Za obecne przeceny na rynku zbóż w UE odpowiada m.in. KE
Po jednodniowej nadziei (18 lipca) na wzrost ceny zboża, znowu spada ona po równi pochyłej. Jak to możliwe, że gdy część świata zmaga się z kryzysem żywnościowym, ceny najważniejszego towaru — zbóż „lecą na łeb, na szyję”? Kto jest odpowiedzialny za tak drastyczne przeceny na rynku zbóż? Pytamy polityków.
Według polskich polityków, za obecne przeceny na rynku zbóż jest odpowiedzialna oczywiście Rosja, ale także… m.in. Komisja Europejska. Dowiedz się, jak ich zdaniem można rozwiązać obecną, coraz bardziej groźną sytuację dla polskich rolników.
Spis treści
Przeceny na rynku zbóż — kryzys żywnościowy się pogłębia
Umowa zbożowa pomiędzy Ukrainą, Rosją, Turcją i ONZ napawała optymizmem nie tylko jej sygnatariuszy. Dawała też lekki oddech unijnym krajom przyfrontowym. Jednakże jej zerwanie 17 lipca przez Rosję zaogniło konflikt, nie tylko na linii Rosja–Ukraina, i doprowadziło wbrew logice do przeceny na rynku zbóż. Dlaczego tak się dzieje?
Politycy dla AgroFakt.pl: Trwa wojna żywnościowa!
Oczywiście, Ukraina jest tu niewątpliwie ogromnie poszkodowana. Rosja blokuje eksport ukraińskiego zboża szlakiem czarnomorskim. Po pierwsze, bombarduje porty. Po wtóre — grozi statkom płynącym do portów ukraińskich, że będzie je postrzegać jako prawdopodobne transporty ładunków wojskowych.
Dlatego alternatywnie Ukraina „przerzuciła” eksport zboża m.in. do portów naddunajskich, które w odwecie rosyjscy żołdacy zbombardowali.
Ostanie dni to barbarzyńskie ponowne ataki bombowe Rosjan na elewatory zbożowe i spichlerze u ujścia Dunaju, w których spaliło się 40 tys. ton ziarna. Było ono przeznaczone dla państw afrykańskich, do Chin i Izraela.
Skoro także droga Dunajem nie jest bezpieczna, ponownie wzrasta zainteresowanie transportem lądowym. A ten najbardziej uderzy w Polskę i inne kraje UE graniczące z Ukrainą.
Żywnością gra Rosja, ale także KE, która pośrednio odpowiada za przeceny na rynku zbóż
Ponownie rodzi się więc obawa przed niekontrolowanym napływem ukraińskiego zboża na nasz rynek. Czy można było wcześniej temu zapobiec i uniknąć drastycznej przeceny na rynku zbóż?
Jan Krzysztof Ardanowski, poseł PiS, przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich: Za obecną sytuację odpowiada Komisja Europejska, która zniosła kwoty dostępu i bariery celne dla towarów ukraińskich na początku wojny. KE w geście Piłata umyła ręce. Śmieszne pieniądze wsparcia płynące do nas z UE niczego nie ratują. Kiedy zaapelowaliśmy o pomoc w eksporcie ziarna do Afryki, to KE oznajmiła, że nie jest zainteresowana, bo jej się to nie opłaca. Według niej z problemem mają się uporać kraje członkowskie.
„UE celowo próbuje destabilizować nasz rynek”
Dr Jarosław Sachajko, poseł, Kukiz15, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi: Unia Europejska celowo próbuje destabilizować nasz rynek. Zaniechania Komisji Europejskiej, które miały miejsce po uwolnieniu rynku europejskiego dla produktów z Ukrainy, również miały temu służyć. Unia Europejska miała zorganizować transporty solidarnościowe/humanitarne, ale tego nie zrobiła. Moim zdaniem celowo, aby pokazać m.in. polskim rolnikom, że wejście Ukrainy do UE, o co zabiegała Polska (wszak byliśmy, bo już z powodu braku zgody na ekshumację pomordowanych Polaków na Wołyniu, nie jesteśmy ambasadorem Ukrainy do integracji z UE), jest niebezpieczne dla rolników UE.
