Nowy ład dla zapylaczy — kolejna inicjatywa przeciwko ś.o.r.

Nowy ład dla zapylaczy ma być rozwiązaniem problemu, jakim jest spadek liczby dzikich owadów zapylających w Europie. Ma on objąć wiele działań, które poprawią ochronę zapylaczy i usuną przyczyny spadku ich liczebności.
Nowy ład dla zapylaczy to kolejny pomysł, który ma na celu ograniczenie ilości środków ochrony roślin stosowanych w uprawach. To właśnie nadmiernemu stosowaniu pestycydów przypisuje się przede wszystkim spadek liczebności zapylaczy. Jednakże czy w ostatnich latach te pestycydy były stosowane w nadmiarze?
Spis treści
Nowy ład dla zapylaczy — nowe środki ich ochrony
W celu poprawy ochrony zapylaczy brukselski urząd przedstawił propozycje działań, które mają uzupełnić pakiet ochrony przyrody zaproponowany w Zielonym Ładzie. Inicjatywa jest rewizją propozycji przedstawionej w 2018 r. i obejmuje cele do roku 2030. Uwzględnia także środki mające przede wszystkim powstrzymać spadek liczby zapylaczy.
Według Komisji Europejskiej w tym celu należy m.in. ograniczyć wpływ zabiegów ochrony roślin. Dlatego planowane są działania, które przełożą się na legislację dotyczącą stosowania zintegrowanej ochrony przed szkodnikami. Planuje się też wprowadzenie dodatkowych metod badań mających na celu ocenę toksyczności środków ochrony roślin dla zapylaczy. W tym kontekście wymienia się również skutki chroniczne i subletalne.
Ponieważ nadmierne stosowanie środków ochrony roślin jest jedną z głównych przyczyn utraty zapylaczy, znaczenie będzie miało ograniczenie ryzyka i stosowania środków ochrony roślin zgodnie z wnioskiem Komisji dotyczącym ich zrównoważonego stosowania.
Nowy ład dla zapylaczy — przy rejestracji ś.o.r. nie tylko pszczoły pod ochroną
Według komisarza ds. środowiska Virginijusa Sinkevičiusa rozważa się włączenie innych grup owadów oprócz pszczół do oceny ryzyka. Według Litwina Komisja chce także dokładniej monitorować zezwolenia wydawane w nadzwyczajnych przypadkach. Ponadto chce także identyfikować szkodliwe dodatki, które mogą znajdować się w środkach ochrony roślin. Wiceprzewodniczący Komisji Frans Timmermans zwrócił uwagę, że w połowie unijnych upraw zależnych od zapylaczy występują już niedobory tej fauny.
Konieczne jest ograniczenie stosowania syntetycznych pestycydów i ich zastąpienie innymi rozwiązaniami. Stan populacji pszczół i motyli musi się poprawić, aby rolnicy mogli prowadzić gospodarstwa w zdrowym środowisku — uważa Frans Timmermans.
Jakie dodatkowe działania wobec zapylaczy podejmie KE?
Oprócz walki ze stosowaniem środków ochrony roślin nowy ład dla zapylaczy obejmie też inne działania. Będą to m.in. lepsza ochrona
gatunków i siedlisk czy odtwarzanie siedlisk w krajobrazach rolniczych. Ponadto planuje się poprawę siedlisk zapylaczy zlokalizowanych w miastach, a także przeciwdziałanie skutkom, jakie na owady zapylające wywierają zmiany klimatu. Podjęte też zostaną działania ograniczające wpływ inwazyjnych, obcych gatunków czy innych zagrożeń, takich jak zanieczyszczenie miast.
Planuje się również poszerzenie wiedzy o spadku liczebności owadów zapylających, jego przyczynach i skutkach. W ostateczności bierze się pod uwagę także mobilizację społeczeństwa.
Reasumując, plany są ambitne, ale nowy ład dla zapylaczy warto by jednak zacząć wdrażać z innej strony.
Dlaczego chce się zmniejszać stosowanie środków ochrony roślin, od których zależy bezpieczeństwo żywnościowe, a nie zabrania się zakładania i utrzymywania „zielonych pustyń”? A te dominują już nie tylko w miastach, ale wraz z „rozlewaniem się” miast trafiły też na tereny wiejskie.
W przeszłości, na wsiach czy na przedmieściach, w przydomowych ogródkach, warzywniakach czy małych sadach, rośliny kwitły od wiosny do późnej jesieni. Także na przypłociach, przychaciach czy na miedzach i nieużytkach ciągle coś kwitło. Dzięki temu zapylacze miały bazę pokarmową przez cały sezon — od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Dlatego nie było takich problemów z brakiem zapylaczy. Mimo pestycydów, które wówczas rozrzutniej stosowano, i były zdecydowanie bardziej toksyczne od stosowanych obecnie. A teraz ideałem jest „zielony trawniczek i iglaczki”.
Niestety, na tym nie wyżywi się żaden zapylacz i nowy ład dla zapylaczy w niczym tu nie pomoże. A promowane „kwietne łąki” mogą okazać się kwiatkiem do kożucha. Tym bardziej, gdy są zakładane w pasach pomiędzy najbardziej ruchliwymi arteriami miejskimi. Poza tym wystarczy, że mieszkańcy zażądają od administracji czy lokalnych władz wykoszenia „tych chwastów” z publicznej przestrzeni. A zazwyczaj władza wyborcom się nie „postawi” i zrobi z tymi roślinami porządek. Choć i tutaj są chwalebne wyjątki.
Źródła: Komisja Europejska, fruchthandel.de
