Jaki okazał się 2020 rok dla rolników? Ocenia Mirosław Maliszewski

Podsumowanie 2020 roku w rolnictwie. Zapraszamy na rozmowę z Mirosławem Maliszewskim, posłem PSL i prezesem Związku Sadowników RP. Rozmawia Magdalena Kowalczyk redaktor naczelna portalu AgroFakt.pl.
Jeśli szansą ma być polski chłop mający w gospodarstwie kilka świń, krowę, stado kur, kozę i owcę, niestosujący poza własnym obornikiem żadnych nawozów i środków ochrony roślin, to zrobimy w rzeczywistości z polskiej wsi skansen, a z polskich rolników eksponat w owym skansenie, za oglądanie którego bogaci turyści z miasta będą kupować bilety – Mirosław Maliszewski, poseł PSL.
Podsumowanie roku 2020 w rolnictwie
Magdalena Kowalczyk, redaktor naczelna AgroFakt: Jaki był w ocenie Pana Posła mijający 2020 rok dla rolników?
Mirosław Maliszewski, poseł PSL, prezes Związku Sadowników RP: To kolejny bardzo trudny rok dla polskiego rolnictwa. Po raz kolejny pogoda dokuczyła rolnikom – najpierw przymrozki, później susza, zaraz po niej deszcze nawalne. To wszystko przy niewystarczających środkach dopłat do ubezpieczeń. Koronawirus też większość branż spowodował kryzys rynku zbytu. Szczególnie w produkcji drobiu i wieprzowiny, a w przypadku np. truskawek ograniczył dostęp do siły roboczej zza granicy. Afrykański pomór świń natomiast spowodował zamknięcie kolejnych setek gospodarstw rolnych na ten rodzaj produkcji. I raczej będzie to dalej miało miejsce, bo choroba nie tylko nie została opanowana, ale nawet trochę powstrzymana. No i oczywiście największe wzburzenie wśród rolników wywołała zapowiedź ograniczeń w hodowli zwierząt futerkowych, zakazu uboju na potrzeby religijne i dania nadzwyczajnych uprawnień organizacjom mającym kontrolować rolników w zakresie produkcji zwierzęcej, potocznie określanych jako „Piątka Kaczyńskiego”.
Cios dla gospodarki
Mijający rok upłynął pod znakiem walki z koronawirusem COVID-19 – jak pandemia zmieniła polskie rolnictwo zdaniem Pana Posła?
COVID -19 to ogromny cios dla gospodarki, w tym dla rolnictwa. Szczególnie dotkliwie odczuła to branża mięsna, w której straty są największe. Jest to spowodowane przez zakłócenie transportu, głównie międzynarodowego, zmniejszeniu spożycia, przede wszystkim za sprawą zamkniętej gastronomii i turystyki. Chyba najdotkliwiej odczuli to produkujący drób i wieprzowinę. Niestety zmiany mają charakter stałych i mogą potrwać także w przyszłości, po zakończeniu pandemii.
Rolnicze protesty
Podsumowanie roku 2020 w rolnictwie nie może pominąć protestów. Ten rok był również kolejnym rokiem rolniczych demonstracji. Największe odbyły się po ogłoszeniu tzw. „Piątki dla zwierząt”. Doszło do zmiany na stanowisku ministra rolnictwa. Resort przejął Grzegorz Puda, wnioskodawca kontrowersyjnej ”Piątki dla zwierząt” – jak Pan Poseł to wszystko ocenia?
To chyba była próba zadania największego ciosu polskiemu rolnictwu. Obnażyła ona tak naprawdę prawdziwe podejście PiS-u do wsi i rolników. To mocne słowa. Ale jak inaczej nazwać próbę nadania społecznym organizacjom zajmującym się zwierzętami prawa do wchodzenia na teren prywatnych gospodarstw, subiektywnego opiniowania i mającego moc prawną oceniana traktowania zwierząt przez rolnika ze wszystkimi tego konsekwencjami, w tym zabieraniem zwierząt. To całkowity brak zaufania do gospodarzy i sugerowanie, że zwierzęta w obejściu są źle traktowane. Zamiast wzmocnić rolę Inspekcji Weterynaryjnej postanowiono dać ogromną władzę prywatnym organizacjom, niekoniecznie mającym doświadczenie w hodowli zwierząt.
Podsumowanie roku 2020 w rolnictwie
Wszystkie te skrajnie niekorzystne propozycje mocno zdenerwowały rolników, którzy masowo podjęli protesty. Efektem była też dymisja ministra rolnictwa i spadek popularności PiS-u wśród rolników.
Propozycja zakazu uboju na potrzeby religijne to z kolei wyraz znikomej znajomości sektora, w tym szans jakie daje międzynarodowy rynek dla polskich producentów drobiu i wołowiny. Gdyby te przepisy weszły w życie rynek tych dwóch produktów gwałtownie załamałby się. Co po ASF w przypadku wieprzowiny, dobiłoby kolejne dwa sektory. I wreszcie kolejny cios to zamach na branżę futerkową. Stanowi ona dziś ważny element rolnictwa w naszym kraju i jej upadek spowodowałby zarówno utratę kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy, jak też brak wpływu środków finansowych z tytułu eksportu skór.
Wszystkie te skrajnie niekorzystne propozycje mocno zdenerwowały rolników, którzy masowo podjęli protesty. Efektem była też dymisja ministra rolnictwa i spadek popularności PiS-u wśród rolników. Nowym szefem resortu rolnictwa został autor tej skandalicznej ustawy. Co niestety źle wróży temu jakże ważnemu sektorowi naszej gospodarki i tylko czas pokaże jakim ministrem okaże się Grzegorz Puda i czy te obawy się potwierdzą.
Z polskiej wsi skansen?
Magdalena Kowalczyk: Przed polskimi rolnikami wiele wyzwań. Wycofywanych jest coraz więcej środków ochrony roślin, nowe zadania na rolników nałoży Zielony Ład. Coraz głośniej mówi się również o konieczności ograniczenia produkcji mięsa. Które z tych wyzwań okażą się najważniejsze? W jakim kierunku będzie podążać Pana zdaniem polskie rolnictwo?
Mirosław Maliszewski: Miałem okazję wysłuchać w czasie posiedzenia Komisji Rolnictwa wystąpienia Komisarza UE Janusza Wojciechowskiego. Niestety jestem nim bardzo rozczarowany. W rygorystycznych ograniczeniach wynikających z Zielonego Ładu, m.in. narzuceniu zmniejszenia stosowania nawozów widzi szansę dla polskiego rolnictwa. Wysoką wydajność z hektara traktuje się jako wadę, a nie zaletę. Hodowlę na ściółce jako przyszłość, a nie historyczny relikt. Posiadanie w jednym gospodarstwie ekstensywnej produkcji kilku gatunków zwierząt jako cel, a nie dawno wyeliminowane zacofanie. To kompletna ignorancja ekonomiczna. Jeśli by to rzeczywiście było preferowane i wdrożone, to zginie nie tylko polskie rolnictwo, ale też unijne. Nie będzie ono w stanie konkurować nie tylko z wielkopowierzchniowym agrarnym systemem w Ameryce Północnej i Południowej, ale też z dynamicznie rozwijającą się produkcją roślinną i zwierzęcą na Ukrainie i w Rosji.
Mirosław Maliszewski ocenia Zielony Ład
To bardzo mocne słowa.
Tak, bowiem takie myślenie oznacza trudne czasy dla tych wszystkich, którzy w ostatnich latach nadzwyczajnym wysiłkiem finansowym budowali nowoczesne kurniki, chlewnie, kupowali traktory, kombajny, nowoczesne technologie itp. Jeśli szansą ma być polski chłop mający w gospodarstwie kilka świń, krowę, stado kur, kozę i owcę, niestosujący poza własnym obornikiem żadnych nawozów i środków ochrony roślin, to zrobimy w rzeczywistości z polskiej wsi skansen. A z polskich rolników eksponat w owym skansenie, za oglądanie którego bogaci turyści z miasta będą kupować bilety. Wiem, że są to może nieco przesadzone słowa. Ale kompletnie nie rozumiem, jak można ze słabych stron naszego rolnictwa – które chcąc konkurować na wolnym rynku, musimy jak najszybciej wyeliminować – próbować robić zaletę i kierunek, do którego powinno ono zmierzać. To nie tylko wielki błąd, ale wręcz wyrok na nowoczesne, mające przynosić dochody rolnictwo.
W Nowym Roku…
Czego Życzy Pan Poseł sobie i rolnikom w Nowym 2021 roku?
Życzę, aby wszystkie te złe zjawiska z 2020 roku ominęły nas w Nowym Roku. Życzę, aby nikomu nie przychodziło do głowy forsować przepisów w stylu „Piątki Kaczyńskiego”. Również życzę aby nikt nie ograniczał tego, co się rolnikom należy. Dopłat do ubezpieczeń, pomocy po klęskach, rekompensat za skutki ASF, wsparcia w ramach PROW i de minimis tak, jak to było w 2020 roku. Życzę też, aby wyeliminować w zmieniającej się Wspólnej Polityce Rolniczej UE to, co może de facto wyrzucić ze wspólnego rynku nasze gospodarstwa, zwłaszcza niektóre zapisy dotyczące choćby tzw. Zielonego Ładu.
Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę w imieniu redakcji agroFakt wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Dziękuję, wzajemnie.
Mirosław Maliszewski o produkcji jabłek. Jak wygląda sytuacja na rynku jabłek – przeczytaj!
