Protest pracowników spółki rolnej pod siedzibą KOWR
Protest pracowników firmy Agromax z Raciborza miał zwrócić uwagę na zagrożenie, jakie niesie nieugiętość pracowników KOWR. Spółce grozi likwidacja, a pracę może stracić około 90 osób.
Protest pracowników firmy rolniczej z Raciborza odbył się 31 maja pod siedzibą Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w Częstochowie. To właśnie KOWR jest właścicielem gruntów, na których swoją działalność prowadzi spółka. W połowie czerwca upływa termin ich dzierżawy.
Spis treści
Skąd protest pracowników Agromax?
Przyczyną protestu przed siedzibą KOWR jest jego postępowanie, które zagraża działalności firmy. W czerwcu kończy się bowiem umowa dzierżawy gruntów rolnych, na których terenie działa spółka Agromax. Jednakże właściciel gruntów, czyli Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR) odmawia jej przedłużenia. Ponadto Agromax nie może też kupić użytkowanych działek, ponieważ w świetle obowiązujących przepisów grunty z zasobów KOWR mogą kupować jedynie rolnicy indywidualni.
Czym zajmuje się zagrożona spółka
Protest pracowników w Częstochowie miał zwrócić uwagę na ważną funkcję społeczną, jaką pełni spółka. Mianowicie Przedsiębiorstwo Rolno-Przemysłowe Agromax powstało na początku lat 90. w miejscu po zlikwidowanym Kombinacie PGR Racibórz. By mieć możliwość dzierżawy państwowych gruntów, spółka musiała przejąć i zatrudnić pracowników zlikwidowanego PGR. Ponadto musiała spłacić jego długi oraz wykupić zabudowania i inne środki trwałe. Te zaś w znacznej części nie nadawały się do dalszego użytku. Jednakże firmie udało się sprostać tym wymaganiom i stworzyć dobrze prosperująca spółkę, która spełniała wówczas ważną rolę społeczną po przejęciu pracowników i obiektów PGR.
Spółka Agromax prowadzi obecnie największą w województwie śląskim fermę bydła mlecznego, która rocznie dostarcza 6 mln litrów mleka. Ponadto produkuje ona pszenicę, rzepak oraz kukurydzę.
Czy to koniec firmy? Protest pracowników jedyną szansą
To będzie koniec naszej firmy, która daje pracę około 90 osobom. Wśród nich są rodziny, w których i mąż, i żona pracują w Agromaksie. Protest to ostatnie, co nam pozostało. Pisaliśmy pisma do KOWR-u, próbowaliśmy wyjaśnić naszą sytuację. Prosiliśmy o spotkanie, o jakiekolwiek rozmowy, jednak druga strona nie była tym zainteresowana — powiedział Roman Nowak, przewodniczący „Solidarności” w Agromax.
Firmie zagraża urzędnicza biurokracja, która działa beż żadnego merytorycznego powodu. A może jest to celowe działanie, ponieważ lokalna spółka zagraża czyimś interesom? W przeszłości już były przypadki, że jednym z warunków nowego inwestora była likwidacja lokalnych przedsięwzięć mogących stanowić dla niego konkurencję. Czy tak może być i w tym przypadku?
Czytaj te: Polski import zagrożeniem dla ukraińskich producentów?
Źródło: Polska Federacja Rolna