienko przędą bo wydajność od sztuki mamy marną. Do tego rozdrobnienie… 0,5 ha to już jest duży kawałek… Młodzi nie chcą się tak męczyć i idą do innej pracy a zostają tylko rodzice którzy ciągną do renty albo do póki zdrowie pozwoli. Potem to już tylko krzaki. Jeśli nawet na wiosce pozostanie jakiś pasjonat to teoretycznie nie ma problemu z rozwojem bo niby może brać wszystko…. Teoretycznie bo w praktyce u jednego może ale drugi obok nie da „bo się dorobi na jego własności”. Nawet jak da to rzadko spisze się z dopłat, a czasem nawet oczekuje rekompensaty że sobie siano mógł zebrać… No i miedzy nie da się zaorać żeby kosić naraz 5 ha tylko każdy z osobna trzeba po 30 ar.
Tak więc kolejny wniosek z raportu po cichu się realizuje… Koncentracja postępuje ale nie w sposób w który oczekiwałby rolnik…
A jakoś nie chce się mi wierzyć że nagle warunki pracy nawet na takich 20 ha gospodarstwach będą na tyle atrakcyjne że zaczną się one odradzać w stopniu na tyle dużym żeby wyżywić miasta i wioski podmiejskie. Więc wielcy rolnicy będą cały czas potrzebni…
Jest sie dobrym to sie opłaca a jak ma sie takie małe to lepiej iśc do roboty i ewentualnie po robocie cosi robić
Mali niech sprzeda większemu i do pracy. No spoko mogę na to pójść Leszek1000. Sprzedam ci moje hektarki po cenie 354zł za m2. I do pracy! To się nazywa wyzysk. Powiedz nam ile Ty płacisz swoim pracownikom na roli. 1200 Netto? Się odezwał biznessman roku. Globalista rolny. Później taki biznessman w dziurawych rajtuzach będzie dyktował ceny bo konkurencji nie będzie. Większy ma się bogacić, a mniejszy ma zdychać. Ty powinieneś wykładać na jakimś Uniwersytecie swoje teorie.