PATRON SERWISU: Blattin

Hodowla trzody chlewnej: dlaczego zarzynamy polską trzodę?

Sytuacja polskich hodowców trzody chlewnej jest dzisiaj tragiczna. Jeszcze nigdy tzw. dołek cenowy w skupie tuczników nie był tak głęboki i długotrwały. Na polskiej wsi powszechna jest praktyka całkowitego wycofywania się z hodowli lub znacznego okrajania stada, tak by przetrwać trudny okres. Wielu rolników pozostawia jedynie kilkanaście lub co najwyżej kilkadziesiąt tuczników, wygaszając powoli hodowlę, i przechodzi do produkcji mleka lub porzuca całkowicie hodowlę na rzecz innej działalności rolnej.

Przykłady problemów z utrzymaniem hodowli trzody chlewnej pana Tomasza Olczaka ze wsi Ignace w gm. Parzęczew oraz pana Dariusza Frańczaka ze wsi Skórka w gm. Parzęczew w pełni potwierdzają ten smutny stan, w jakim znaleźli się hodowcy.

hodowla trzody

Źródło: AgroFoto.pl, kozak11

Tomasz Olczak to jeden z najlepszych hodowców zarówno trzody, jak i krów mlecznych w gm. Parzęczew w woj. łódzkim (ma największe i najlepiej utrzymane stado krów mlecznych w gminie). Jego krowy uzyskują bardzo dobre wyniki, jeśli chodzi o wydajność i jakość mleka. Przez lata utrzymywał spore stado tuczników, które dawało niezły zysk przy sprzedaży. Dzisiaj to już jednak tylko cień dawnej hodowli.

– Obecnie jeden rzut prosiąt, kupowanych w kraju, a nie jak to robi większość znaczących hodowców w Danii czy Holandii, liczy w moim gospodarstwie od 100 do 150 sztuk – opowiada pan Olczak. – Jeszcze 3–4 lata temu było to kilkakrotnie więcej, ale wtedy cena uzyskiwana w sprzedaży za tucznika wynosiła od 4,60 do nawet 6 zł za kg. Wtedy było z czego odłożyć na zakup nawozów, paszy czy na mniejsze inwestycje w gospodarstwie. Dzisiaj przy cenie 2,80–3,00 zł/kg tucznika jest prawdziwa tragedia. Muszę zwyczajnie dokładać do tuczu.

hodowla trzody

Źródło: AgroFoto.pl, AGRObombula

Hodowca wydaje praktycznie całość zarobionych na sprzedaży tuczników pieniędzy na utrzymanie hodowli.

– Dołek cenowy jest tak głęboki i długotrwały, że taka „zabawa w hodowlę” staje się jednym wielkim stresem. Mogę tylko powiedzieć, że wyhodowanie 115–120 kg tucznika kosztuje mnie 250–300 zł, z czego 180–200 zł to tylko zakup prosiaka. Reszta kosztów to głównie pasza i utrzymanie odpowiedniej temperatury w budynkach gospodarskich – żali się hodowca.

Pan Olczak posiada również dobrze utrzymane stado krów mlecznych, które rzeczywiście utrzymują rodzinę i całe gospodarstwo.

Dołek cenowy jest tak głęboki i długotrwały, że taka „zabawa w hodowlę” staje się jednym wielkim stresem.

Tomasz Olczak ze wsi Ignacew Parzęczewski

– Gdyby nie produkcja mleka, moje gospodarstwo dawno by splajtowało. Mój tata hodował świnie i ja też wchodziłem w to zajęcie z nadzieją, że to wszystko będzie opłacalne. Bardzo się przeliczyłem i obecnie chcę jak najszybciej pozbyć się tych sztuk, które jeszcze mam. Planuję przejść tylko na produkcję mleka – tłumaczy rolnik.

W nieporównanie gorszej sytuacji jest gospodarujący na ponad 30 ha ziemi klasy V i VI w tej samej gminie pan Dariusz Frańczak, który utrzymuje stado zarodowe i nie ma możliwości przejścia na produkcję mleka. Co ciekawe, jest również jedynym rolnikiem w tej gminie, który w 100% wykorzystał środki z PROW 2007–2013, z których zakupił nowe maszyny rolnicze oraz wyposażenie budynków gospodarskich.

Wyhodowanie 115–120 kg tucznika kosztuje mnie 250–300 zł, z czego 180–200 zł to tylko zakup prosiaka.

