Zemsta Breżniewa, czyli wady i zalety MTZ-82 cz.2
Obowiązujące niegdyś trendy w budowie konstrukcji ciągnikowych nie zakładały serwisowania go w wyspecjalizowanych zakładach. Ciągnik musiał być prosty, żeby każdy mechanik mógł sobie z nim poradzić. Wręcz schematyczna budowa MTZ-82 potwierdza tą zasadę.
Uwaga! Ten tekst to część dalsza przeglądu popularnego ciągnika MTZ-82. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, przeczytaj część 1.
Ciągnik zbudowany jest banalnie prosto. Po podniesieniu kabiny widoczny jest silnik, który leży na półramie, korpus sprzęgła, skrzynia biegów i tylny most z przykręcanymi pochwami. Całość spięta miedzy sobą śrubami, składa się jak klocki.
Spis treści
Zmora ciągnika – hydraulika
Sporym mankamentem tego ciągnika jest układ hydrauliczny. To coś, co nieraz popsuło krew chyba największym fanom tego modelu. Osobnozespołowy moduł hydrauliki składał się ze zbiornika, na którym umieszczono pompę i trzysekcyjny rozdzielacz, regulator (pod siedzeniem kierowcy) i siłownik typu C-100.
Takie rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Do zalet należy to, że praktycznie wszystko jest na wierzchu i… widać skąd cieknie. Bo właśnie przecieki to bolączka tego ciągnika. Oczywiście są na nie sposoby- ale o tym także wspomnę innym razem.
Pompa hydrauliczna posiadała wyłącznik i warto było z niego korzystać. W przeciwnym wypadku niepotrzebnie pracowała cały czas, co skracało jej żywotność. W zbiorniku był umieszczony siatkowy filtr, który trzeba było czasem płukać. Późniejsze modele (duża kabina) miały filtr papierowy, którego częsta wymiana była już obowiązkowa.
Mówi się, że jak rozdzielacz nie cieknie, to nie ma oleju. Coś w tym jest, bo to był najsłabszy punkt całego systemu. Wieczne przecieki na przegubach mechanizmu, których nie można było opanować i zacinający się zawór przelewowy to główne bolączki hydrauliki MTZ-82.
Jednak pękające stalowe przewody hydrauliczne można było spokojnie zastąpić wężami ciśnieniowymi, a wycieki na śrubach łączeniowych zlikwidować właściwymi podkładkami miedzianymi, które zawierały miedź nie tylko z nazwy. Najprostszym testem na nie było to, że nawet te największe i najgrubsze swobodnie wyginały się w palcach, co zapewniało właściwe i skuteczne uszczelnienie.
Brudny olej przyczyną niedomagań MTZ-82
Bolączki zacinającego się zaworu w rozdzielaczu spowodowane były w głównej mierze brudnym olejem. Szlam i nieczystości powodowały także zacinanie się regulatora P-80 pod siedzeniem. Czasem wystarczyło wyczyścić w nim dwa kulowe zawory, przefiltrować olej, wyczyścić filtr i wszystko grało.
Gdy pod koniec lat 50. projektowano układ hydrauliczny tego ciągnika, w założeniach konstrukcyjnych był przystosowany do lekkich maszyn polowych. Te ciężkie, miały być obsługiwane przez Kirowce i ciągniki gąsienicowe. W naszych warunkach MTZ-82 dobrze radził sobie z 3, a nawet 4 skibowymi pługami typu Atlas czy B200, a nawet PHX.
Nie wszystko dziś podniesiemy
Trzeba jednak pamiętać, że ta wiekowa dziś konstrukcja nie była projektowana na czteroskibowe pługi obrotowe i ciężkie agregaty, z których dziś korzystamy. Umieszczony między zbiornikami paliwa standardowy siłownik hydrauliczny C-100 wystarczyło raz przeciążyć, żeby wywołać trwałe przecieki. Sprawę ratowało właściwie tylko kupno nowego, najlepiej typu C-110 o mocniejszej konstrukcji i udźwigu.
Ciągnik standartowo wyposażano w instalację pneumatyczną z wydajną sprężarką powietrza. Jej właściwe i długotrwałe działanie można było osiągnąć wyłączając ją, gdy jej praca nie była potrzebna.
MTZ-82 wyposażony był w tarczowy układ hamulcowy. To mechaniczny układ, rozwiązany na rozpierakach dociskających całą powierzchnię dwu tarcz jednocześnie.
Hamulce sprawne, gdy suche
W starym modelu z małą kabiną umieszczone na sterczących pałąkach lampy główne wpadały często w takie wibracje, że oświetlały boki, niebo, a nawet tył ciągnika.
Skuteczność hamowania zapewniały po dwie tarcze na każde z tylnich kół. Póki nie zostały zaoliwione pęknięciem któregoś z gumowych uszczelnień, działały. Jako ciekawostkę mogę dodać, ze takie same tarcze służyły do hamulców głównych (4), hamulca ręcznego (2)i blokady dyferencjału (2). Unifikacja części godna pochwały.
Wprowadzone w połowie lat 80. zmiany nieco ucywilizowały konstrukcję. Przede wszystkim zmieniono kabinę, do której zmieścił się już rosły traktorzysta i ze dwa worki ziemniaków lub od biedy pasażer. Panoramiczne szyby dawały doskonały widok wokół, ale także czyniły z kabiny terrarium. Na szczęście wprowadzono uchylaną boczną szybę, co poprawiło przewietrzanie kabiny. Wielu rolników także odetchnęło z ogromną ulgą, gdy wyprowadzono wylot tłumika prawie ponad dach.
Zegary rodem z czołgu
Od samego początku produkcji zestaw zegarów tablicy rozdzielczej mógł imponować. Zegar prędkości, zawierający obrotomierz i licznik motogodzin przypominał suwak logarytmiczny. I chyba tylko za jego pomocą mógł być logicznie odczytany. Osobne wskaźniki ilości paliwa, ciśnienia oleju, ciśnienia powietrza w instalacji pneumatycznej, amperomierz- zastąpiony później przez woltomierz, naprawdę robiły wrażenie.
Kierownica posiadała zmienny kąt pochylenia, co pomagało traktorzyście utrzymać się w fotelu. Sam fotel nie był zbyt obszerny, a jego oparcie kończyło się na wysokości nerek, natomiast był zadziwiająco dobrze amortyzowany. Oczywiście do czasu awarii jego skomplikowanej konstrukcji.
W starym modelu z małą kabiną umieszczone na sterczących pałąkach lampy główne wpadały często w takie wibracje, że oświetlały boki, niebo, a nawet tył ciągnika. W nowej kabinie umieszczono je w nowo zaprojektowanej masce. Oświetlały one już tylko drogę przed ciągnikiem. Niewiele przed. Na szczęście standardowe wyposażenie ciągnika w lampy halogenowe polepszało sytuację.
Dyskretny powiew cywilizacji – duża kabina
Nowy model, z dużą kabiną i maską, choć wyglądał jakby go Michał Anioł dłutem haratał, mógł się już podobać. Z braku dostępu do zachodnich ciągników i nowych traktorów, można powiedzieć, że był przez lata hitem sprzedaży w naszym kraju. Jego serwis, choć często wymagał uwagi, był banalnie prosty. Można go było naprawić za pomocą zestawu kluczy, młotka i własnego szwagra.
Ewenementem jest, że choć już pod inną nazwą i posiadający polot kowadła, jest produkowany do dziś w niezmienionej przez lata formie. W krajach o niskiej kulturze technicznej, w których rolnictwo nie wymaga skomplikowanej technologii i spełnienia unijnych norm emisji spalin, ciągnik ten nadal znajduje nabywców.
Obserwuj nas w Google News. Bądź na bieżąco!
W krajach o niskiej kulturze technicznej – ” Daj chłopu zegarek „
Jednak mimo wad jego prostota tanie części i wysoka żywotność silnika
Sprawia że chętnie jest kupowany
Są egzemplarze co po 40 lat bez remontu pracują
Ten ciągnik wyżywił całe pokolenia
Wielki szacun
Jestem jego fanem
banalnie prosty w obsłudze
Może i nie jest wygodny jak ładny zielony JD. Ale się nie psuje nic mój ojciec kupił nowego w 1986 i raz sprzeglo wymieniane. Pompa hydrauliczna też oryginał. A mamy jeszcze c 385 to padlina bez porównaniu
na kilka ha nie potrzebne nic lepszego…jakie pieniądze taki traktor…daje radę z pługiem obrotowym 3x 45 na zabezpieczeniu resorowym…telerzowka 2.7 m …agregat z siewnikiem 2.7 daje radę….co do hydrauliki cieknie i działa…wiadomo holand lepszy kilka razy droższy…