„UE wychodzi poza umowy traktatowe”
J. Sachajko: Uważam jednak, że wejście Ukrainy w skład UE nie musi być niebezpieczne dla polskich rolników. Jeśli będzie prowadzona racjonalna polityka produkcji i eksportu żywności, wówczas Ukraina nie będzie dla nas zagrożeniem. Zmiany powinny zajść zarówno na poziomie polityki KE, która nie może wykończyć rolników porozumieniem z państwami Mercosuru, jak i naszej krajowej. Polskie małe i średnie rolnictwo powinno postawić na żywność bardzo wysokiej jakości, skierowaną na rynek wewnętrzny i europejski, a produkcja wysokotowarowa powinna być skierowana na eksport do Afryki i Azji dzięki wybudowaniu tam polskich centrów przechowalniczo-dystrybucyjnych. Należy pamiętać, iż jakiekolwiek dogadywanie się z Rosją zawsze kończyło się dla Polski źle. Rosja, stawiając światu warunki, jest jak lew mówiący, że u niego w klatce można spokojnie spać. Wystarczy mu dać tylko trochę jeść i jest się bezpiecznym.
Poza tym ten termin zakazujący importu pewnych towarów z Ukrainy, ustalony do 15 września br. jest bezpośrednio skorelowany z wyborami parlamentarnymi w Polsce. Nie ma bowiem innego merytorycznego argumentu, dlaczego zakaz importu kilku ukraińskich produktów kończy się właśnie 15 września. Połowa września to nie jest czas, gdy w Europie brakuje zboża. Do zbioru pozostanie jedynie kukurydza, magazyny będą pełne. Wybranie daty 15 września to jest polityczne zachowanie podyktowane spodziewanym terminem wyborów w Polsce na 15 października. Takim postępowaniem UE wychodzi poza umowy traktatowe. Ważne jest, że polski rząd porozumiał się z pozostałymi państwami przyfrontowymi i mówimy jednym głosem, nie zgadzając się na tę destabilizację, do jakiej prowadzi KE.
Czy możliwe jest wstrzymanie przeceny na rynku zbóż?
Co zrobić, aby ratować polskich rolników przed destabilizacją rynku i spadkiem cen zbóż, a przez to brakiem rentowności gospodarstw?
Jakie jest Pani/Pana zdanie odnośnie decyzji obecnego rządu dotyczącej zamknięcia polskiej granicy dla importu towarów z Ukrainy po 15 września? Jeśli UE nie zadecyduje inaczej?
„Bez względu na decyzję KE, rząd powinien podtrzymać decyzję o zakazie importu”
Romuald Ajchler, poseł Lewica: Jeżeli Unia Europejska nie podtrzyma decyzji co najmniej do końca roku i nie zamknie granic dla produktów rolnych — zboża i pochodnych, to bardzo osłabi polskie rolnictwo. Bowiem nie da się ukryć, że Ukraina jest dużą konkurencją dla polskiego rolnictwa. Każde więc poluzowanie tego typu działań powoduje, że tracą na tym rolnicy. Dochodzi do obniżki cen na produkty, w tym zboże, rzepak, słonecznik i inne kosztem polskiego rolnika. Dlatego jestem za tym, żeby podtrzymać decyzje rządu. Moim zdaniem rząd powinien zrobić wszystko, bowiem odpowiada za to, co się w kraju dzieje. Czyli bez względu na decyzję KE, rząd powinien podtrzymać decyzję o zakazie importu.
Dlaczego to jest ważne? Jesteśmy przecież w trakcie żniw i rolnicy już chcą sprzedawać zebrane plony. Mają bowiem kredyty, zobowiązania finansowe, z których powinni się wywiązać i muszą się wywiązać w stosunku do swoich wierzycieli. Dlatego brak zakazu wwozu skutecznie będzie im w tym przeszkadzać. Nie wiadomo jeszcze, o ile procent zboże jeszcze może potanieć, a to, że tak się stanie, to jestem tego pewien. Jestem pewien tego, że Ukraina będzie robić wszystko, aby swoje produkty sprzedać. A my powinniśmy robić wszystko, aby przeciwdziałać spekulacji na rynku zbożowym w Polsce i nie dopuścić do tego. A więc w tej kwestii, jeśli chodzi o sprawy handlu z Ukrainą, jestem po stronie rządu.
