Produkcja mleka: szanse i zagrożenia zniesienia kwot

Specjaliści z Polskiej Izby Mleka mówią o tym, że zbyt wcześnie wyszliśmy z mechanizmu systemu kwotowania. Nie byliśmy, podobnie jak inne kraje Unii, na to przygotowani. Powrót do kwot mlecznych raczej nam nie grozi, jednak należy szukać innych rozwiązań regulujących obecną sytuację na rynku mleka.

Myślę, że była to zła decyzja, że kwoty mleczne zostały zniesione. Zabrakło kompleksowego, wizjonerskiego myślenia, ponieważ uwolnienie kwot mlecznych spowodowało nadpodaż mleka na rynku krajowym. Należało podjąć działania osłonowe lub działania informacyjne, mówiące rolnikom o tym, że zwiększanie produkcji mleka doprowadzi do sytuacji, że będzie nadpodaż mleka, co spowoduje obniżenie ceny – mówi Prezes OSM w Kosowie Lackim, Andrzej Minarczuk.

rynek mleka

Andrzej Minarczuk Prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kosowie Lackim.

– Finansowo od razu po zniesieniu kwot mlecznych odczuliśmy różnicę, dostaliśmy ogromną karę 37 tys. zł. Rozłożyli nam ją na 3 lata, a nasza mleczarnia poszła nam na rękę i rozłożyła dodatkowo karę na raty miesięczne. W zeszłym roku rata wynosiła ok. 2 tys. zł miesięcznie, a teraz mamy 1 tys. zł przez najbliższe 2 lata – opowiadają państwo Topczewscy, hodowcy bydła mlecznego z okolic Kosowa Lackiego, dostawcy mleka dla OSM w Kosowie Lackim. – Dokupienie kwoty to były gigantyczne pieniądze. Kiedyś za 1 gr kupowało się 1 l mleka, czyli za 1 tys. zł mogliśmy wykupić 100 tys. Wszyscy kupowali, bo były kary – kalkulują obecną sytuację gospodarze.

Myślę, że kwoty nie były nam potrzebne. To był krótki okres, nic dobrego nie przyniósł, tylko kary zostały do spłacenia – mówi z kolei pan Adam Kurowicki, hodowca krów mlecznych z okolic Kosowa Lackiego.

Pomoc dla producentów mleka – rekompensata strat?

23 grudnia 2015 r. złożono projekt dotyczący pomocy finansowej, przyznano pulę 245 mln zł dla producentów mleka i świń w Polsce. Wymusiła to niekorzystna sytuacja na rynku mleka i żywca wieprzowego. Rolnicy składają wnioski o przyznanie pomocy. Ograniczeniem jest jednak wielkość produkcji, która musi znajdować się w przedziale 15–300 tys. kg mleka.

Za produkcję 1 kg mleka przysługuje 1,4 gr. Kwota pomocy będzie zależała od liczby wniosków, które wpłyną do ARiMR. Hodowcy otrzymają wypłaty do końca czerwca.

Myślę, że kwoty nie były nam potrzebne. To był krótki okres, nic dobrego nie przyniósł, tylko kary zostały do spłacenia.

Adam Kurowicki, hodowca krów mlecznych z okolic Kosowa Lackiego

W tym trudnym okresie każdy pieniądz ma znaczenie. Gdyby to było metodyczne, systematyczne wsparcie, np. comiesięczne odciążenie, byłoby na pewno lepiej. Nie byłoby tak wysokiej presji na mleczarnie, żeby nie obniżać cen. Jednorazowa pomoc to chyba taki gest marketingowy, pokazanie, że zwróciliśmy uwagę na problem, a dalej radźcie sobie sami – dodaje z uśmiechem prezes mleczarni.

