Marek Sawicki: nawet 40 proc. gospodarstw może zniknąć. Ratunkiem są biogazownie

Marek Sawicki, były minister rolnictwa, uważa, że w ciągu najbliższych lat nawet 40 proc. gospodarstw zajmujących się produkcją zwierzęcą zostanie zamkniętych. Żeby tego uniknąć, należy zwiększyć dotacje dla rolników na biogazownie rolnicze. Dzięki nim możliwa byłaby produkcja energii elektrycznej w ilości porównywalnej z elektrownią atomową – już w ciągu 3 lat, a nie 20.
Spis treści
Marek Sawicki przekonuje do biogazowni rolniczych
Od kilku lat jest Pan zagorzałym zwolennikiem budowy biogazowni rolniczych. Dlaczego ten temat jest tak istotny?
– Biogazownie to kwestia bezpieczeństwa energetycznego i ekonomicznego rolnictwa. Próbowałem namawiać prezesów spółdzielni mleczarskich do inwestycji w biogaz jeszcze przed kryzysem w 2022 roku. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie i ceny gazu drastycznie wzrosły, ci sami prezesi zaczęli narzekać na koszty. A przecież obecne technologie pozwalają na produkcję, oczyszczanie i sprężanie biogazu nie tylko w mleczarniach, ale nawet w średnich gospodarstwach utrzymujących 100–200 krów.
Biogazownie rolnicze kontra duże biometanownie
Jednak w Polsce więcej się mówi o instalacjach o dużej mocy niż o biogazowniach rolniczych zasilanych przez jedno lub kilka sąsiadujących gospodarstw.
– I jest to dla mnie niezrozumiałe. Słyszę o projektach wsparcia dla biometanowni powyżej 1 MW (megawata), a brakuje środków dla instalacji rolniczych do 0,5 MW. Biję się o te pieniądze dla rolników od dwóch lat w rządzie Donalda Tuska. A jednocześnie Orlen właśnie rozpoczyna konsultacje w sprawie zwolnień z pozwoleń środowiskowych dla instalacji do 10 MW. Niemal w tym samym czasie dostaję zaproszenia na inaugurację biometanowni 12 MW. To pokazuje, że znacznie łatwiej obecnie realizować takie instalacje przemysłowe niż małe biogazownie. A moim zdaniem te duże przedsięwzięcia działają na szkodę polskich rolników i na dodatek opierają się często na obcym kapitale.
Z czego wynika taka niechęć u Pana do dużych biometanowni?
– Jednym słowem: logistyka. Żeby zasilić biometanownię o mocy 12 MW, trzeba zwozić substrat z promienia kilkudziesięciu kilometrów, a nawet całego województwa. To oznacza setki ciężarówek o masie 40 ton na lokalnych drogach, które nie są do tego przystosowane. Do tego dochodzą uciążliwości zapachowe dla mieszkańców wynikające z transportu substratu. Natomiast mała biogazownia, np. o mocy 0,5 MW, bazuje na wsadzie z własnego gospodarstwa i najbliższej okolicy. To model rozproszony, bezpieczniejszy i tańszy społecznie. Na dodatek jeszcze znacznie redukuje odory związane z działalnością rolniczą.
40 proc. gospodarstw z produkcją zwierzęcą może zniknąć
Biogazownie rolnicze to też dobre źródło dodatkowych przychodów dla samych rolników, choć niestety także to droga inwestycja. Ale patrząc na niedaleką przyszłość, to taka inwestycja bardzo szybko może się zwrócić.
– Zgadza się. Kluczowy tu będzie rok 2028, kiedy obowiązkowe stanie się oznaczanie śladu węglowego, także w produktach spożywczych. Sieci handlowe będą wymagały od dostawców niskiej emisyjności i tu poświadczonej certyfikatami. Gospodarstwo posiadające biogazownię rolniczą staje się nie tylko zeroemisyjne, ale może nawet wykazywać emisję ujemną, wykorzystując poferment jako nawóz. Jeśli zatem szybko nie pomożemy stawiać gospodarstwom własnych biogazowni lub w ramach spółdzielni energetycznych, to rolnicy będą musieli płacić opłaty emisyjne lub oddawać obornik koncernom, płacąc im jeszcze za jego utylizację. A to w konsekwencji może doprowadzić do zamknięcia nawet 40 proc. gospodarstw zajmujących się produkcją zwierzęcą. Natomiast doświadczenia pokazują, że jak ktoś raz zrezygnował z chowu zwierząt, to już do tego raczej nie wróci.
Czy będzie więcej dotacji na budowę biogazowni rolniczych?
Skoro małe biogazownie rolnicze mają tyle zalet, to dlaczego nie stawiamy ich znacznie więcej niż obecnie?
– Odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z silnym lobbingiem na rzecz zewnętrznych ośrodków energetycznych. Orlen nie ma jeszcze lokalizacji, a już walczy o ułatwienia prawne dla gigantycznych instalacji. Wiem o wskazaniach lokalizacyjnych dla dużych biometanowni na zachodzie Polski. Tymczasem najprostszym sposobem na samowystarczalność energetyczną gminy są małe biogazownie, kilka wiatraków i fotowoltaika. Próbuję tłumaczyć poszczególnym ministrom, aby większe dotacje szły na biogazownie rolnicze, bo to także ma duże znaczenie dla naszego bezpieczeństwa energetycznego. Takie rozproszone, ale liczne źródła energii są znacznie trudniejsze do zaatakowania militarnie czy hybrydowo niż jedną wielką elektrownię. Jednak odnoszę wrażenie, że moje argumenty zupełnie nie trafiają do rządu.
Czy widzi Pan szansę na zmianę tego podejścia i zwiększenie dotacji dla rolników na biogazownie rolnicze?
– Proponowałem ministerstwu wykorzystanie środków z KPO na lewarowanie kredytów dla tysięcy małych biogazowni, zamiast zwracać niewykorzystane środki do Brukseli. Za 200 miliardów złotych, które planujemy wydać na atom, moglibyśmy zbudować system biogazowni o mocy przewyższającej elektrownię jądrową, i to w ciągu 3 lat, a nie 20. Niestety, w resortach brakuje zrozumienia, że to koło zamachowe dla całej gospodarki. Wszyscy „biegają z taczkami”, ale nikt nie wie, co na nie załadować.
To również Cię zainteresuje: „Rolnicy są zmuszeni płacić podwójnie”. Dopłaty na usuwanie folii trafiły do Sejmu.
FAQ: Marek Sawicki: nawet 40 proc. gospodarstw może zniknąć. Ratunkiem są biogazownie
Dlaczego biogazownie rolnicze są ważne dla rolników?
Biogazownie rolnicze przyczyniają się do bezpieczeństwa energetycznego i ekonomicznego rolnictwa. Zapewniają rolnikom dodatkowe przychody i mogą pomóc w uniknięciu zamknięcia gospodarstw w obliczu rosnących kosztów produkcji.
Jakie są różnice między biogazowniami rolniczymi a dużymi biometanowniami?
Biogazownie rolnicze są mniejsze, zasilane materiałem z własnych gospodarstw i okolicy, co zmniejsza koszty transportu i uciążliwości zapachowe. Duże biometanownie zaś wymagają przewozu substratu z daleka, co generuje większe problemy logistyczne.
Co może się stać, jeśli nie zwiększy się dotacji na biogazownie rolnicze?
Bez większych dotacji, wiele gospodarstw zajmujących się produkcją zwierzęcą może zamknąć działalność z powodu rosnących kosztów, co może prowadzić do zniknięcia nawet 40% z nich.
Czy biogazownie mogą pomóc w spełnieniu wymogów dotyczących śladu węglowego?
Tak, biogazownie rolnicze pozwalają na osiągnięcie zerowej emisji lub nawet emisji ujemnej, co będzie kluczowe, amikor w 2028 roku zacznie obowiązywać oznaczanie śladu węglowego w produktach spożywczych.
Czy są jakiekolwiek na to, że dotacje dla biogazowni rolniczych będą zwiększone?
Obecne działania lobbingowe na rzecz dużych instalacji odciągają uwagę od małych biogazowni. Jednak jeśli argumenty na rzecz dotowania biogazowni rolniczych dotrą do decydentów, można liczyć na większe wsparcie w przyszłości.







![23 tys. ha ziemi z KOWR w rękach gigantów. W wykazie Biedronka i Ikea [LISTA]](https://www.agrofakt.pl/wp-content/uploads/2025/12/Grunty-inwestycyjne-KOWR-dla-gigantow-w-tym-Biedronki-i-Ikei-300x150.jpg)

Należy was wszystkich zamknąć.
Jakim ratunkiem biogazownie dla rolników. Po jedno którego rolnika stacz na taką inwestycje i na zapewnienie ciogłej praczy takiej biogazowni , do tego to poczeba dużo gruntu i dużej hodowli zwierząt. Tego to mogom sie podjąć przeciebiorstwa rolne nie rolnik. Chyba ze produkty z Merkosulu bendziemy utylizowac w biogazowni . Panie Sawicki co za bzdury.
Rolnik to ma produkowaz i hodowac , zeby zapewnić żywność dla społecenstwa . A nie uczymywacz biogazownie dla której czeba przekazac dużo gruntów opsianych na biogazownie. Ile gruntów jest już wyloncone z produkci rolnej . Jak tak dalej Ministerstwo rolnictwa bendzie postępować ,to grozi głud i drożyzna.
Rolnik ma opsiewac grunty i hodować , by zapewnić wyrzywienie społeczeństwa. . A nie opsiewac grunty pod uczymanie biogazowni , Ile to już mamy gruntów wyłonczone z produkcji rolnej . Jak tak dalej pójdzie to grozi głód i drożyzna.
Bzdura
Niech Pan założy swoją biogazownie i pokaże.wszystkim ze ma Pan rację a nie tylko.lobbuje
I bardzo dobrze, nawet 80 % gospodarstw powinno zniknąć z mapy biznesu. Jestem przedsiębiorcą, który nigdy nie dostał dotacji, nikt w mojej branży nie pyta mnie czy było za mokro, za sucho, urodziło się za dużo, za mało, spadł grad, nawalny deszcze i wiele innych czynników. Rolnicy i dr Sawicki to jedyni tak roszczeniowi uczestnicy biznesu. 8 %, którzy tworzą 2 % PKB to jakaś aberracja. Do tego aby dzisiaj utrzymać się na rynku, prowadząc gospodarstwo wystarczy wątpliwe wykształcenie i wiedza. Rolnicy w większości to ignoranci, roszczeniowcy. A przecież to druga kategoria najbogatsza w Polsce po przedsiębiorcach. Panie Sawicki bądź szczery i powiedz raz jeszcze, że rolnicy to frajerzy, nieuki i pasożyty. Uważają że żywią nas, więc muszą mieć przywileje. A tak naprawdę są trucicielami i oportunistami by robić z nas wała. Niech padnie 80% gospodarstw i niech pójdą do innej roboty albo niech prowadzą jak ja biznes bez dotacji.
Włościanie, dajcie sobie siana z wymuszaniem dotacji.
chyba wypada zacząć od uchwalenia norm odoru czyli po prostu smrodu – każda biogazownia potrafi śmierdzieć i to często, nikt nie chce czegoś takiego bliżej niż kilka km od domu.
Bez ustalenia takich norm namawianie do budowania biogazowni jest chorym pomysłem.
owszem na zachodzie jest ich sporo – się tam właśnie są odpowiednie przepisy regulujące poziom smrodu.
wy ładnie piszecie a nic w tym kierunku nie robicie.Znam już ludzi którzy by chętnie postawili tylko jest problem z uzyskaniem pozwolenia bo plan zagospodarowania przestrzennego nie pozwala.