Niestety, minionych kilka miesięcy zostało „przespanych”
Mirosław Maliszewski, poseł PSL: Minister Telus chwali się, że niezależnie od decyzji UE ws. zakazu importu, Polska nie pozwoli na przywóz zboża do nas. Obawiam się, że te zapowiedzi nie będą skuteczne, bo ta propozycja jest trudna do realizacji. Nie da się zagwarantować eskorty z policji i innych służb dla setek bądź nawet tysięcy transportów. Będą one w dużej mierze rozładowywane w krajowych silosach, zajmując miejsce naszemu produktowi. Niestety, minionych kilka miesięcy zostało „przespanych”. Albowiem nie utworzono korytarzy transportowych dla tranzytu do portów, nie prowadzono merytorycznej dyskusji w ramach Komisji Europejskiej, problemu nie zauważał dostatecznie uważnie Komisarz ds. Rolnictwa J. Wojciechowski. Samo spotkanie kilku ministrów rolnictwa z krajów przygranicznych to za mało. Nie utworzono większego bloku, zwłaszcza z udziałem silnych krajów, np. Francji, Hiszpanii, Włoch czy Niemiec. Niestety, nie wprowadzono także krajowego systemu kaucyjnego, który zniechęciłby do nielegalnego eksportu do Polski.
„Wydłużenie tej blokady przynajmniej do końca roku”
Paulina Hennig-Kloska, posłanka Polska 2050 Szymona Hołowni: Musimy doprowadzić do sytuacji, żeby chronić własne rolnictwo. Nie można doprowadzić do tego, żeby to zboże zalało nasz rynek krajowy. Dlatego że dochodzi do sytuacji takiej, że nasi rolnicy tracą, a konsumenci nie zyskują.
Więc rząd powinien oczywiście siadać przy stole w Brukseli, mając tę koalicję państw przygranicznych i wymusić na Brukseli:
- po pierwsze — najważniejsze — wydłużenie tej blokady przynajmniej do końca roku na zalewanie polskiego rynku;
- po drugie — skuteczne rozwiązanie tranzytu tego zboża, aby utrzymać względnie dobre ceny na rynkach światowych i przede wszystkim zapewnić dostępność zboża dla krajów Afryki.
„KE ma realnie, technicznie i logistycznie pomóc w tranzycie zboża!”
Jak należałoby rozwiązać problem, który coraz bardziej grozi nie tylko rolnikom i nie tylko polskim?
J.K. Ardanowski: Import do Polski zarówno zbóż, jak i rzepaku, owoców miękkich, mięsa drobiowego, czyli produktów destabilizujących polski rynek powinien być zabroniony. W przeciwnym razie, jeśli nie zatrzymamy tego, musimy być świadomi wszystkich negatywnych konsekwencji dla polskiego rolnictwa. Rozwaliliśmy rynek żywności w Polsce, a rząd wydaje miliardy na dopłaty pozwalające przetrwać do następnego sezonu. Trudno sobie wyobrazić ciągłe takie wypłaty w kolejnych latach do gospodarstw, które są niszczone przez import z Ukrainy. Możemy pomagać, ale mamy obowiązek bronić własnego rolnictwa i rynku.
Jeśli Komisja Europejska chce, aby tranzyt lądowy chociaż w części rekompensował wycofanie się Rosji z umowy zbożowej i uniemożliwienie transportu przez Morze Czarne, to ma realnie, technicznie i logistycznie pomóc. Nie może przerzucać odpowiedzialności na kraje graniczące z Ukrainą. Trzeba to podkreślić — konsekwencją braku żywności w Afryce będą wielkie migracje do Europy. I tych migracji nikt nie zatrzyma. 50–80 mln ludzi czeka, aby przedostać się do Europy. Być może jest to element realizacji neomarksistowskiej polityki — poprzez sprowadzenie milionów ludzi z innych kultur. Zniszczą oni Europę, jaką znamy: opartą na chrześcijaństwie, rzymskim prawie i greckiej filozofii.
Zganianie na UE to typowa zagrywka polityków. Większość z nich i tak nie wie o czym mówi. Oczywiście wybrane bieżące interwencję są konieczne. Ale to najbardziej winni są politycy, którzy politykę rolną zmieniają w politykę wyborczą. Dość dowodów chociażby w Planie Strategicznym. np
definicja aktywnego rolnika, czy 225 euro do ha dla gospodarstw do 5 ha.