Policzyłam sobie wszystko. Najpierw trzeba jechać do mleczarni (12 km), wziąć wypełniony wniosek, wysłać poleconym. Potem z ARiMR przyjdzie odpowiedź, czy przyznali czy nie, później znów wziąć z Agencji zatwierdzony wniosek (30 km w jedną stronę). Niewiele zostaje – mówi ze śmiechem pani Topczewska. – W naszej mleczarni chociaż jedziesz po wypełniony wniosek. Niektórym pewnie nie chciałoby się nawet wypełnić i wysłać – dodaje. – Była jeszcze pomoc „suszowa”. Z gminy była wyznaczona komisja, która chodziła po polach i uznawała, czy pomoc się należy czy nie. Dopłaty dostaliśmy do traw i kukurydzy. A była to pomoc koło 100 zł do 1 ha nieubezpieczonego, a dla ubezpieczonych ok. 330 zł.

Polska dostosowując się do rolniczych realiów unijnych, popełniła wiele strategicznych błędów.

Rolnicy zostali pozostawieni sami sobie. Polska dostosowując się do rolniczych realiów unijnych, popełniła wiele strategicznych błędów.

Pomoc Państwa jest żadna. Znieśli kwoty mleczne, a w zamian nie dali nic – mówi pani Topczewska.

Jak powinna wyglądać pomoc finansowa i wsparcie?

Trudna sytuacja na rynku mleka nie obejmuje tylko terenu Polski, dotyczy to większości krajów członkowskich Unii Europejskiej. Wystąpiła konieczność podjęcia działań Komisji Europejskiej, a nie tylko polskiego rządu.

rynek mleka

Problemy z rynkiem mleka mają również inne kraje Unii.

Ekonomiści rolniczy twierdzą, iż oszczędności i obniżenia kosztów produkcji hodowcy muszą szukać u zootechników, weterynarzy i firm paszowych.

Na spotkaniach w organizacjach branżowych, np. Krajowym Związku Spółdzielni Mleczarskich, mówiłem o tym, że potrzebna jest pomoc ze strony samej organizacji lub państwa – Ministerstwa Rolnictwa czy Ministerstwa Rozwoju. Takie mleczarnie jak chociażby Kosów Lacki same marketingowo nie przebiją się na rynkach zachodnich. Potrzebna jest kompleksowa reklama polskiego mleka, czy wyrobów mleczarskich, czyli tych dużych i małych zakładów na rynkach zewnętrznych – bliskowschodnich, dalekowschodnich, unijnych, rosyjskim (który jest chwilowo zamknięty) czy chińskim. Czyli z jednej strony edukacja i rozmowa z rolnikami, żeby planowali inwestycje, myśląc jednocześnie o ograniczeniach ze strony opłacalnego zbytu mleka. Ja jako Prezes OSM w Kosowie Lackim nie jestem w stanie zrobić reklamy swojego sztandarowego produktu na zachodzie, bo mnie zwyczajnie na to nie stać, tak jak inne firmy, które podbijają rynki światowe. Oczekiwałbym wsparcia ze strony państwa i organizacji branżowych – tłumaczy prezes mleczarni, jak powinna według niego wyglądać pomoc i wsparcie organizacji rządowych i pozarządowych. – Gdyby była dostępna kompleksowa reklama na rynkach zewnętrznych naszych serów typu szwajcarsko-holenderskiego, stanowiących 50–60% naszej produkcji, gdzieś w tym wszystkim również nasze sery byłyby rekomendowane. Unia Europejska w równym stopniu chroni własny rynek, jak i polski rynek. Nie można tego rozdzielać. Nie ukrywajmy tego, że ten kryzys jest najpoważniejszym kryzysem na rynku mleka – ostrzega Andrzej Minarczuk.

rynek mleka

Należy stworzyć reklamę i promocję polskiego produktu na rynku unijnym, ale również w państwach spoza Unii Europejskiej.

Ceny skupu mleka

W minionym roku ceny mleka w naszym kraju spadły o 20%  i dla większości producentów nie pokrywają kosztów produkcji. Zmniejsza się popyt na sery i mleko w proszku – mówią specjaliści, ale to nie jest do końca prawda. To nie popyt się zmniejsza, tylko występuje olbrzymia nadprodukcja mleka i przetworów, na które nie mamy wystarczającego rynku zbytu.

