Zalewanie opon płynem: plusy i minusy?

Zakup obciążnika to koszt kilku tysięcy złotych. Rolnicy poszukają więc tańszych rozwiązań i konstruują własne obciążniki. Najtańszą alternatywą jest natomiast zalewanie opon cieczą. Czy jednak jest alternatywą bezpieczną?
Problem dociążenia ciągników rolniczych pojawia się najczęściej przy pracy z dużymi maszynami rolniczymi. Można kupić specjalne obciążniki na koła lub przedni i tylni TUZ albo zaoszczędzić i zbudować taki obciążnik samemu. Natomiast najtańszą metodą balastowania ciągnika jest zalewanie opon wodą lub specjalnym płynem, który nie zamarza nawet w zimie. O plusy i minusy tej metody zapytaliśmy zarówno rolników, jak i serwisantów maszyn rolniczych.
Zalewanie opon jest moim zdaniem najtańszą metodą poprawienia zarówno udźwigu, jak i trakcji ciągnika w czasie jazdy z ciężką maszyną.
Pan Michał Kowalski (lat 35) z Dębek (woj. pomorskie), właściciel 26-hektarowego gospodarstwa rolnego o specjalności produkcja roślinna potrzebuje dociążyć swojego Zetora 7211 i zastanawia się nad metodą zalewania opon.
– Jazda moim Zetorem z ciężkim pługiem to męka. Zastanawiam się więc nad jakimś dociążeniem. Słyszałem, że najtańszym rozwiązaniem jest zalewanie opon wodą, ale czy to nie wpływa na szybsze zużycie się gum w ciągniku? Mam wiele wątpliwości, czy ta metoda rzeczywiście może skutecznie dociążyć maszynę – zastanawia się rolnik.
Natomiast pan Paweł Moniuszko z Nowej Wsi (woj. pomorskie) już od kilku lat zalewa opony w swoim ciągniku i uważa, że jest to zarazem najtańsza i najlepsza metoda balastowania maszyny.
– Zalewanie opon jest moim zdaniem najtańszą metodą poprawienia zarówno udźwigu, jak i trakcji ciągnika w czasie jazdy z ciężką maszyną. Ja w moim New Hollandzie zalewam jedynie tylne koła i to na czas od wiosny do zimy. Do zalewania używam samej wody, choć wiem, że można wlewać też specjalne mieszanki, które nie zamarzają w zimie. Wlewam i spuszczam ciecz za pomocą specjalnego adaptera do napełniania kół, który znacznie przyspiesza tą czynność. Dzięki zalewaniu zyskałem dociążenie mojego ciągnika o jakieś 400 kg. Nie zauważyłem również większych problemów z ciągnikiem przy takim dociążaniu, jedynie przy jeździe po twardej asfaltowej nawierzchni trochę bardziej trzęsie, ale „coś za coś” – mówi rolnik.
Eksperci od rynku maszyn rolniczych i serwisanci również dobrze wypowiadają się o zalewaniu kół cieczą, podkreślają jednak, że tą metodę trzeba umieć zastosować.
– Wprowadzenie do dętki opony ciągnika płynu nie jest rzeczą prostą, dlatego polecałbym raczej takie napełnianie w serwisie. W metodzie zalewania opon widzę same plusy i tylko jeden minus. Po pierwsze zyskujemy na równomiernym dociążeniu naszej maszyny w warunkach polowych, co wbrew powszechnej opinii nie oddziałuje negatywnie na zużywanie się podzespołów naszego ciągnika. Natomiast stosując zalewanie opon, powinniśmy się liczyć z większym zużywaniem się naszych opon, szczególnie wtedy, gdy jeździmy po twardej asfaltowej powierzchni – mówi nam pan Paweł, pracownik z firmy zajmującej się serwisem maszyn na Pomorzu.
Czym zatem można zalewać opony, by dobrze dociążyć maszynę?
– Jest wiele substancji, które można wlać do opony. Po pierwsze możemy zalać ją samą wodą, ale wówczas musimy pamiętać o spuszczeniu cieczy przed zimą. Producenci ciągników proponują natomiast przygotowanie specjalnego roztworu, w składzie z: chlorkiem wapnia, wapnem gaszonym i wodą, który wytrzymuje temperatury nawet do -50°C. Bardzo popularne wśród rolników jest również zalewanie opon glikolem etylenowym, płynem do spryskiwaczy lub roztworem wody z solą. O ile dwie pierwsze metody są dość kosztowne (litr glikolu kosztuje ok. 25 zł, a płyn do spryskiwaczy, to koszt ok. 16 zł za 5 litrów), to ostatnia, choć najtańsza metoda (25 kg worek chlorku wapnia to koszt ok. 40 zł), może w niektórych przypadkach spowodować korozję felg, a przygotowany przy jej pomocy roztwór jest silnie żrący – mówi nasz ekspert.
Chociaż metoda dociążania ciągnika przez zalewanie opon cieczą nie jest tak popularna, jak obciążniki, warto także wziąć pod uwagę jej zastosowanie. Głównie, gdy jesteśmy posiadaczami ciągników lekkich o mocy od 60–80 KM. Bardzo ważne jest, aby przy takim zalewaniu pamiętać o napełnianiu kół cieczą tylko w ok. 75–80% ich objętości.
Nie należy przesadzać z wtłaczaniem płynu do opon, bo może to grozić ich rozerwaniem.
Jak radzą rolnicy – Nie należy przesadzać z wtłaczaniem płynu do opon, bo może to grozić ich rozerwaniem. Kiedy natomiast zdecydujemy się na dociążanie opon inną substancją niż woda, musimy zdawać sobie również z sprawę z potencjalnego niebezpiecznego wpływu takich roztworów na środowisko naturalne.
***
Zalewanie opon omawiają również rolnicy – użytkownicy portalu AgroFoto.

zalanie opon wodą lub płynem niezamarzającym ma sens tylko wtedy, gdy używamy ciągnika do ugniatania kiszonki …… – to nie żart – straty z tego powodu (większe zużycie materiałów, oporów tarcia, ugniatanie gleby, opona radialna traci wszelkie swoje zalety i zachowuje się jak opona diagonalna, znacznie gorszy komfort jazdy itd. ) znacznie przewyższają korzyści.
W przypadku Zetora 7211 proponuję zastosować opony radialne niskoprofilowe o rozmiarze 480/70R30 ( jeżeli użytkowane są diagonalne16,9-30 , nie trzeba zmieniać felg!) i ciśnienie 1,5 bara ,
W przypadku większych ciągników i z przednim napędem – trzeba odpowiednio go zbalastować ( ale nie wodą ! ) , tak aby ciągnik miał odpowiednią do mocy masę i co najważniejsze – masa ta musi być odpowiednio rozłożona na oś przednią i tylną. Ponadto opony najlepiej radialne , niskoprofilowe, z bieżnikiem ponad 50 % i odpowiednim ciśnieniem.