Czy polskie nawozy znikną z rynku?

Od dawna wiadomo, że Grupa Azoty ma problemy finansowe i jest poważnie zadłużona. Sytuacji nie poprawia fakt, że rynek jest zalewany tanimi nawozami, importowanymi m.in. z Rosji, z którymi polski producent nie ma szans konkurować. Zatem co dalej z polskimi nawozami? 

Czy polskie nawozy znikną z rynku? Czy jest szansa, aby Grupa Azoty podźwignęła się z problemów finansowych? Jakie jest stanowisko zarządu spółki w obliczu gigantycznych problemów? Sprawdzamy.

Reklama

Czy Grupa Azoty upadnie?

W ubiegłym tygodniu w Internecie można było przeczytać o problemach państwowego giganta i o tym, że pracownicy obawiają się masowych zwolnień. Ściśle mówiąc, sytuacja finansowa polskiego koncernu nawozowego jest niezwykle trudna. Na Grupie Azoty ciąży bowiem gigantyczny dług zaciągnięty na budowę fabryki Polimery Police. I chociaż zakład otwarto w ubiegłym roku, to inwestycja wciąż pozostaje niedokończona. Aktualnie zadłużenie Grupy Azoty wynosi około 10 mld zł. A ponieważ kredyty na budowę fabryki w Policach zaciągnięto pod zastaw innych zakładów Grupy Azoty, dług obciąża całą spółkę.

Poważne obawy wśród pracowników koncernu wzbudziło wystąpienie na początku lipca br. zarządów Grupy Azoty i głównych spółek koncernu do związków zawodowych o zawieszenie wybranych postanowień Zakładowych Układów Zbiorowych Pracy (ZUZP). Obecnie Grupa Azoty zatrudnia łącznie 15 tys. osób. Obawiają się oni masowych zwolnień w związku z trudną sytuacją finansową spółki.

Obawiamy się, że możemy podzielić los pracowników PKP Cargo — powiedział anonimowy pracownik Grupy Azoty portalowi money.pl.

Co się dzieje z Grupą Azoty?

Zarząd koncernu poinformował, że opracował plan naprawczy, w którym określono niezbędne działania zmierzające do poprawy sytuacji finansowej spółki. Jednak jego realizacja będzie związana z decyzjami dotyczącymi cięcia kosztów. I choć Grupa Azoty zapewnia, że nie planuje zwolnień masowych, to plan naprawczy bezpośrednio dotknie pracowników, poprzez ograniczenia ich świadczeń i wynagrodzeń. Bowiem propozycja zarządu Grupy Azoty zakłada, m.in. zawieszenie premii i nagród rocznych dla pracowników, wypłat odpraw emerytalnych i rentowych oraz wynagrodzeń za godziny nadliczbowe. Władze spółki zaproponowały także zawieszenie wypłaty wynagrodzenia chorobowego i 6-miesięcznego okresu wypowiedzenia dla pracowników zatrudnionych w Grupie Azoty co najmniej 20 lat. Według przedstawicieli „Solidarności” działającej przy zakładach w Puławach, takie cięcie wynagrodzeń doprowadzi do “naturalnych zwolnień grupowych”, gdyż ludzie sami będą odchodzić z pracy.

Plan naprawczy zawiera także szereg innych działań, mających na celu optymalizację kosztów i sprzedaży produktów spółki. Jednocześnie zarząd spółki prowadzi rozmowy zmierzające do podpisania długoterminowych porozumień z instytucjami finansowymi. Po podpisaniu docelowego porozumienia wdrożony zostanie długoterminowy plan restrukturyzacji, który ma umożliwić stabilizację sytuacji finansowej Grupy Azoty. Koncentruje się również na działaniach optymalizujących sprzedaż i poprawę relacji z klientami, co ma skutkować zwiększeniem i stabilizacją przychodów.

Czy polskie nawozy znikną z rynku?

Położeniu spółki nie sprzyja obecna sytuacja na rynku nawozów. Z powodu wysokich cen gazu oraz kosztów uprawnień do emisji CO2, oferta Grupy Azoty przestaje być konkurencyjna. Bowiem wysokie koszty podnoszą nakłady na produkcję m.in. nawozów mineralnych, co przekłada się na ceny produktów końcowych. Tymczasem rynek polski i europejski zalewają tańsze nawozy importowane z krajów spoza UE. Chodzi m.in. o  Chiny czy USA, ale także Rosję i Białoruś. Zwłaszcza import nawozów z Federacji Rosyjskiej osiągnął w ostatnich latach niepokojące rozmiary. Rodzi to obawy, że Rosja chce uzależnić Europę od swoich nawozów.

Tymczasem sektor nawozowy ma strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa żywnościowego kraju, zwłaszcza w przypadku wojny.

Jeśli produkcja nawozów w Polsce ustanie, to niezależność żywnościowa naszego kraju zostanie zlikwidowana. W polskim interesie leży więc ochrona Grupy Azoty, bo chodzi nie tylko o miejsca pracy, ale przede wszystkim o bezpieczeństwo żywnościowe kraju, które bez zagwarantowania dostaw nawozów nie może istnieć — zaznaczył Sławomir Wręga, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego w puławskich zakładach.

Czy będzie embargo na nawozy z Rosji?

Z tego powodu zarząd Grupy Azoty opowiada się obecnie m.in. za wprowadzeniem narzędzi ochronnych polskiego i unijnego rynku nawozów w kontekście importu z Rosji i Białorusi. Konkretnie na szczeblu unijnym proponuje się nałożenie 30% cła na nawozy sprowadzane z państw pozaunijnych do Europy. Na początku lipca br. Hubert Kamola — wiceprezes Grupy Azoty i prezes Grupy Azoty Puławy, został wybrany na stanowisko wiceprezydenta Fertilizers Europe, organizacji zrzeszającej największe europejskie firmy nawozowe. To m.in. w ramach tej organizacji prowadzone są działania mające na celu wprowadzenie sankcji na nawozy importowane spoza UE, a zwłaszcza z Rosji i Białorusi.

Jako Grupa Azoty jesteśmy członkiem Fertilizers Europe. Jest kilka podstawowych uwarunkowań naszego sektora, które dla wagi głosu muszą być reprezentowane przez stowarzyszenie na poziomie europejskim. Najważniejsze to: regulacje dla ochrony rynku przed nadmiernym importem, racjonalizacja oczekiwań w zakresie transformacji technologicznej, współpraca z COPA-COGECA tj. europejskim stowarzyszeniem rolników. To również współpraca w zakresie wspólnego bezpieczeństwa łańcucha żywnościowego oraz ogólne regulacje dotyczące naszych produktów i technologii — mówi Hubert Kamola.

Jak twierdzi wiceprezes Grupy Azoty, problem ten spotyka się z coraz większym zrozumieniem na poziomie UE. Zaś polski koncern, m.in. poprzez Fertilizers Europe, dostarcza konkretnych danych i analiz. Konkretnie takich, które ukazują, w jaki sposób import nawozów wpływa na unijnych producentów w tej branży.

Co dalej z Grupa Azoty?

W czwartkowym wydaniu „Rzeczpospolitej” Hubert Kamola, prezes Grupy Azoty Puławy i wiceprezes Grupy Azoty przekazał, że około 70% produkowanych nawozów firma sprzedaje na rynku krajowym. Pozostałą część kieruje się na eksport, m.in. do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, krajów bałtyckich, Czech, Słowacji, a także do krajów afrykańskich i Brazylii. Dodał, że coraz ważniejszą rolę w strukturze eksportu ma również Ukraina. Na rynek ukraiński obecnie realizuje się 5–6% całości sprzedaży, jednak według prezesa puławskich zakładów, w perspektywie dwóch, trzech lat może to być podstawowy zagraniczny rynek zbytu Grupy Azoty.

