Wysokie koszty hodowli świń – jak je obniżyć?
Żywienie trzody chlewnej w dzisiejszych czasach nie należy do łatwych zadań. Niska cena żywca sprawia, że trzeba obniżać koszty hodowli świń, stanowiące aż 70% kosztów tuczu. Można prowadzić stado i mieć dobre wyniki produkcyjne. Wystarczy stworzyć przyjazne warunki bytowe zwierzętom i dodatkowo na tym zarabiać.
Bracia Tomasz i Krzysztof Jurgowiakowie, choć prowadzą odrębne gospodarstwa, znaleźli prosty sposób na zwiększenie opłacalności produkcji. Pasze sporządzane w gospodarstwie Tomasza Jurgowiaka (w miejscowości Gnuszyn w Wielkopolsce) trafiają na fermę Krzysztofa (w miejscowości Góra nieopodal Poznania), który zajmuje się hodowlą 80 loch zarodowych PIC wraz z odchowem prosiąt na potrzeby gospodarstwa prowadzonego przez brata. Warchlaki po osiągnięciu wagi ok. 25–30 kg są transportowane do gospodarstwa w Gnuszynie, gdzie prowadzony jest tucz. Tak wygląda obrót rodzinnego, produkcyjnego koła zamachowego. Dodatkowo gospodarze zaopatrują się w dobrej jakości komponenty firmy i korzystają z fachowego doradztwa.
Spis treści
Jak obniżyć koszty hodowli świń
Bracia Jurgowiakowie skupili się przede wszystkim na działaniach, które mają minimalizować koszty hodowli świń. Komercjalizację produkcji i typowe biznesowe podejście najlepiej można scharakteryzować sloganem „najwyższa wartość tuszy przy najniższych kosztach”. Hodowcy zainwestowali w utrzymanie optymalnego poziomu intensywności produkcji trzody chlewnej, odkryli punkt równoważący interesy producenta z dobrostanem zwierząt. Kwestia dobrostanu zwierząt jest bowiem silnie skorelowana z intensywnością produkcji i przejawia się w obchodzeniu się ze zwierzętami, warunkach utrzymania oraz zachowaniach adaptacyjnych zwierząt.
Do głównych wyznaczników chowu trzody w obu gospodarstwach należą: pozyskiwanie jak najbardziej wydajnego materiału rzeźnego przy minimalnym zużyciu paszy oraz duża koncentracja pogłowia zwierząt. Ponadto: określony rytm produkcyjny, równomierny w czasie całego roku, wynikający z cykli biologicznych zwierząt, z czasu potrzebnego do przeprowadzenia dezynfekcji i przeglądu technicznego urządzeń itp., zmechanizowany system żywienia oparty na mieszankach pełnoporcjowych dla poszczególnych grup zwierząt, utrzymanie bezściółkowe, ułatwiające mechanizację usuwania odchodów i ich transport, oraz specjalizacja pracy i obsługi. W tuczu świń Tomasz Jurgowiak dąży przede wszystkim do jak największych przyrostów, gdyż warunkują one również niskie zużycie paszy i dobrą mięsność.
Praca, która jest przyjemnością
W naszym gospodarstwie, jak długo sięgam pamięcią, zawsze były świnie, jestem niejako obciążony tym genetycznie
– W naszym gospodarstwie, jak długo sięgam pamięcią, zawsze były świnie, jestem niejako obciążony tym genetycznie – śmieje się pan Tomasz. – Prowadzę tucz trzody chlewnej w cyklu otwartym, choć w zasadzie powinienem uściślić i nazwać sposób naszej produkcji cyklem półotwartym. Mam tutaj na myśli gospodarstwo mojego brata, który prowadzi hodowlę 80 loch i który w 80% zaopatruje mnie w materiał genetyczny w postaci prosiąt rasy PIC, pozostałe 20% dokupuję z zewnątrz, często rasy Danbred. Tucz prowadzę całkowicie w systemie bezściółkowym – to duża oszczędność czasu. Wymieszane pasze są dostarczane do zwierząt bezpośrednio poprzez paszociągi – mówi Tomasz Jurgowiak.
Bywały lepsze czasy, bywały i gorsze, nie mamy wpływu na to, za ile sprzedajemy. Jednakże robimy to wszystko po to, żeby wypracować zyski.
– Pozostaje mi tylko odpowiednie poukładanie wszystkiego, by starać się obcinać koszty hodowli świń, doglądanie zwierząt, wyłapywanie chorych jednostek, ich segregacja i izolacja. Istotne dla nas są przyrosty, mięsność, wybicie, które wpływają na cenę końcową. Bywały lepsze czasy, bywały i gorsze, nie mamy wpływu na to, za ile sprzedajemy. Jednakże robimy to wszystko po to, żeby wypracować zyski. Mnie praca w rolnictwie sprawia przyjemność, odnajduję się tutaj. Połączenie tych dwóch rzeczy daje mi pełną satysfakcję. Robię to, bo lubię, ale również z tego żyję. Hasło „sam sobie szefem” nie jest jednak według mnie do końca prawdą, mamy przecież nad sobą obwarowania, przepisy, nakazy, zakazy, których należy przestrzegać. 700 stanowisk tuczowych w gospodarstwie – po jednej trzeciej: prosiaków, warchlaków, tuczników – stada podstawowego generuje produkcję w skali roku na poziomie 2200 szt. – dodaje pan Tomasz.
Łańcuch żywieniowy
Żywienie w Gnuszynie jest oparte o dwa rodzaje paszy typu grower dla warchlaków i finisher dla tuczników
Odpowiednie żywienie trzody chlewnej należy do istotnych czynników wpływających na efekty tuczu oraz ilość i jakość pozyskiwanego mięsa, a także na niższe koszty hodowli świń. Zawartość komponentów, witamin i minerałów w pożywieniu jest zsynchronizowana z potrzebami zwierząt w każdym okresie. Do Tomasza Jurgowiaka trafiają prosięta z gospodarstwa brata w wadze 25–30 kg. Żywienie w Gnuszynie jest oparte o dwa rodzaje paszy typu grower dla warchlaków i finisher dla tuczników, ze sporym udziałem komponentów w postaci roślin bobowatych, które stają się wśród hodowców coraz bardziej popularne, gdyż bardzo tanio wychodzi ich produkcja.
– To swoista racjonalizacja produkcji, jeśli chodzi o białko – nie ma tańszej paszy. Nie możemy zastąpić całkowicie soi ze względu na występujące w niej aminokwasy egzogenne. Możemy jednak wykorzystywać w żywieniu inne bobowate, które będą pozytywnie wpływać na nasze zwierzęta. Dzięki temu potrafimy sporo zaoszczędzić. Groch siejemy od ok. 7 lat. Wielu rolników boi się podjęcia próby zasiania i zebrania grochu, a przecież w uprawie jest to bardzo prosta roślina – opowiada hodowca.
– Suchą paszę podajemy zwierzętom do woli przez tubomaty. Obsady są podzielone na komory, a system zadawania paszy determinuje podział na grupy technologiczne. Optymalizację produkcji prowadzimy w taki sposób, by przy relatywnie niskim wykorzystaniu pasz uzyskać jak najlepsze przyrosty, wysoką mięsność i wydajność rzeźną. Trzymamy się zasady pasza–warchlak: czasem warchlak jest bardzo drogi, co generuje większy koszt, wtedy warto podtuczyć go do wagi nawet 125–130 kg; jeśli warchlak jest tani, a pasza droga, wtedy tuczymy mniejsze świnie. W tym fachu trzeba być elastycznym – stwierdza.
Produkcja doskonała
Obniżanie kosztów hodowli trzody odbywa się dzięki własnej pracy oraz ziemi, z której rolnicy są w stanie wyżywić zwierzęta, zwłaszcza gdy ceny zbóż poszybowały w górę, oraz dzięki temu, że nie muszą kupować wszystkich prosiąt z zewnątrz.
Mimo wykształcenia zootechnicznego pan Tomasz chętnie korzysta z fachowych rad firmy, z którą współpracuje od 2006 r.
Rasy PIC i Danbred mają podobne wymagania białkowe. W oparciu o zalecenia przygotowujemy receptury z dodatkiem białka, skrobi i włókna, dołączając komponenty zbożowe.
– Gama produktów Trouw Nutrition wyprzedza niejako potrzeby hodowców. Odpowiednio dobrane komponenty pozwalają zastępować mleko lochy, przyczyniają się do poprawy mikroklimatu w chlewni, jednym słowem nadążają za rozwojem rolnictwa. Premiksy witaminowo-mineralne, mieszanki paszowe uzupełniające i koncentraty plasują się w światowej czołówce. Z naszej strony poprzez doradztwo żywieniowe oferujemy hodowcom skuteczne rozwiązania, a dzięki naszym produktom klienci osiągają lepsze efekty produkcyjne przy wykorzystaniu własnych komponentów paszowych, jednocześnie minimalizując niekorzystny wpływ na środowisko poprzez redukcję wydalania szkodliwych substancji – stwierdza Bartłomiej Kapela, regionalny koordynator ds. trzody.
Wykorzystywane komponenty
– Dawki żywieniowe ustalamy wspólnie. Staramy się zawsze dostosować do zaistniałej sytuacji. Padają propozycje, prowadzimy doświadczenia, rozmowy. Wiele zależy od bazy paszowej, jaką dysponujemy w danym momencie. Komponenty TNP przyjeżdżają do nas bezpośrednio z Grodziska Mazowieckiego. W żywieniu tuczników wykorzystujemy Maxcare T 74 2%, u brata lochy otrzymują Lidermix Active LK 4% oraz Lidermix Active LP 2,5%. Prosięta zaopatrujemy preparatem Porcovital Starter Power 30%, a warchlaki Lidermix Active PW 4%. Po żniwach Bartek Kapela bierze próbki pasz i grochu, zawozi do laboratorium i na podstawie wyników ustawiamy docelowe dawki żywieniowe – wyjaśnia Tomasz Jurgowiak.
– Rasy PIC i Danbred mają podobne wymagania białkowe. W oparciu o zalecenia przygotowujemy receptury z dodatkiem białka, skrobi i włókna, dołączając komponenty zbożowe. Stosując programy żywieniowe, zyskujemy wewnętrzny spokój, wiedząc, że wszystko jest w porządku. Częstym błędem hodowców jest wręcz przekarmianie i przebiałczanie, przez co część składnika zostaje niewykorzystana przez zwierzę. Program trzeba dopasować do genetyki danego rzutu zwierząt i specyfiki gospodarstwa. Sprowadza się to do szeroko zakrojonej obserwacji – dodaje.
Realne cele
Gospodarz wychwala doświadczenie Bartłomieja Kapeli w zakresie doradztwa; twierdzi, że potrafi w zrozumiały sposób przedstawić różne kwestie dotyczące żywienia, dzięki czemu koszty hodowli świń można łatwiej obniżać. Wspólnymi siłami dążą do maksymalnego wykorzystania potencjału genetycznego.
Istotne w hodowli jest założenie realnego celu.
– To zmusza nas do tworzenia coraz doskonalszych, coraz mocniejszych pasz, żeby tucznik urósł jak najszybciej. Na chwilę obecną, jak podają naukowcy, rolnicy wykorzystują ok. 75% tego potencjału. Wszystko dyktuje ekonomika w powiązaniu z dobrą genetyką i dobrym żywieniem. Nadszedł czas, by obalić stereotyp, że antybiotyki generują szybszy przyrost – szczepienia są tańsze od antybiotyków. Rolnik nie kupuje antybiotyków na wolnym rynku. Za postęp genetyczny płaci się zdrowotnością, należy więc prowadzić dobry nadzór i profilaktykę – mówi Tomasz Jurgowiak.
– Istotne w hodowli jest założenie realnego celu. W przyszłym roku planuję wybudować nową chlewnię. Robię to, co lubię. Spędzam czas z rodziną i to jest dla mnie najważniejsze. Można to wszystko fajnie pogodzić. Planuję dobudować chlewnię na 1500 szt., docelowo będę miał ponad 2 tys. stanowisk tuczowych, czyli osiągnę produkcję w skali roku na poziomie ok. 7 tys. szt. Brat również ma w najbliższych planach postawienie nowego budynku inwentarskiego, który będzie stanowił dodatkową porodówkę na 300 macior. Nasza dewiza na dzień dzisiejszy to połączenie pracy z osiągnięciem satysfakcji. To jest recepta na produkcję doskonałą – dodaje pan Tomasz.
Obserwuj nas w Google News. Bądź na bieżąco!