Od kilkunastu lat rośnie areał upraw kukurydzy. Niestety jest ona przysmakiem dla dzikiej zwierzyny. Na niektórych polach szkody spowodowane przez jelenie i dziki powodują straty sięgające już 50% wartości plonów.
– Szkód mam coraz więcej i dzikiej zwierzyny też jest coraz więcej – mówi pan Piotr Groehl, rolnik z Zimnic Małych na Opolszczyźnie.
– Najbardziej znaczące na naszych terenach są szkody od dzików. Występują one zwykle na polach kukurydzy – mówi dr Zdzisław Biliński, dyrektor Oddziału Hodowli Roślin „Smolice” w Bąkowie.
– Ciężko znaleźć pola, na których zwierzyna nie wyrządzałaby szkody w większym lub mniejszym stopniu – wtrąca gospodarujący w Domaszowicach Janusz Sarnicki.
Klimat się zmienia i zwierzyny przybywa.
– Marcowe dziki, czyli te, które wyprosiły się po zimie, w ostatnich latach wszystkie przeżywają, bo nie ma mrozów – mówi Bernard Czirnia, prezes koła łowieckiego „Hubertus” w Opolu.
– Szkody wyrządzają głównie dziki i jelenie, więc interwencja myśliwych jest konieczna – stwierdza Konrad Dendera, rolnik i zarazem myśliwy z Brynicy.
Tegoroczna ciepła aura sprzyjała rozwojowi młodych dzików i jeleni. Susza spowodowała jednak, że na wielu obszarach były problemy z dostępem do wody.
– Dlatego tam szkód nie było, bo zwierzyna przemieściła się tam, gdzie wody było więcej. Za to w innej okolicy szkody były znacznie większe niż zwykle – zauważa Marek Bocianowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Prószków.
– Ogólnie szkody w tym roku były mniejsze, ale to tragedia dla rolników, bo z powodu suszy plony były niższe, a więc zyski również – stwierdza Wojciech Plewka, łowczy wojewódzki Polskiego Związku Łowieckiego w Opolu.
Rosnąca populacja dzików spowodowała, że myśliwi, którzy 10 lat temu pozyskiwali 6 tys. sztuk tych zwierząt, zaczęli zwiększać ich odstrzał.
– Dzisiaj pozyskujemy 12 tys. dzików i wciąż zwiększamy odstrzał – mówi Wojciech Plewka.
Szkody wyrządzane przez dziką zwierzynę w uprawach rolnych osiągnęły już kwotę 3 mln 200 tys. zł. Dla niektórych kół łowieckich to więcej, niż są w stanie zarobić na polowaniach dewizowych.
– W tym sezonie to już prawie 100 tys. zł – mówi Bernard Czirnia, prezes koła łowieckiego „Hubertus” w Opolu.
Dlatego wielu rolników nie domaga się pełni odszkodowań, bo zdają sobie sprawę, że członkowie kół musieliby dopłacać z własnej kieszeni.
– Koło zajmujące okręg łowiecki na terenie moich pól jest na krawędzi bankructwa – dodaje Janusz Sarnicki z Domaszowic. – Gdy wystąpiły szkody, nawet nie dochodziłem swoich praw. Porozumieliśmy się i umorzyłem tę szkodę.
– Nie ma skarg, nie ma momentów procesowych w sądach, rolnicy z myśliwymi dogadują się – mówi Wojciech Plewka, łowczy wojewódzki PZŁ w Opolu. – W tym roku było ok. 2,5 tys. protokołów wstępnych i zarazem ostatecznych.

Zgodnie z prawem łowieckim zwierzyna łowna należy do Skarbu Państwa, a tylko upolowane sztuki są własnością kół łowieckich.
Niektórzy rolnicy radzą sobie w ten sposób, że wspólnie z myśliwymi grodzą pola.
– Współpracujemy z Kołem Łowieckim nr 9 „Brzezina” – mówi dr Zdzisław Biliński. – Ja zakupuję siatkę i paliki, a koło łowieckie przysyła swoich ludzi, którzy grodzą. W tym roku ogrodziliśmy 120 ha kukurydzy. Straty na ogrodzonych plantacjach były dzięki temu niewielkie. Rzepaku nie grodziliśmy i faktycznie na niektórych plantacjach straty były znaczące.
Zgodnie z prawem łowieckim zwierzyna łowna należy do Skarbu Państwa, a tylko upolowane sztuki są własnością kół łowieckich. Mimo to to właśnie one wypłacają odszkodowania za straty. Dlatego zarówno rolnicy, jak i myśliwi uważają, że należy zmienić ustawę o prawie łowieckim.
A ty jak oceniasz 2020?Przeczytaj Sezon 2020 na plusie!
Dodaj komentarz