Owoce z Ukrainy niszczą rynek. Dramat polskich sadowników

W Polsce wielu zakładom nie opłaca się już kupować surowców krajowych z tegorocznych zbiorów. Tańsze są owoce z Ukrainy. Jak sytuację oceniają eksperci?
Media huczą na temat napływu ukraińskiego zboża do Polski. Jednak mało się mówi o sytuacji polskich sadowników. Faktem jest, że nie są oni w lepszej sytuacji. Albowiem dopiero co się zaczął sezon na polską truskawkę. Po niej przyjdzie kolej na malinę, wiśnię i porzeczkę. Tymczasem mroźnie są już zapełnione produktami z Ukrainy. Jak zatem napływ taniego surowca wpłynie na polski rynek owoców w tym sezonie?
Spis treści
Brak zgody na owoce z Ukrainy — apel Związku Sadowników RP
O problemie, z jakim muszą się mierzyć producenci owoców, zaczęto mówić głośniej po opublikowaniu przez ZSRP apelu „NIE dla importu z Ukrainy!”.
Chodzi o owoce z Ukrainy, a w szczególności o te przetworzone, które mają negatywny wpływ na sytuację dochodową polskich rolników. Są to przede wszystkim mrożonki, soki i inne przetwory.
Żądamy natychmiastowej informacji o ilościach wwiezionych do naszego kraju mrożonek, soków i innych przetworów na bazie owoców pochodzących z Ukrainy. Ponadto domagamy się zwiększenia działań kontrolnych. Szczególnie w zakresie badań nad pozostałościami środków ochrony, metali ciężkich i innych substancji, które nie spełniają polskich i unijnych norm — postuluje Związek Sadowników RP.
Ponadto Związek domaga się natychmiastowej renegocjacji umów międzynarodowych, które Polska w ostatnich latach zaakceptowała. Dokładniej tych, które umożliwiły prowadzenie procederu niekontrolowanego importu z Ukrainy produktów rolnych.
Które owoce z Ukrainy najbardziej zagrażają polskim producentom?
Choć pierwsze załamanie cen spodziewane jest odnośnie do takich produktów, jak truskawka, malina, wiśnia czy porzeczka, to dla jabłek też nie ma optymistycznej prognozy.
Już wiemy, że ukraiński sok jabłkowy do Polski dociera i zapewne będzie go bardzo dużo. To ogromna konkurencja i zagrożenie dla polskiego sadownictwa — mówi w rozmowie dla Wirtualnej Polski Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
Jak dodaje, mroźnie w Polsce są już wypełnione przetworami z owoców wyprodukowanych w Ukrainie. Innymi słowy, tani surowiec zza wschodniej granicy szybko zajął miejsce na rynku, które do tej pory było przeznaczone na polskie owoce.
Owoce z Ukrainy wygrywają ceną
O tym, że tanie owoce z Ukrainy będą poważną konkurencją dla polskiej produkcji, mówiło się już w zeszłym roku.
Właściciele chłodni pokazywali mi faktury za zamrożoną malinę z Ukrainy. Gotowy produkt mieli w takiej samej cenie, jaką tutaj musieliby zapłacić za świeży produkt, który musieliby jeszcze obrobić — opowiada WP Marcin Tyc, plantator truskawki i maliny.
Nie dziwię się decyzji chłodni — kupują tam, gdzie taniej. Jak się okazało, że produkt ukraiński może być nawet o 1/4 tańszy od polskiego, to tylko nierozsądny właściciel chłodni brałby polską „drogą” malinę. W biznesie patriotyzm odchodzi na bok — dodaje Tyc.
Taka sytuacja to zagrożenie polegające na zaniżaniu cen. Zakłady, które mają spore zapasy ukraińskiego surowca, nie będą płacić polskim producentom dobrych cen. Co gorsze, ich zaniżenie może być tak duże, że w żaden sposób nie pokryją kosztów produkcji.
Polska produkcja bez rynku zbytu
Niska cena to jednak nie wszystko. Ostatecznie może się okazać, że dla naszych owoców zabraknie rynków zbytu. Dramat polskich plantatorów polega na tym, że mroźniom po prostu nie opłaca się produkować mrożonek owocowych w Polsce. Dużo taniej bowiem sprowadzą je bowiem z Ukrainy.
To oznacza, że polscy producenci nawet nie będą mieli gdzie sprzedać owoców. A ci, którzy zaryzykują kupno maliny, by zrobić z niej mrożonkę, będą chcieli to zrobić po bardzo niskich cenach — mówi Maliszewski.
Owoce z Ukrainy — wątpliwa jakość taniego surowca
Niestety, właściciele chłodni, kierując się atrakcyjną ceną, nie biorą pod uwagę ważnego czynnika. Tanie owoce z Ukrainy często nie do końca spełniają normy jakościowe obowiązujące w UE. Chodzi przede wszystkim o pozostałości środków ochrony roślin i metali ciężkich.
Obawy o to, że produkty importowane z Ukrainy nie spełniają unijnych norm, wyraził również M. Maliszewski.
Wielu środków ochrony roślin my w Polsce nie możemy stosować, a w Ukrainie jest to dozwolone. Te produkty wjeżdżają do naszego kraju. Naszym zdaniem dzieje się to przy bardzo małej kontroli — mówi szef ZSRP.
Zwraca też uwagę na to, że produkt wytworzony z takich owoców jest później trudny do odróżnienia na półce sklepowej od innych towarów z polskiego surowca. To podnosi ryzyko, że szkodliwe pozostałości z ukraińskich owoców trafiają na stoły polskich konsumentów i nie tylko.
Czytaj również: Sprzedaż gruszek bije rekordy, jednak nie każdy w tym roku zarobił
Źródła: ZSRP, wp.pl, Ukraina.pl
