Przedwyborcze obietnice: czym politycy chcą kupić rolników?

Będą pieniądze, możliwości, nowe miejsca pracy – w ten sposób, nieco ponad miesiąc przed wyborami parlamentarnymi, politycy próbują przekonywać wyborców do głosowania na konkretną partię. Agrofakt.pl sprawdził, jakie deklaracje składają działacze czterech największych partii: PO, PiS, SLD i PSL.
25 października Polacy znów pójdą do urn. W wyborach parlamentarnych zdecydują, kto przez najbliższe 4 lata będzie sprawować w Polsce władzę. Przynajmniej teoretycznie, zdecydują też o kierunkach i priorytetach programowych, którymi powinni kierować się przyszli parlamentarzyści, nowy premier i cały rząd.
PSL w natarciu
Po długich tygodniach milczenia Polskie Stronnictwo Ludowe przystąpiło do prawdziwej programowej ofensywy. Na sobotniej konwencji politycy tej partii postanowili zawalczyć o swój wiejski elektorat, wręcz zasypując rolników obietnicami i propozycjami. Oto najważniejsze z nich:
- utworzenie funduszu stabilizacji dochodów rolniczych;
- przejęcie przez budżet państwa obowiązku wypłaty odszkodowań za szkody wywoływane przez dzikie zwierzęta;
- podwyższenie dopłat do ubezpieczeń upraw do 65% wysokość składki.
Tylko te trzy propozycje, gdyby miały zostać przez ludowców zrealizowane, kosztowałyby budżet państwa ok. 150 mld zł. Na tym jednak PSL nie poprzestaje. Władze partii deklarują o wiele więcej:
- utworzenie 500 tys. nowych miejsc pracy;
- podniesienie płacy minimalnej do 1900 zł;
- podwyższenie najniższej emerytury do 1200 zł;
- bezpłatne leki dla seniorów;
- bezpłatne obiady w szkołach dla dzieci;
- zniesienie VAT na ubranka dziecięce.
To oczywiście tylko najważniejsze propozycje. Politycy SLD przekonują, że nie biorą udziału w żadnych politycznych licytacjach, a po prostu chcą zadbać o wieś i rolników.
– W stosunku do tego, co proponuje Platforma i PiS, to PSL jest bardzo wyważony w swoich propozycjach – mówi poseł PSL i były minister rolnictwa Stanisław Kalemba. – Rolnictwo zawsze trzeba wspierać – dodaje.
Trzeba zmienić system dopłat i to jest to zadanie długofalowe, które stoi przed polskim rządem.
PiS w ofensywie
O potrzebie wsparcia sporo mówią też politycy Prawa i Sprawiedliwości – głównego konkurenta PSL na wsi. Podczas sobotniej konwencji wiceprezes tej partii i kandydatka na przyszłą premier – Beata Szydło – zaprezentowała szczegóły programu dla rolników. Politycy PiS proponują mieszkańcom wsi:
- nowy projekt ustawy o obronie polskiej ziemi (zdaniem PiS ustawa uchwalona niedawno przez Sejm w niewystarczający sposób dba o interesy polskich rolników);
- wprowadzenie systemu ubezpieczeń dla rolników z dopłatami z budżetu państwa;
- zmiany w unijnym systemie dopłat (PiS chce walczyć o to, by polscy rolnicy traktowani byli na równi z rolnikami niemieckimi czy francuskimi).
– Czas wreszcie, by to powiedzieć bardzo wyraźnie w UE i Brukseli, rozpocząć ten proces dopominania się i zmiany tego systemu – mówiła Beata Szydło. – Trzeba zmienić system dopłat i to jest to zadanie długofalowe, które stoi przed polskim rządem.
Na tym jednak nie koniec. PiS chce wprowadzić też:
- program rodzina 500+ (500 zł miesięcznie na każde drugie, trzecie i kolejne dziecko w rodzinie);
- darmowe leki dla seniorów.
PO i SLD
Stosunkowo najciszej komentuje się pomysły, które dla rolników przygotowała Platforma Obywatelska i Sojusz Lewicy Demokratycznej. Nie oznacza to jednak, że takich propozycji nie ma.
Politycy PO zakładają:
- Narodowy Program Przebudowy Dróg Lokalnych – 1 mld zł rocznie na modernizację dróg gminnych i powiatowych;
- stworzenie Stref Aktywności Gospodarczej (na ten cel chce przeznaczyć 2 mld zł) – zamysł jest taki, że strefy oferując infrastrukturę drogową lokalową i techniczną, będą przyciągać inwestorów, ci zaś będą zatrudniać mieszkańców okolicznych miejscowości;
- program mikroretencji – chodzi o stworzenie systemu melioracji i magazynowania wody deszczowej (budowa stawów, oczek wodnych);
- preferencje dla firm zakładanych na terenach wsi i małych miasteczek;
- program budowy kanalizacji na obszarach wiejskich;
- stworzenie programu „wiejski stragan” (chodzi o to, by część dochodów pośredników mogli przejąć rolnicy);
- wprowadzenie produktów lokalnych do centrów handlowych;
- zlikwidowanie umów śmieciowych;
- wprowadzenie płacy minimalnej na poziomie 12 zł brutto na godzinę;
- wprowadzenie bonów refundacyjnych dla osób, których nie stać na leki.
– Naszym głównym celem jest poprawienie jakości życia na obszarach wiejskich, szczególnie w małych gospodarstwach – mówi posłanka PO – Dorota Niedziela. – Osiągnięcie tego celu możliwe będzie tylko dzięki realizacji naszego programu.
Nie może być tak, że rolnicy maja po 900 zł emerytury!
Sporo pomysłów ma też Sojusz Lewicy Demokratycznej, którego politycy proponują:
- wprowadzenie systemu zarządzania ryzykiem (system kompleksowych ubezpieczeń, w których rolnicy finansowaliby maksimum 10% składki);
- zlikwidowanie ARiMR oraz ARR i powołanie w ich miejsce jednej agencji płatniczej;
- stworzenie jednej Inspekcji Kontroli Żywności;
- podniesie rent i emerytur rolniczych o minimum 200 zł.
– Nie może być tak, że rolnicy maja po 900 zł emerytury – mówi poseł SLD – Cezary Olejniczak. – Zmian wymaga cały KRUS. To śmieszne, że dzisiaj wielkie kilkusethektarowe gospodarstwa płacą takie same stawki jak rolnicy indywidualni.
SLD, który tworzy koalicję z zielonymi, mówi też o wsparciu dla rolnictwa zrównoważonego i ekologicznego.
Wszystko w rękach wyborców
Analizując programy poszczególnych partii, nie sposób nie zauważyć, że wiele propozycji jest niemal identycznych. Wszystkie partie, a co za tym idzie wszyscy politycy, mówią o powszechnych i tanich ubezpieczeniach, o wsparciu dla potrzebujących i najbiedniejszych, o pomocy dla rolników. Cóż na to ci ostatni? Często odpowiadają krótko: – Szkoda, że politycy przypominają sobie o nas dopiero przed wyborami.