Tomasz Olczak ze wsi Ignacew Parzęczewski

– Do tej pory moja hodowla funkcjonowała nienajgorzej, biorąc pod uwagę czasowe wahania cen w skupie oraz następujące po sobie zmiany w kosztach zakupu nawozów, koncentratów czy środków ochrony roślin – opowiada pan Frańczak. – Niestety trwający dzisiaj dołek cenowy jest dla mojego gospodarstwa zabójczy. Polscy hodowcy męczą się w pracy, która nie ma przyszłości, a tymczasem do Polski sprowadza się tysiące sztuk prosiąt i płaci się dostawcom zagranicznym znacznie wyższe ceny niż naszym. Poza tym jakość sprowadzanego surowca jest kiepska – dodaje.

hodowla trzody

Źródło: AgroFoto.pl, zetorex12

Pan Frańczak prowadzi swoją hodowlę zarodową od ponad 20 lat

– Trzymam jeszcze 11 macior, z których przychówek to ok. 22 młode od sztuki rocznie. W związku z tym nie muszę kupować prosiąt. Z drugiej strony gleby, na których gospodaruję, są tak słabe, że jedynie można uprawiać żyto i owies. W tym roku jednak susza była tak mocna i długotrwała, że prawie nie było plonów.

Hodowca ma też inny problem

– Nie mogę wziąć dopłaty tzw. suszowej, która u nas występuje w kwocie 164 zł do hektara ziemi, tak jak inni w mojej wsi, np. hodowcy krów mlecznych, ponieważ mam zbyt liczne stado. W dodatku podobno mam zbyt wysokie dochody. Jestem zwyczajnie poszkodowany w stosunku do innych hodowców na skutek nieżyciowych przepisów.

Rolnik zastanawia się więc nad zrezygnowaniem z hodowli

hodowla trzody

Źródło: AgroFoto.pl, Rojda1994

– Hodowla trzody w naszych warunkach nie ma sensu. Po pierwsze kompletnie się nie opłaca, a po drugie przepisy krępują hodowcę-producenta na każdym kroku. Moje dzieci patrzą na tę moją nieopłacalną hodowlę i pytają: „tato, po co ty to robisz?”. Najgorsze, że nie wiem, co mam im odpowiedzieć – mówi załamany hodowca.

Obydwaj hodowcy zgodnie twierdzą, że niezbędny jest skuteczny program odbudowy pogłowia polskiej hodowli trzody chlewnej, jeśli chcemy, by za kilka lub kilkanaście lat polskie świnie całkowicie nie zniknęły z naszych wsi.

– Na pewno pomocne dla hodowców trzody byłoby doprowadzenie do pewnej stabilizacji dochodów hodowców trzody – mówi pan Dariusz Frańczak. – Wiem, że rząd planuje utworzenie takiego funduszu, który mógłby uspokoić sytuację na rynku jednak diabeł tkwi w szczegółach i póki co nie znamy dokładnie tego planu.

– Dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie funduszu ubezpieczeń wzajemnych w zakresie rekompensat za straty w produkcji rolnej, w tym w chowie trzody chlewnej – radzi pan Tomasz Olczak. – Takie próby jak z dofinansowaniem odchowu prosiąt nie na wiele się zdadzą, gdyż dzisiaj stado kilkudziesięciu macior nie tylko nie zapewni hodowcy odpowiedniego zysku, a wręcz może stać się dla niego kulą u nogi.

Stosuję gnojowicę na moich polach i myślę, że hodowla trzody jak żadna inna jest prawnie i organizacyjnie połączona z ziemią uprawianą przez hodowcę.

Tomasz Olczak ze wsi Ignacew Parzęczewski

W opinii pana Frańczaka właściwym rozwiązaniem byłoby także wliczanie w koszty inwestycji kupna zwierząt hodowlanych: Można powiększać gospodarstwo poprzez budowanie nowych tuczarni czy odchowalni, jednak hodowca musi wstawić do budynków odpowiedniej jakości i zdrowia prosięta, co wcale nie jest tanie.

– Hodowcy trzody, którzy obserwują na jakich zasadach funkcjonują dopłaty do produkcji zwierzęcej, mogą czuć się mocno niedoceniani. Nasi sąsiedzi produkujący mleko czy mięso wołowe mają takie wsparcie w dopłatach, w przeciwieństwie do nas – żali się z kolei pan Olczak.

Hodowca z Ignacewa dostrzega też potrzebę dofinansowania ziemi, na której stosuje odpady zwierzęce ze swojej hodowli: – Stosuję gnojowicę na moich polach i myślę, że hodowla trzody jak żadna inna jest prawnie i organizacyjnie połączona z ziemią uprawianą przez hodowcę. Co także ważne gnojowica jest znacznie zdrowszym i bardziej ekologicznym nawozem od firmowych przenikniętych chemią produktów.

Jak widać, hodowcy mają wiele pomysłów na to, jak uzdrowić „obumierającą” hodowlę trzody w Polsce. Pytanie tylko, czy rządzący będą chcieli z nich skorzystać.

Google NewsObserwuj nas w Google News. Bądź na bieżąco!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Komentarze
  1. Władek pisze:

    „Co także ważne gnojowica jest znacznie zdrowszym i bardziej ekologicznym nawozem od firmowych przenikniętych chemią produktów” Co za głupota