Przeprowadzka z miasta na wieś – to się udaje

Przeprowadzka z miasta na wieś oraz rozpoczęcie hodowli zwierząt i uprawy roślin to czasami decyzja oznaczająca porzucenie dotychczasowego stylu życia i podjęcia całkiem nowego wyzwania. Ułatwieniem może być fakt iż, rodzina wywodzi się ze wsi i osoba powracająca z miasta jest już w jakiś sposób zmotywowana do rozpoczęcia nowego etapu w swoim życiu. Poznaj dwie historie mieszkańców miasta, którzy przenieśli się na wieś.

Stanisław Karolak ze wsi Borówek w gminie Bielawy w woj. łódzkim zarządza stadem ponad 50 krów dojnych. Wcześniej mieszkał w skierniewickim bloku.

– Kilka lat temu kupiłem to gospodarstwo – mówi hodowca. – Wcześniej pracowałem jako operator koparki w Skierniewicach, a także przy budowie autostrady A2. To była dobra praca, jednak w trakcie tej budowy podwykonawcy zaczęli mieć problemy z płatnościami ze strony głównych wykonawców trasy. Wszystko przez wycofanie się chińskiego wykonawcy firmy Covec. Nagle pozostałem bez pracy i także bez funduszy.

Pan Karolak przemyślał wraz z żoną przeprowadzkę z miasta na wieś. Wspólnie postanowili, że wyjadą z miasta i zaczną hodowlę krów mlecznych.

Wychowywałem się w rodzinie rolniczej pod Skierniewicami, więc miałem już pewne doświadczenie w takiej pracy, a poza tym lubię pracę przy krowach i w gospodarstwie.

Stanisław Karolak

Przeprowadzka z miasta na wieś by hodować krowy

Najpierw postawił nową oborę.

– Którą zapełniłem najpierw 13 sztukami bydła potem stado powiększyło się do 36 sztuk. Od tej pory mleczarnia zaczęła sama odbierać mleko. Dziś gospodarstwo posiada ponad 50 sztuk dojnych (37 krów dojonych plus zasuszone) do tego jałówki i cielęta.

przeprowadzka z miasta na wieś

Stanisław Karolak przeprowadził się z miasta na wieś i prowadzi hodowlę krów, którą bardzo lubi


Hodowca trzyma krowy HF czarno- białe, czerwono-białe i rasy Montbeliarde.

 – Rasa krów Montbeliarde świetnie się sprawdza, na poziomie nawet ponad 9 tys. litrów mleka rocznie od sztuki. Poza tym krowy tej rasy bardzo szybko się uczą i są bardzo wytrzymałe kondycyjnie i zdrowotnie. Dla przykładu mogę powiedzieć, że 2 sztuki po drugim wycieleniu jako pierwiastki dały prawie 10000 litrów mleka, więc ich wydajność jest bardzo dobra.

Hodowca uważa, że zróżnicowanie stada pod kątem ras daje bardzo dobre efekty jeżeli chodzi o wydajność krów.
Uważam, że  stado powinno nie powinno opierać się na jednej rasie dlatego trzymam HF-y, które są także bardzo wydajne jednak znacznie bardziej wrażliwe na choroby czy jakość podawanej paszy niż Montbeliardy. Myślę jeszcze by wprowadzić kilka sztuk Simentali. To są piękne masywne krowy, z wysoką zdrowotnością nóg, ale często okazują swoją dominację. Masa robi swoje.

Dzisiaj hodowca uważa, że najważniejsze jest odchowanie młodzieży i właściwe przygotowanie sztuk zasuszonych do kolejnej laktacji.
– Tak, aby ciele było zdrowe musi napić się siary, a dodatkowo taka hodowla powinna opierać się na perfekcyjnie dopracowanym odchowie cieląt. Nawet przy bardzo dobrze dobranej genetyce, w pierwszym okresie życia zaniedbując właściwy odchów cielaków można zepsuć zdrowie oraz w konsekwencji efektywność i jakość produkcji mleka.

Z miasta na wieś - to wymaga odwagi

Krowy rasy Montbeliarde bardzo szybko się uczą i są bardzo wytrzymałe kondycyjnie i zdrowotnie.

Z miasta na wieś żeby się uczyć

Hodowca uważa, że przeprowadzka z miasta na wieś wiele mu dała. Wskazuje, że, mimo pewnego przygotowania, musi się jeszcze dużo uczyć w sferze hodowli bydła.

W Polsce jest opinia, że powinno hodowcy wystarczyć 50 krów, a ja uważam, że dopiero ferma o ilości przynajmniej 100 sztuk ma ekonomiczną rację bytu.

Stanisław Karolak

-Poza tym hodowcy są obarczeni zdecydowanie za dużą ilością biurokracji – przyznaje hodowca. Potrzebujemy roku aby skompletować dokumentację i wszelkie pozwolenia aby ruszyć z projektem budowlanym nie mówiąc już o wymaganiach związanych ze środowiskiem naturalnym, które spędzają producentom rolnym bardzo często sen z powiek.

Hodowca póki co nie ma jednak planów rozbudowy gospodarstwa.

Chciałbym kupić ziemię jednak jest to nierealne – mówi z uśmiechem Stanisław Karolak. – Wciąż zastanawiam się nad wieloma rozwiązaniami, które chciałbym wprowadzić. Na razie są to tylko marzenia.

Przeprowadzka z miasta na wieś i gospodarowanie na peryferiach jest bardzo uciążliwe i wymaga dużego samozaparcia – tak twierdzi wielu hodowców, którzy mają swoje gospodarstwa na przedmieściach miast.

Jest to także przypadek Romana Łepskiego ze Starego Adamowa, który prowadzi hodowlę bydła mlecznego w pobliżu Aleksandrowa Łódzkiego.

Miasto nie dla hodowcy

– Nasze gospodarowanie zaczęło się od tego, że oboje z żoną przejęliśmy gospodarstwo hodowlane po teściach w roku 1998. Wcześniej pracowałem w różnych firmach w Łodzi, ale po „przewrocie Balcerowicza” postanowiłem, że przeprowadzę się z miasta na wieś i tam zostanę. Przejęliśmy te 9 ha i to gospodarstwo zaczęliśmy udoskonalać. Kupiliśmy sprzęt i maszyny. Potem udoskonaliłem oborę. Minęło 15 lat i mogę powiedzieć, że mam już spore doświadczenie jako hodowca krów mlecznych.

Roman Łepski narzeka, że prowadzenie gospodarstwa w pobliżu większego miasta to niezbyt dobry pomysł

Roman Łepski narzeka, że prowadzenie gospodarstwa w pobliżu większego miasta to niezbyt dobry pomysł

W tej chwili ma łącznie 45 ha ziemi w tym ok. 35 ha dzierżaw oraz resztę na własność. Specjalizuje się w hodowli bydła mlecznego – 50 sztuk bydła w tym 25 krów mlecznych ras Hf czarno białej, czerwono – czarnej oraz kilka sztuk krów rasy Jersey oraz kilkanaście sztuk jałówek i cieląt.

Na pytanie, czy hodowla krów mlecznych i produkcja mleka jest opłacalna, hodowca tylko się krzywi i mówi, że to praca właściwie dla pasjonatów, którzy kochają ten typ zajęcia.

– Dość powiedzieć, że wszelkie naprawy sprzętu rolnego oraz remonty budynków przeprowadzamy własnym sumptem tak by było taniej.

Produkcja mleka nie zapewnia rozwoju

A przecież Roman Łepski, któremu zamarzyła się przeprowadzka z miasta na wieś, dostarcza bardzo dobrej klasy mleko do łódzkich Zakładów Mleczarskich Jogo i to w sporej ilości ponieważ przeciętna wydajność od sztuki rocznie wynosi ponad 8 tys. litrów.

– Zysk dla nas jest tak niski, że prawie nic nie zostaje i można powiedzieć, że właściwie korzystamy z naszych udziałów w spółdzielni, które teraz wynoszą około 300 tys. zł. Możemy pomarzyć tylko o zakupie nowych maszyn czy rozbudowie gospodarstwa.

Z miasta na wieś - czasami hodowla jest mało opłacalna

Roman Łepski hoduje krowy i produkuje mleko, ale nie jest zadowolony z aktualnej ceny jaką oferuje mleczarnia

Hodowca podaje dwie przyczyny słabej kondycji zarówno jego gospodarstwa jak i wielu innych w okolicy Aleksandrowa łódzkiego.

– Chcielibyśmy powiększyć areał gruntów, ale praktycznie nie jest to możliwe gdyż w regionie Adamowa Nowego i Starego nie ma ziemi na sprzedaż, co najwyżej działki rekreacyjne, co jest typowe dla okolic większych ośrodków miejskich. Miasto Aleksandrów Łódzki zagarnia coraz więcej ziemi by zwiększać swoją powierzchnię. Innym problemem jest wykup ziemi pod dopłaty. Na takich polach nic nie rośnie, a przecież tacy rolnicy jak ja mogliby dobrze je zagospodarować poprzez uprawianie roślin gospodarczych oraz przeprowadzanie właściwego płodozmianu.

Bardziej związać hodowcę ze spółdzielnią

Przy cenie mleka poniżej 1,20 zł za 1 kg mleka trudno się spodziewać zysków, które można by przeznaczyć na rozwój gospodarstwa.

Roman Łepski

Przeprowadzka z miasta na wieś była dużym wyzwaniem, ale teraz pojawiają się inne problemy. Jednym z nich jest zdaniem rolnika słabe przywiązanie producenta mleka do spółdzielni.

– Chodzimy na zebrania w spółdzielni ale to wszystko. Nikt praktycznie nie interesuje się czy mamy jakieś potrzeby czy chcielibyśmy coś zmienić ulepszyć w hodowli czy produkcji. Nie mówiąc już o premiach za dobrą jakość sprzedawanego spółdzielni mleka. Zresztą ze spółdzielni odchodzi coraz więcej rolników więc udziały się zwiększają. Można by powiedzieć, że spółdzielnia ma więcej pieniędzy ze sprzedaży mleka dostarczonego przez członków czy produktów mlecznych swojej produkcji przeznaczonych na inwestycje. Jednak to tylko pozór ponieważ spółdzielnia bierze kredyty bankowe by się rozwijać więc tak naprawdę to naszymi pieniędzmi obracają banki i one najbardziej z tego korzystają. Na zachodzie wszyscy członkowie spółdzielni na prawdę korzystają ze swojego statusu i czują, że los spółdzielni zależy tylko od ich wkładu i pracy.

Zdaniem hodowcy polscy rolnicy są także poszkodowani w porównaniu do rolników niemieckich czy francuskich pod względem wysokości dopłat.

Polski rolnik dostaje znacznie niższe dopłaty niż rolnicy z Zachodu. My dostajemy dopłaty od areału, a nasi sąsiedzi od produkcji. Żeby polityka była jednakowa jak i nasze szanse – winniśmy dostawać też dopłaty do produkcji. Tymczasem dostajemy tylko do areału ziemi uprawianej w danym gospodarstwie. Inaczej jeszcze długo będziemy starali się dojść do takiego poziomu jaki oni mają teraz.

 

Czy artykuł był przydatny?

Kliknij na gwiazdkę, by zagłosować

Ocena 0 / 5. Liczba głosów 0

Na razie brak głosów. Możesz być pierwszy!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *