Świąteczne tradycje z regionów Polski Wschodniej

Świąteczne tradycje związane z Wigilią i Bożym Narodzeniem były bardzo podobne w całej Polsce i tak jest zresztą do dnia dzisiejszego. Niezależnie, w jakiej zawierusze dziejowej się znajdowaliśmy, wieczerza wigilijna była wydarzeniem wyjątkowym.

Zabory i lata okupacji, a nawet obozy koncentracyjne, nie zdołały złamać wielowiekowych świątecznych tradycji. Nasi przodkowie świętowali zarówno w dostatku, jak i w biedzie, w czasach pokoju i wojny. Pierwszy dzień świąt spędzali w domu, a w drugi składali wizyty. Najważniejsza jednak była sama Wigilia, kiedy wybaczali sobie wszelkie krzywdy.

Reklama

Świąteczne tradycje na Podlasiu

Mieszkańcy Podlasia przywiązywali dużą wagę do tego, jak przebiegnie cały dzień wigilijny, bo wpływało to na cały nadchodzący rok. I tak niedobrą wróżbą było, gdy jako pierwsza z wizytą przyszła kobieta. Baczną uwagę zwracali na pogodę. Jeśli dzień był słoneczny, to takiej aury należało się spodziewać w nadchodzącym roku.

Jeśli w wigilijny wieczór widać było gwiazdy, to zapowiadało, że kury się będą dobrze nieść. Gdy dobrze widoczna była Droga Mleczna, znaczyło to, że krowy będą dawać dużo mleka. Podczas wieczerzy podawano kutię, w skład której wchodził mak z miodem i kaszą jęczmienną oraz kisiel owsiany, przysmak dzieci. Ta potrawa była na każdym stole. Do izby wnoszono snop zboża, zwany dziadem, który ustawiano w rogu izby pod świętymi obrazami i ikonami. Był znakiem tego, że w przyszłym roku będą dobre plony. Stał on aż do Święta Trzech Króli. Po tym święcie wytrząsano z kłosów snopka wigilijnego ziarno, którym karmiono kury, aby niosły dużo jajek, a słomą okręcano drzewka owocowe, by dobrze rodziły. Zwyczaj ten zaginął w połowie lat 50. XX wieku, kiedy na Podlasiu na dobre pojawiła się choinka — mówi dr Artur Gaweł, etnograf z Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej.

Świąteczne tradycje to także wyścigi. Mieszkańcy Podlasia urządzali je, gdy wracali z pasterki. Gospodarz, którego sanie jako pierwsze dotarły do domu, miał zapewnione powodzenie przez cały rok!

W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia tj. w Świętego Szczepana ludzie obsypywali się poświęconym ziarnem owsa. To miało zapewnić pomyślność. Takie ziarno gospodarze dosypywali do ziarna siewnego, a także wysypywali je na polu, by chroniło uprawy przed chwastami, zwłaszcza przed ostem — podsumowuje dr Artur Gaweł.

Na Lubelszczyźnie jedną z potraw był kisiel z kaszy gryczanej

Piękne świąteczne tradycje są na Lubelszczyźnie, która nie jest monolitem kulturowym. Wszak dopiero po drugiej wojnie światowej stała się województwem przygranicznym. Tworzą ją takie krainy jak Roztocze, Powiśle, Wyżyna Lubelska i południowa część Podlasia. Przyjechali tu też po wojnie mieszkańcy z Kresów Wschodnich, co przyczyniło się do powstania takiej mieszanki kulturowej.

Jedną ze świątecznych tradycji było wnoszenie przez  gospodarza w Wigilię do izby „króla”, czyli snopa z najpiękniejszego żyta. Ustawiał go w kącie izby, gdzie stał aż do Trzech Króli. Miał zapewnić urodzaj.

Warto podkreślić, że to była jedyna praca, jaką mężczyźni wykonywali tego dnia w domu. Wszystkie przygotowania do wigilijnej wieczerzy scedowane były na kobiety. Ludzie jedli zazwyczaj barszcz czerwony. Grzyby, od najdawniejszych czasów musiały znaleźć się na stole tego dnia, pojawiając się albo w uszkach, albo w kapuście. Tradycja ta sięga czasów zamierzchłych, będąc  próbą oswojenia świata zewnętrznego — lasu, w którym znajdowały się wszelkie lęki i strachy. Musiał być też mak, który pojawiał się w kutii czy kluskach lub pierogach. Łączył świat żywych i  zmarłych. Potrawy kobiety przygotowywały z tego, co można było przechować w komorze, czyli z kaszy (tradycyjnie gryczanej), grochu, ziarna, oleju (często lnianego), na którym smażono racuchy. Liczba potraw była różna, ale każdej trzeba było obowiązkowo spróbować. We wschodniej części Lubelszczyzny, nad Bugiem gotowano kisiel z kaszy gryczanej, przecierano ją i dodawano do niej olej. To wyjątkowo specyficzna potrawa. Pięknym zwyczajem z okolic Biłgoraja jest siadanie do wieczerzy nie przy stole, a przy dzieży odwróconej do góry nogami i nakrytej obrusem. W niej wyrabiano przecież ciasto na chleb i on w niej wyrastał. Chleb, również symbolizuje Boga narodzonego w stajence i leżącego w żłobie — wyjaśnia Bogna Bender-Motyka, wicedyrektor Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie.

tradycje świąteczne

Grzyby, od najdawniejszych czasów musiały znaleźć się na stole wigilijnym, pojawiając się np. w uszkach

fot. Małgorzata Chojnicka

Ludzie oświetlali też rozstaje dróg, by oświetlić drogę do kościoła, ale również wskazać duszom drogę do ich domostw. To dodatkowe nakrycie przy stole rozumieli w dwojaki sposób. Przygotowywali je dla wędrowca lub dla kogoś z rodziny, który jest gdzieś daleko, ale żyje. Wierzyli także, że jest ono dla tych bliskich, którzy odeszli już z tego świata.

Z pokolenia na pokolenie

Możemy się szczycić naszymi świątecznymi tradycjami. Kultywujemy je od stuleci. Niektóre wprawdzie odeszły w zapomnienie, ale te najważniejsze są głęboko zakorzenione w naszej tradycji. W Wigilię, chociażby nie jadamy żadnych potraw mięsnych. Wszystko mamy postne, smażone na oleju. Jadamy ryby, pierogi, czerwony barszcz z uszkami. Jednak najważniejsza jest ta szczególna atmosfera przy wigilijnym stole.

Google NewsObserwuj nas w Google News. Bądź na bieżąco!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *