Rolne grupy producenckie – walka o przetrwanie i rozwój

Działalność ponad 1100 grup producentów rolnych w Polsce to z jednej strony powód do chwały i podziwu nad zaradnością rolników i producentów rolnych, ale z drugiej strony to prawdziwa droga przez mękę. Szczególnie jeśli chodzi o sprawy administracyjne czy finansowanie ich działalności.

Rolne grupy producenckie pod kontrolą

arimr

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zweryfikowała 1107 wniosków o przyznanie pomocy finansowej dla 193 wstępnie uznanych grup.

Pokazuje to przykład ostatniej kontroli jaką Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa prowadzi w sprawie wydatkowania środków unijnych przeznaczonych dla takich organizacji jak rolne grupy producenckie, natomiast Agencja Rynku Rolnego, która przejęła dokumentacje grup z urzędów marszałkowskich, przeprowadza proces w zakresie wstępnego uznania oraz uznania grup producentów.

Ustalono, że w przypadku znacznej części tych grup nie można potwierdzić racjonalności kosztów ani prawidłowości przyznawania pomocy. Do tej pory wydano 273 decyzje w sprawie ustalenia nienależnie wypłaconych środków.Jednak są rolne grupy producenckie, które tworzone były tylko po to, żeby uzyskać dotację. Jeśli takie przypadki zostaną udowodnione, te grupy będą windykowane. W tej chwili trwają postępowania administracyjne, które nie pociągają za sobą skutków w postaci konieczności zwracania pieniędzy.

To pierwsza taka całościowa kontrola zorganizowana przez MRiRW w całej historii istnienia grup producentów rolnych w Polsce.

– Problemy związane z przynależeniem do grupy producenckiej wynikają wynikają po pierwsze wprowadzenia embarga rosyjskiego w 2014 r. ale także z  ale również z tego w jakim momencie funkcjonowania grupy się znajdują. W większości inwestycje zostały dokonane, skończyła się pomoc i grupy już istnieją na rynku jak wszystkie inne podmioty. Muszą spłacać kredyty zaciągnięte na pokrycie udziału własnego w inwestycjach – mówił tłumaczy Mirosław Barański szef grupy producenckiej z Warmii.

Przeinwestowanie nie było dobrym pomysłem

Dzisiaj pewnie wielu zastanawia się po co było windować ceny inwestycji.

Wówczas dobre wrażenie robiło posiadanie inwestycji na kilkadziesiąt milionów. Niestety nie zwracało się wtedy uwagi na 25 proc. udziału własnego. Co innego jest 25 proc. od 10 milionów, a co innego od 20 milionów. Dzisiaj te kredyty trzeba spłacić a trudna sytuacja rynkowa przekłada się na kiepską sytuację finansową wielu grupprzyznał Mirosław Barański.

Działalność Spółdzielni Produkcyjnej Trzody Chlewnej „Jakość” z Bychlewa koło Pabianic pokazuje jak ważnym czynnikiem w tworzeniu tego typu organizacji producenckich było odpowiednie podejście założycieli do kwestii właściwej organizacji i funkcjonowania w pierwszym okresie tworzenia grupy producenckiej. Grupa producentów tuczników z Bychlewa, która  powstała w 2007 roku była pierwszym tego typu bytem gospodarczym  w woj. Łódzkim.

Rolne grupy producenckie sporo inwestowały w ostatnich latach w swój rozwój

Rolne grupy producenckie sporo inwestowały w ostatnich latach w swój rozwój

– Gdy tworzyłem grupę postanowiłem dać swobodę innym hodowcom zarówno w sprzedaży tuczników jak i w zakupie prosiąt – mówi twórca grupy Marcin Jach. Rolnicy mogli korzystać dowolnie ze swoich kontaktów handlowych. Po pewnym czasie, takie podejście do współpracy między hodowcami sprawiło, że ci rolnicy, którzy produkowali mniej tuczników z wolna zaczęli grupować się wokół tych, którzy ze względu na ilość wyprodukowanego żywca mogli uzyskać najlepsze ceny. Korzystali ze źródeł zbytu, które przynosiły największy dochód – dodaje M. Jach.

Trudne początki

Początki grupy nie były jednak proste.

 Nie wiedzieliśmy jak podejść do tworzenia takiej grupy od strony administracyjnej. Na szczęście bardzo pomogli nam urzędnicy z Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi, którzy zajęli się naszą grupą i pomagali rozwiązywać nasze problemy zarówno prawne jak i administracyjne.

Grupy jako organizacje branżowe starają się szukać dróg i możliwości współpracy, żeby rozwiązywać problemy.

– Trzeba korygować podstawowe rzeczy, takie jak chociażby kto może być nowym członkiem uznanej organizacji producentów, bo przepisy mówią, że ma być to producent – mówi Andrzej Pajewski Prezes grupy Sadeks. Jeszcze kilka tygodni temu wmawiano nam, że ma to być producent historyczny czyli ojciec nie może przekazać synowi gospodarstwa, a ten niejako z marszu przystąpić do organizacji. Całe szczęście udało się te przepisy ucywilizować, jednak nie powinno tak być, że 3 lata walczy się o taką głupotę.

Organizowanie producentów to ani wymysł polski ani ostatnich czasów, ani poprzedniego ustroju bo spółdzielczość w Polsce w tym roku liczy sobie około 150 lat.

W grupie siła

– Zawsze kiedy były kryzysy to ludzie starali się działać wspólnie, efektywnie tak aby poprawiać swoją sytuację – dodaje Andrzej Pajewski. Natomiast obecnie dzieje się coś zgoła odwrotnego. Może należałoby przypomnieć sobie co to jest ta grupa producentów, organizacja, spółdzielnia. Otóż ma podwójny charakter. Z jeden strony jest to zrzeszenie osób – bez względu na formę prawną jest to podstawa – które powinny mieć wspólny cel. Z drugiej strony jest to firma, którą te osoby prowadzą, żeby ten wspólny gospodarczy cel realizować. To co bardzo ważne, to osoby są współwłaścicielami firmy i tą firmą wspólnie zarządzają. Jeżeli w ten sposób popatrzymy na grupę to wydawałoby się, że członkowie którzy zorganizowali się i skorzystali z istotnej pomocy – wybudowali obiekty, kupili maszyny – powinni o swoje dbać. Jednak dzisiaj dzieje się coś zupełnie innego.

Dla przedstawicieli rolnych grup producenckich to zarówno dbałość o interes poszczególnych członków grupy oraz o efektywność grupy jako całej organizacji producentów.

– Sytuacja wielu grup produkujących owoce jest bardzo trudna – mówił Dariusz Szymański prezes Spółdzielczej Grupy Producentów Owoców „Nasz Sad”. – Muszą borykać się nie tylko z nadpodażą owoców i w konsekwencji niską ceną. Poza tym z brakiem rynków zbytu dla swoich owoców. Poza tym sporo grup jest mocno zadłużonych pod inwestycje jakie rozpoczęły znacznie wcześniej. Wobec tego szykuje się fala upadłości i przejęć zarówno nieruchomości należących do grup producenckich, a nawet pojedynczych gospodarstw sadowniczych będących członkami takich grup.

rolne grupy producenckie

Potrzeba inwestowania istnieje stale. Ważną rolę odgrywa pomoc instytucji państwowych dla rozwijających się grup

Potrzeba dalszych inwestycji

Rolne grupy producenckie nadal muszą tak inwestować by nie popaść w kłopoty finansowe.

– Hodowcy, których chciałem mieć w naszej grupie wcale nie byli pewni czy taki pomysł się powiedzie – przyznaje Marcin Jach. Poza tym nie byli też do końca przekonani co do moich zamiarów. Wszystko się zmieniło gdy w ramach PROW otrzymaliśmy wsparcie. W pierwszym i drugim roku 5 %, w trzecim roku 4 %, a w czwartym roku 3 % rocznej wartości sprzedanej produkcji wyprodukowanej w gospodarstwach członków naszej grupy. Koszty założycielskie grupy wyniosły łącznie ok. 30 tys. złotych. Zyski wygenerowane z naszej działalności hodowlanej i handlowej spowodowały wiele zmian. Zastanawiamy się jak zainwestować pieniądze jakie nasza grupa zaoszczędziła.

Rolne grupy producenckie mają obecnie coraz więcej trudności z generowaniem odpowiedniego zysku nie tylko z powodu embarga rosyjskiego, ale także z powodów formalnych i produkcyjnych.

 – Proces odejścia od produktu przeznaczonego na rynek rosyjski np. odmian Idared czy Gala będzie trwał co najmniej kilka lat – tłumaczył Michał Lachowicz, prezes konsorcjum Appolonia skupiające kilkanaście grup producentów owoców z całej Polski. W tym czasie sadownicy z naszych grup muszą produkować owoce i sprzedawać je w takich cenach by nie dokładać cały czas do interesu. Może się zdarzyć jeden rok góra dwa, w którym ceny będą niższe. Wtedy trzeba będzie nawet sprzedawać bez większego zysku. Jednakże taka „charytatywna” działalność nie może trwać kilka lat ponieważ żaden producent owoców tego nie wytrzyma.

Grupa silna od wewnątrz

Ważnym czynnikiem dobrego funkcjonowania grup producenckich jest spajanie grupy od wewnątrz.

Dzisiaj jeżeli rolnik należący do naszej grupy ma np. 20 tuczników na sprzedaż to w pierwszej kolejności staramy się sprzedać tą mniejszą ilość zwierząt. Potem dopiero sprzedajemy kilkaset sztuk jakie oferują najlepsi w naszej Spółdzielni. Takie podejście powoduje, że grupa cementuje się od wewnątrz. Mniejsi producenci mogą liczyć na wsparcie najlepszych z nas – twierdzi Marcin Jach.

Jak widać rolne grupy producenckie nie kroczą po drodze usłanej różami, ale bardzo często kolcami na które natykają się w trakcie swojej działalności członkowie tych organizacji. Jednemu trudno zaprzeczyć – trudniej mają pojedynczy producenci. Na pewno nie mają takiej siły przebicia jak grupy w negocjacjach cenowych z marketami, zakładami mięsnymi czy z przetwórniami owoców i warzyw. Dlatego możemy być pewni, że rolnicy nadal będą łączyć swoje siły by rozwijać swoje gospodarstwa i w konsekwencji by grupy rolne były coraz silniejsze.

 

 

Czy artykuł był przydatny?

Kliknij na gwiazdkę, by zagłosować

Ocena 0 / 5. Liczba głosów 0

Na razie brak głosów. Możesz być pierwszy!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *