Tranzyt ukraińskiego zboża za kaucję czy jak spirytus?

O to,  jak nie dopuścić do ponownego zalewu Polski ukraińskim ziarnem, zapytaliśmy osoby zaangażowane politycznie i zawodowo w sprawy rolnictwa. Wszyscy oczywiście są za pomocą w transporcie towarów rolniczych. Część uważa, że tranzyt ukraińskiego zboża za kaucję będzie najpewniejszym rozwiązaniem. Są też inne propozycje. Dowiedz się, jakie!

Transport ukraińskiego zboża przez Polskę był konwojowany, co według niektórych polityków jest złym rozwiązaniem. Uważają oni, że jedynie tranzyt ukraińskiego zboża za kaucję, i to dużą, daje pewność przewiezienia towaru poza naszą granicę do miejsca docelowego.

„Nie mamy problemu z tranzytem ukraińskiego zboża”

Robert Telus, minister rolnictwa i rozwoju wsi: Po 15 września na pewno zboża nie wpuścimy do Polski, co zresztą powiedział premier. Ale bardzo mocno chcę podkreślić, mówimy NIE zbożu do Polski! Przy czym tranzyt będzie możliwy i będziemy w nim pomagać. Dla unaocznienia, w lutym tranzyt wyniósł 114 tys. t, a w marcu — 120 tys. t. Natomiast w czerwcu, gdy był już zakaz importu towarów do Polski, tranzyt wyniósł 262 tys. t. To pokazuje, że nie ma problemu z tranzytem, i chcemy to jeszcze usprawnić w celu transportu zboża do centrum Europy lub poza nią. Ale nie, żeby zboże było wysypywane za granicą ukraińsko-polską lub ukraińsko-słowacką. Bo wtedy to nie jest korytarz solidarnościowy. To szkodzi naszym rolnikom, ale również całej UE.

Dr Jarosław Sachajko, poseł, Kukiz15, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi: Należy podkreślić, że Polska nie widzi problemu, aby ukraińskie zboże było sprzedawane w Europie Zachodniej. Nie mamy problemu z tranzytem przez Polskę, ale stanowczo nie zgadzamy się, aby zboże ukraińskie pozostawało w państwach przyfrontowych. Dużo zboża chcą kupić: Hiszpania, Włochy, Turcja, Chiny, niech więc ono tam dociera.

Dlaczego tranzyt ukraińskiego zboża za kaucję ma naprawić sytuację?

To, że Rosja przekształci konflikt zbrojny w globalną wojnę żywnościową, widać było już kilka miesięcy od jej ataku na Ukrainę. Zapowiedzią było zerwanie łańcuchów dostaw. Pewności można było nabrać w lipcu 2022 r. kiedy Rosja zaczęła utrudniać światu dostęp do zboża ukraińskiego. Zerwanie umowy zbożowej 17 lipca 2023 r. to kolejny etap zaostrzający kryzys żywnościowy.

Politycy dla AgroFakt.pl: Trwa wojna żywnościowa!

Jak zatem ratować sytuację? Którędy teraz ma być transportowane zboże ukraińskie do finalnych odbiorców?

„Na kraje UE sąsiadujące z Ukrainą będzie ogromny nacisk”

Wiktor Szmulewicz, prezes KRIR: Na pewno na kraje UE sąsiadujące z Ukrainą będzie ogromny nacisk. Bo nie ma możliwości wywozu ukraińskiego zboża i art. spożywczych inną drogą. Ubolewamy, że nasze sygnały nadawane od lat, a zwłaszcza w ostatnim roku, nie zostały wysłuchane. Kiedy to mocno apelowaliśmy o rozbudowę naszych mocy przeładunkowych na zboża i art. spożywcze nad Bałtykiem i poprawę infrastruktury drogowej oraz kolejowej. Wnosiliśmy do rządu, że budowę CPK należy odłożyć na czas wojny. Wszystkie środki należy skierować na rozbudowę portów morskich wraz z infrastrukturą. Budowa portu lotniczego w czasie wojny u sąsiadów jest najmniej potrzebną inwestycją w tym czasie.

„My na Bałtyku nie jesteśmy konkurencyjni”

Jan Krzysztof Ardanowski, poseł PiS, przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich: Przede wszystkim nie ma alternatywnych kierunków transportu zboża ukraińskiego dla portów czarnomorskich i delty Dunaju. Wszystkie inne są słabe, niewydajne. Nie są w stanie zapewnić takiego transportu pod względem ilościowym. Ukraińcy kanałem czarnomorskim wyeksportowali w ciągu roku ok. 38 mln ton zboża. Pojemność statków daje przewagę. Poza tym popatrzmy na geografię. Główni odbiorcy ukraińskiego zboża to: północna Afryka, Bliski Wschód i kraje Dalekiego Wschodu. Przez Morze Czarne, przez Dardanele czy Bosfor, do Kanału Sueskiego czy na Morze Śródziemne to bardzo blisko. My na Bałtyku nie jesteśmy konkurencyjni. Aby z Bałtyku dopłynąć do Afryki, trzeba pokonać dodatkowe kilka tysiące mil morskich, a to są określone koszty. Nie ma alternatywy realnej do szlaków transportowych przez Morze Czarne. Oczywiście część towaru można transportować lądem, ale to są ilości niewielkie w stosunku do eksportu morskiego.

„Polskie porty mają małe możliwości przeładunkowe”

J.K. Ardanowski: My chcemy pomóc Ukrainie, poświęcając więcej niż nas stać. Gdyby nie pomoc Polski, Ukrainy już by nie było. Chcemy pomagać Ukrainie w tranzycie, ale nie jesteśmy do tego przygotowani. Polskie porty mają małe możliwości przeładunkowe i w ostatnim roku to się nie zwiększyło. My możemy eksportować do 10 mln ton. Na tyle pozwalają nabrzeża, nota bene będące w zachodnich rękach. Rocznie możemy eksportować do 6 mln ton polskiego zboża. Jeśli nasze porty zajmą się przeładunkiem zboża ukraińskiego, to wstrzymają eksport polskiego. Wówczas znowu nasi rolnicy będą stratni.

Deklaracje UE, że pomogą nam w tranzycie, okazały się deklaracjami bez pokrycia. Prezydent Biden deklarował wybudowanie za amerykańskie pieniądze dużych magazynów zbożowych w pobliżu granicy ukraińskiej, aby tam złożyć ziarno, a potem bezpiecznie wysyłać w świat. Niemcy mówili, że dostarczą nam wagony specjalistyczne do przewozu zboża, bo w Polsce takich nie mamy. Miały być specjalne kontenery do transportu zboża. Miały być… i nic nie ma. My nie jesteśmy w stanie zwiększyć tranzytu przez Polskę. Oprócz tego wyraźnym łamaniem prawa jest to, że nawet to zboże, które tranzytem miało dojechać do Niemiec, Holandii czy innych krajów, zostawało w Polsce bez konsekwencji. Porwane kwity przewozowe. I to zniszczyło rynek, a przecież trwają żniwa.

Czy tranzyt ukraińskiego zboża za kaucję? Czy kontrole jak spirytusu?

W. Szmulewicz: Zamknięcie granicy unijnej po 15.09.2023 r. jest niemożliwe ze względu na stanowisko UE. Jednak zboże przywożone do Polski i przewożone dalej przez Polskę musi być kontrolowane w pełni (kaucje, monitoring), żeby nie doszło do zalania polskiego rynku, jak w zeszłym roku. Można zastosować rozwiązania, które obecnie są stosowane przy kontroli spirytusu wyjeżdżającego z gorzelni.

Tranzyt ukraińskiego zboża za kaucję wwozową

J.K. Ardanowski: Gdy wprowadzono elektroniczny dozór transportu, zboże było dowożone do Odry. Po zdjęciu nadzoru wracało do Polski pod wskazany adres. Polska ma prawo do bronienia własnego rynku. Według mnie bezpieczny i pewny będzie tranzyt ukraińskiego zboża za kaucję wwozową. Na granicy przewoźnik płaci poważną kaucję, która jest zwracana, gdy towar dotrze do portu lub docelowego miejsca, i tam zostaje zmagazynowany.

Mirosław Maliszewski, poseł PSL: System kaucyjny jest nadal możliwy do wprowadzenia. Przypominam, że polega on na obowiązku wpłaty kaucji w wysokości 1 tys. zł od każdej tony produktu wjeżdżającego na terytorium Polski i oddaniu jej po wywiezieniu produktu z naszego kraju. To skutecznie zniechęciłoby do pozostawienia towaru u nas. Zwyczajnie byłoby to nieopłacalne.

Czy system kaucyjny ma sens?

Ajchler Romuald, poseł Lewica: Jestem za tym, żeby wprowadzać każdy system, który będzie powodował uszczelnienie tego handlu. Trzeba zaznaczyć, że tu cały czas chodzi o finanse, nie o produkty. O tym, że produkty ukraińskie mają wpływ na obniżenie wartości produktów polskich, to już się przekonaliśmy.
Bez względu na to, jakich sankcji lub ograniczeń byśmy nie zastosowali w stosunku do importerów czy ładunków, które idą przez Polskę, to nie jesteśmy w stanie w pełni tego kontrolować. Nie jesteśmy w stanie za każdym samochodem wysłać konwoju, bowiem w grę wchodzą sprawy ekonomiczne. A polskie firmy, które  interesują się zakupem zboża przede wszystkim tańszego, bardzo dobrze sobie z tym radzą. W efekcie gros zboża zostaje w Polsce, stanowiąc żywą konkurencję dla polskich rolników.

„Potrzebujemy rozwiązań na poziomie ponadeuropejskim”

Paulina Hennig-Kloska, posłanka Polski 2050 Szymona Hołowni: Jeśli chodzi o tranzyt, musimy mieć skuteczne mechanizmy, których nie da się wdrożyć bez zaangażowania właśnie krajów ościennych. Dlatego potrzebujemy rozwiązań na poziomie UE. Oczywiście nie chodzi o tranzyt, który dojedzie do Niemiec i wróci do Polski. Więc musimy współpracować na poziomie UE. Natomiast problem polega na tym, że w naszych magazynach portów morskich zalega wciąż węgiel i nie ma miejsca na składowanie zbóż. Mało tego, ta cała infrastruktura, która miała powstać, żeby te zboża było gdzie przechowywać, transportować i zwiększyć możliwość transportu przez Polskę, nie powstała. A jednocześnie nie doszło do systemu kaucyjnego.
Więc póki co, z tego co widzę, minister rolnictwa bawi się gaśnicą i  w ten sposób udaje, że ugasi pożar w rolnictwie. A pożar jest tak naprawdę poważny i to nie jest powód do żartu. Potrzebujemy solidnych instrumentów, przepustowości. Jednak też negocjacji na poziomie jeszcze ponadeuropejskim o odblokowaniu szlaku czarnomorskiego. We współpracy transatlantyckiej, we współpracy z Turcją — przyciskania, by puścić ten transport, który szedł dotychczas przez Morze Czarne, ponieważ ciężko będzie go całkowicie zastąpić drogą lądową.

M. Maliszewski: Moim zdaniem problem braku eksportu zboża z Ukrainy do Afryki trzeba rozwiązać w drodze negocjacji. Muszą w nich wziąć udział choćby Turcy, którzy mają kilka asów w rękawie: dostęp do Morza Czarnego, silną armię, poprawne stosunki z UE, Ukrainą, Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Polska powinna w tym aktywnie uczestniczyć, zwłaszcza na forum Unii Europejskiej i NATO. To zadanie dla naszej dyplomacji i ministerstwa rolnictwa. Bez porozumienia ws. tranzytu zboża Morzem Czarnym czeka nas zalanie ukraińskimi produktami, czego doświadczyliśmy rok temu i doświadczamy nadal. Choćby z mrożonymi malinami.

Czytaj też: Za obecne przeceny na rynku zbóż w UE odpowiada m.in. KE

Czy artykuł był przydatny?

Kliknij na gwiazdkę, by zagłosować

Ocena 0 / 5. Liczba głosów 0

Na razie brak głosów. Możesz być pierwszy!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *