Czy Polacy będą stawiać na polskie mięso?

Spis treści
Czy utworzenie marki „Polskie Mięso” i obowiązek informowania o tym, skąd pochodzi mięso sprzedawane w sklepach, to dobry pomysł, aby wyjść z sytuacji kryzysowej w produkcji trzody chlewnej?
– Nigdy się nie zastanawiałam, skąd pochodzi mięso kupowane w markecie, ale chyba z Polski – mówi Stanisława Malinowska z Łodzi. – No bo jeśli kupuję mięso w sklepie na terenie Polski, to nie chce mi się wierzyć, żeby komuś opłacało się sprowadzać mięso z zagranicy, tym bardziej, że jest tanie…
Nie jestem przekonany, czy rzeczywiście powinno się dodatkowo oznakowywać produkty wytworzone z polskiego mięsa. Im więcej znaczków i im większe wymagania dotyczące opakowania, tym wędlina gorzej to znosi.
To, co zwróciło uwagę wielkopolskich producentów i przetwórców mięsa, to złe oznakowane produktów pochodzących z polskich hodowli. I fakt, że konsumenci przede wszystkim zwracają uwagę na cenę wyrobu, nie zdając sobie sprawy, że tanie produkty zawierają niewiele czystego mięsa.
– Jakość polskiego mięsa jest wysoko oceniana wśród zagranicznych odbiorców, tymczasem Polacy nie zwracają uwagi na to, co kupują – mówi Piotr Walkowski, prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej, organizotora Wielkopolskiego Forum Trzodowego, na którym temat został poruszony. – Tymczasem w wielu dużych sklepach na terenie Polski sprzedawane mięso nie pochodzi z naszego kraju. W oznaczaniu polskiego mięsa nie chodzi tylko o patriotyzm i wspieranie polskich hodowli, ale nasze polskie mięso jest lepsze, smaczniejsze i zdrowsze. Jednym z postulatów po Forum Trzodowym jest także zwrócenie uwagi, by pieniądze z Funduszu Promocji Mięsa Wieprzowego kierować wyłącznie na promocję polskiego mięsa.
Czym różni się polskie mięso, kupowane w małych sklepach przy ubojniach od tego kupowanego w marketach? Piotr Walkowski proponuje eksperyment.
– Kupmy 1 kg mięsa w markecie i 1 kg takiego samego gatunkowo mięsa od drobnego dostawcy i włóżmy je na dobę do lodówki – proponuje Piotr Walkowski. – A po dobie porównajmy odciek wody, wygląd i zapach…
Czy więc polskie mięso powinno być znakowane?
– Producenci wędlin mają obowiązek informowania, skąd pochodzi mięso, z którego ich wyroby są produkowane – mówi Krzysztof Lewandowski, współwłaściciel „Małej Masarni” z miasta Brzeszcze (woj. małopolskie). – Jednak do konsumentów taka informacja nie dociera. Konsumenci, którzy robią zakupy w dużych sklepach, przeważnie nie zastanawiają się nad tym, co jest w wędlinie i skąd pochodzi mięso – ważne, żeby było tanio. A w takich masarniach jak moja mamy takie receptury i takie produkty, że dobra kiełbasa może leżeć i pół roku i nic się jej nie stanie – choć tak tania nie jest, bo być nie może. Nie jestem przekonany, czy rzeczywiście powinno się dodatkowo oznakowywać produkty wytworzone z polskiego mięsa. Im więcej znaczków i im większe wymagania dotyczące opakowania, tym wędlina gorzej to znosi.
Bo jednak tradycyjne wędliny, wędzone dymem, nowoczesnych opakowań nie lubią.
– Kiedyś, w dawnych czasach, przywoziło się do sklepu uwędzone szynki bez foliowych osłonek w czystych pojemnikach i nikt od tego nie umarł – dodaje Krzysztof Lewandowski. – Dziś te prawdziwe, a nie malowane wędliny, źle znoszą pakowanie w gazie. Na dodatek takie małe firmy jak nasza są gnębione próbami zakazu wędzenia w sposób tradycyjny. Bo choć z jednej paczki papierosów jest więcej benzo(a)pirenów niż przy wędzeniu 200 kg wędlin, to walczy się z wędlinami, a nie papierosami.
– Ja myślę, że są już znaki takie jak „produkt polski” i to powinno wystarczyć – mówi pani Sylwia ze spółki KONKOL zajmującej się przetwórstwem mięsa w Kłębowie (woj. pomorskim). – Ale faktem jest, że do osób, które kupują w dużym sklepie, ta informacja już nie dociera.
Czy więc zasadne byłoby promowanie dobrych rodzimych hodowli i przetwórni mięsa oraz informowanie o powszechnych praktykach zastępowania mięsa w wędlinach substytutami typu MOM, wypełniaczami, ulepszaczami i konserwantami – tak jak tego chcą hodowcy i przetwórcy z Wielkopolski? Według nich, informowanie o jakości nabywanych produktów mięsnych powinno być zadaniem nie tylko Funduszu Promocji Mięsa Wieprzowego, a edukację należy rozpocząć od uczniów, by odpowiednio wcześnie wyrobić w nich postawy świadomych konsumentów.
A co Wy na ten temat sądzicie?
