Zielony Ład w sadownictwie i przyszłość kaptanu. Wywiad z Mirosławem Maliszewskim

Proponowany przez Unię Europejską Zielony Ład oznacza m.in. ograniczenie do 2030 r. ilości zużywanych nawozów i środków ochrony roślin. W przypadku substancji czynnych, wchodzących w skład środków ochrony roślin, ich liczba ma zostać zredukowana o 50% wobec dzisiaj dopuszczonych do stosowania w UE.
Jak sadownicy poradzą sobie z wyprodukowaniem owoców wysokiej jakości bez wielu fungicydów i insektycydów? Co sądzą polscy ogrodnicy o założeniach europejskiej idei Zielonego Ładu? Odpowiada Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej.
Spis treści
Zielony Ład a ochrona roślin
Jak sadownicy patrzą na Zielony Ład pod kątem wycofywania środków ochrony roślin nie mając alternatywy w niektórych przypadkach?
Mirosław Maliszewski (prezes ZSRP): Po pierwsze – już jesteśmy w Europejskim Zielonym Ładzie i tego się nie zmieni. Często dyskutuję o tym ze swoimi kolegami z Zarządu Związku, którzy postulują o wnoszenie uchwał prawnie go odwołujących. Chcą, abyśmy walczyli przeciwko niektórym zapisom, o których mówi ten Zielony Ład. Tego się nie odwróci, takie są trendy. Więc na pewno będzie dochodziło do dalszych eliminacji substancji czynnych. My walczymy ile możemy, tzn. my – jako Związek – i inni nasi partnerzy z Unii Europejskiej, będący odpowiednikami naszej organizacji w poszczególnych krajach. Wspólnie podejmujemy działania. Sadownicy włoscy, francuscy, belgijscy, niderlandzcy, niemieccy – my wspólnie działamy. Bronimy niektórych substancji czynnych. Ostatnio walkę wspólnie stoczyliśmy w sprawie utrzymania kaptanu.
Czy wycofanie kaptanu jest przesądzone?
Czy w takim razie możemy być spokojni, że kaptan będzie w użyciu?
M.M.: Nie jestem pod tym względem optymistą. Udało się odnośnie kaptanu na razie załatwić tyle, że w najbliższym czasie, tj. 2–3 lat, nie ma obawy o jego wycofanie. Ale czy taka decyzja nie zapadnie za 5 lat?
Jak poradzimy sobie bez wielu substancji czynnych?
M.M.: Obserwuję co robią inne kraje. Na przykład Niemcy uruchamiają duży program badawczy w zakresie preparatów naturalnych przeciwko chorobom i szkodnikom. Uważam, że postęp doprowadzi do tego, że takie preparaty biologiczne się znajdą. A jeśli się nie znajdą, to nastąpi naturalna eliminacja europejskiej produkcji. I wtedy będziemy uzależnieni od importu z krajów, które mają w nosie zasady obowiązujące w UE.
Ale my musimy się do tego przygotowywać.
Jako Związek z jednej strony walczymy o utrzymanie jak największej liczby substancji czynnych. Z drugiej natomiast mówimy sadownikom: pomału się przygotowujcie do tego, że niektórych grup preparatów już nie będzie. I uczmy się takiej technologii ochrony, premiujmy firmy, zwracam się do rządu, które prowadzą lub będą prowadziły badania w zakresie biologicznego zwalczania określonych patogenów czy szkodników. Trzeba to robić równolegle. Bo może być tak, że za chwilę nie będzie kaptanu i staniemy przed dylematem – co robić dalej? A my nie możemy sobie pozwolić na przestój. Wtedy będzie za późno. Musimy zmierzać ku jakiejś technologii, która kaptan zastąpi. Nie będzie to łatwe. Zdaję sobie z tego sprawę.
Zielony Ład wymusi przewagę biologicznej ochrony
Obserwuję tendencję wymuszającą przewagę biologicznej ochrony. Jednak uważam, że bardzo trudno będzie w ten sposób zwalczać wiele chorób i szkodników.
M.M.: Jeśli nie będziemy mieli kaptanu, to nie tylko po polskim sadownictwie, ale dokładnie tak samo mówią sadownicy z zachodniej Europy. Rozmawiałem ostatnio z moim niemieckim odpowiednikiem, prezesem niemieckiego związku sadowników, który uważa, że musimy być przygotowani na to, że za chwilę kaptanu nie będzie. A nawet na to, co już się dzieje w Niemczech. Mianowicie konsumenci nie dopuszczą aby kaptan był stosowany i nie będą kupowali owoców traktowanych tym fungicydem. Tego jeszcze w Polsce nie mamy, ale na to też trzeba być przygotowanym. W Niemczech to już się dzieje bardzo wyraźnie – konsumenci nie życzą sobie wykonywania zabiegów ochrony w sadach. Z chronionych chemicznie sadów nie chcą kupować owoców. Więc to są następne wyzwania. To nie tylko decyzje administracyjne o wycofywaniu substancji czynnych wymuszą nowe podejście do produkcji, ale też presja konsumentów na to wpłynie. Rynek wywrze na nas presję.
Wycofanie kaptanu z ochrony przedzbiorczej niczego dobrego nie wróży.
M.M.: Dokładnie tak. To jest dzisiaj największym wyzwaniem – co zrobić z chorobami przechowalniczymi? Z parchem w trakcie infekcji pierwotnych sobie poradzimy zabiegami zapobiegawczymi. Dodatkowo sprzedając owoce od września do października – też unikniemy problemu. Jednak aby przetrzymać jabłka do maja, czerwca, nawet lipca, bez odpowiedniej ochrony przedzbiorczej, bez rotacji substancji, z jednym fungicydem pozbiorczym – to może się nie udać. Nie ma na dzisiaj technologii bez kaptanu. To jest rzeczywiście prawda.