Jak poinformował wiceprezes Grupy Azoty, koncern ma obecnie ponad 50-procentowy udział w polskim rynku nawozów. Z kolei import stanowi około 35% i jego udział w ostatnich latach wyraźnie się zwiększył. Aktualnie to właśnie nadmierny import nawozów mineralnych jest największym wyzwaniem polskiego koncernu. Głównie ze względu na wyższe koszty produkcji. Oprócz rosyjskich i białoruskich nawozów, na polskim rynku są też produkty z Niemiec, Czech, Słowacji, Rumunii i Litwy, ale również Afryki, Azji i Ameryki Północnej.

Plany nawozowego giganta

Grupa Azoty się nie poddaje. Jakie plany ma nawozowy gigant i w jaki sposób zamierza zoptymalizować sprzedaż nawozów? Wiceprezes Grupy Azoty poinformował, że priorytetem zarządu jest wdrożenie i realizacja długoterminowego planu naprawczego oraz podpisanie docelowego porozumienia z instytucjami finansowymi. Równolegle spółka prowadzi działania w celu optymalizacji kosztów w ramach całej grupy kapitałowej oraz w obszarze stabilizacji i zwiększenia przychodów.

W pierwszej kolejności rozpoczęto prace nad programem dekarbonizacyjnym, ponieważ będzie to decydować o konkurencyjności koncernu w perspektywie najbliższych lat. Mianowicie rozważa się inicjatywy, których realizacja może przyczynić się do redukcji emisji CO2 w  zakładach. Ponadto planowane są inwestycje w zielone technologie. Analizuje się m.in. temat importu zielonego amoniaku (wytworzonego w oparciu o odnawialne źródła energii). Bowiem unijne przepisy przewidują, że do 2030 r. ma on stanowić w branży nawozowej 42%.

Natomiast, jeśli chodzi o zakłady spółki w Puławach, wśród najpilniejszych celów do realizacji jeszcze w tym roku są dwie inwestycje. Pierwszą jest zakończenie i rozruch nowej instalacji kwasu azotowego, neutralizacji oraz produkcji nowych nawozów na bazie kwasu azotowego. Zaś druga to zakończenie budowy energetycznego bloku węglowego.

Jak zwiększyć konkurencyjność polskich nawozów?

Kluczową rolę w produkcji nawozów odgrywają koszty pozyskiwania oraz dostęp do najważniejszych surowców, tj. amoniaku, fosforytów i potasu. Dla amoniaku decydującą kwestią są ceny gazu ziemnego, z którego produkuje się ten surowiec, a następnie produkty z niego przetworzone. Z kolei sól potasową zakłady importują głównie z Ameryki Północnej. Zaś w przypadku fosforytów, Grupa Azoty zaopatruje się przede wszystkim w Afryce. Tymczasem nawozy z Rosji i Białorusi ze względu na niższe koszty pozyskiwania surowców, mają zdecydowaną przewagę konkurencyjną na rynku. Tu powraca temat konieczności ochrony rynku europejskiego poprzez nałożenie ceł.

Kiedy spadną ceny polskich nawozów?

Jak podkreśla Hubert Kamola w obszarze optymalizacji sprzedaży planuje się zwiększenie efektywności sprzedaży, zarówno na rynku krajowym, jak i zagranicą. Grupa Azoty zamierza odzyskać udziały w sprzedaży niektórych produktów oraz w regionach, które utracono na rzecz konkurencji. Zaś narzędziem do realizacji tych celów ma być m.in. bardziej elastyczna polityka ilościowo-cenowa. Koncern zamierza usprawnić proces decyzyjny, aby przyspieszyć formułowanie dodatkowej oferty cenowej dla kontrahentów. Dodatkowa oferta ma być przedstawiona w ciągu maksymalnie 2 godzin, co ma zachęcić kontrahentów do negocjacji i zakupów. W rezultacie przewiduje się, że udział Grupy Azoty w krajowym rynku zwiększy się o kilka procent. Spółka planuje także rozwój sprzedaży na rynkach zagranicznych. A główne kierunki eksportu, to Ukraina, Niemcy, Wielka Brytania i Francja.

Faktem jest, że od czasu rozpoczęcia wojny na Ukrainie pogorszyła się sytuacja finansowa i spadła siła nabywcza rolników. Zatem nie wydaje się, aby konkurowanie było możliwe bez uwzględnienia obszaru cen. Czy zatem polskie nawozy będą tańsze? To pytanie pozostawiam otwarte, odpowiedź na nie poznamy w najbliższych miesiącach.

Źródło: Grupa Azoty, money.pl

Google NewsObserwuj nas w Google News. Bądź na bieżąco!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Komentarze
  1. Robert S. pisze:

    Hubert Kamola!!!
    Proszę nie przekręcać

  2. Byr pisze:

    Oczywiste, że upadnie, podobnie jak Cargo. Upadnie wszystko, czego nie chcą widzieć u nas Niemcy.ale za to powstaną szkoły zbierania szparagów i mycia ubikacji.

  3. Inżynier Procesu pisze:

    Można być złym i jak najbardziej jest to słuszne na Grupę Azoty za ceny, które dwa lata temu wynosiły ponad 5 tys zł za tonę nawozu w czasie kryzysu pandemii covid czy początku wojny na Ukrainie. Faktycznie było to bardzo mocno uderzające w kieszeń rolników i klientów. Nie było to ładne ze strony spółek Grupy Azoty ale niestety ludzie i rolnicy mogą za tamtą sytuację i w zasadzie dzisiejszą Grupy Azoty serdecznie podziękować rządowi PiS i tępym pachołkom na stanowiskach prezesów i ministrów. Tak słabej i nie znającej się kadry kierowniczej w grupie Azoty jak i grupie Orlen oraz przekrętów Obajtków to świat nie widział. Doskonale Wszyscy wiedzieli z zarządzających jakie reperkusje to będzie niosło za sobą, każdy (prezes i minister d.) przez nas – inżynierów z produkcji był informowany i powiadomiony. Nikogo z nas nie słuchano, zakazano nam mówić, straszono zwolnieniami, mobbingowano, innych zwalniano, wsadzano miernotę pisowska co się na niczym kompletnie nie znała a nas zepchnięto w kąt. Teraz z wielkim G…. nas pozostawiono w długach i kompletnych idiotycznych decyzjach, które jeszcze bardziej rozwalają cały przemysł nawozowy w Polsce. To że pracę straci 15 – 20 tys. ludzi to inna sprawa, ale bez polskich nawozów i regulacji rynku wewnętrznego niestety ale polskie jak i znaczna część europejskiego rolnictwa padnie będąc zależnymi od wpływu taniego rosyjskiego nawozu. Abstrachuje od jakości tych produktów które u nas w ogóle nie spełniają norm. dzisiaj jest to tani nawóz, jak nie będzie konkurencji ze strony europy nawozów zdrożeje jeszcze więcej go po prostu zabije rolnictwo i wszelkie kombinaty rolnicze i spółdzielnie. nawóz będzie kosztował i po 10 tys zł za tonę a jak zechce car Rosji to i po 20 tys. Nie chodzi mi o moje miejsce pracy, ja sobie poradzę, jestem młodą osobą zdolną z kontaktami. Starsi pracownicy 55+ tego już nie udźwigną ale to jaki to będzie miało wpływ na rynek żywności i rolnictwa podejrzewam że nikt nie jest w stanie przewidzieć. Po rekordowym zysku 2022 r ponad 1 mld wiedziałem że przyjdzie wielki minus i będzie on trwał dwa trzy sezony. jeśli teraz my jako Polska i Europa nie zjednoczymy się to grupa padnie i każdy z zakładów a kolejnym trupem będzie rolnik na końcu przeciętny Kowalski z miasta. Ci którzy są za to odpowiedzialni ****** pisowscy powinni odpowiadać za to majątkami i najlepiej 3 pokolenia w przód. takie działanie ich jest typowym działaniem prorosyjskim i złodziejskim na skalę światową. powinni odpowiadać za narażenie spółek skarbu państwa za doprowadzenie na skraj upadłości i za narażenie za straty w mld. nigdy nie powinni wyjść z więzień a ich rodziny powinny wylądować na bruku. taka bowiem by była sprawiedliwość biblijna.