Na ceny skupu największy wpływ ma rachunek ekonomiczny. Jeśli w danym miesiącu jest strata, musimy reagować. Można reagować wielotorowo; obniżając koszty i wydatki, np. na komponenty, szczepionki do serów, chemikalia, również koszty osobowe do absolutnego minimum. Jeśli to nie wystarczy, niestety trzeba reagować ceną surowca, który jest najbardziej kosztochłonną pozycją w strukturze kosztów w mleczarni (ponad 70%) – mówi prezes mleczarni.

Cena spadła o 7 gr, a nadzwyczajna pomoc wynosi 1 gr do 1 l. To i tak jesteśmy do tyłu o 6 gr – tłumaczy z kolei pan Kurowicki.

rynek mleka

Sery produkowane w lokalnych OSM-ach powinny być traktowane jako produkt regionalny.

Tak naprawdę niska cena mleka nie jest aż tak dużym problemem. Najbardziej rolników dotyka zróżnicowanie ceny skupu mleka dla małych i dużych dostawców. Fakt ten dziwi, ponieważ obydwa podmioty mają mleko Ekstra. Może koszt transportu trochę się różni, ale żeby to była różnica 30–50 gr na litrze? Tego typu działania wyeliminują małe gospodarstwa, a chyba nie do końca o to chodzi. Dlaczego mleczarniom nie zależy na pielęgnacji małych, rodzinnych gospodarstw, w których dba się o zwierzęta i higieniczny dój, a krowy dające mleko wychodzą na pastwisko, a nie stoją całymi dniami wpatrzone w ścianę i nie mają praktycznie kontaktu z człowiekiem, bo maszyna je doi, zgarniak sprząta, a paszociąg zasypuje paszę?

Mamy po 43 lata, dzieci nie pałają entuzjazmem do pracy na roli. Mamy dylemat.

pani Topczewska, hodowca bydła mlecznego z okolic Kosowa Lackiego

Perspektywy na najbliższy rok

Pod koniec roku najprawdopodobniej zauważymy umocnienie pozycji liderów w polskiej branży mleczarstwa, a najmniejszych przetwórców czeka powolny upadek. Miejsce na półkach sklepowych zajmą olbrzymie koncerny, a zakup lokalnych produktów będzie graniczył z cudem.

Kto się nie rozwija, ten się cofa. Doszliśmy do wniosku, że będziemy budować oborę dla bydła mięsnego, tak żeby był dodatkowy dochód. Mamy po 43 lata, dzieci nie pałają entuzjazmem do pracy na roli. Mamy dylemat. Gdybyśmy wiedzieli, że dzieci by się rwały do tej pracy, to zrobilibyśmy wszystko, żeby rozwijać produkcję mleka za wszelką cenę – mówi pani Topczewska.

rynek mleka

Pan Topczewski utrzymuje krowy mleczne, ale również wspaniale idzie mu rozwój w kierunku mięsnym.

Hodowcy również mają wyrobione zdanie na temat przyszłości mleczarni, do której oddają mleko.

To jest za mała mleczarnia. Za mała, żeby zostać sama, a za duża, żeby zostać tylko produktem regionalnym. Jest przede wszystkim zbyt duża, żeby ją zgnębić. Konsolidacja jest rzeczą nieuniknioną, to tylko kwestia czasu – mówi pan Topczewski.

– Mleka raczej nie będzie za dużo. Jak się powtórzy susza z ubiegłego roku, to będzie problem z wyżywieniem do następnego zbioru, bo pasz nie starczy. Myślę, że to się wszystko wyreguluje. U mnie w tym momencie już zapasy się skończyły. Musiałem sprzedać 20 krów, żeby karmić pozostałe odpowiednio. To wszystko się automatycznie wyreguluje – mówi z przekonaniem drugi gospodarz, pan Kurowicki.

rynek mleka

Pan Topczewski wykorzystuje krowy mleczne jako mamki dla cieląt mięsnych.

Na co liczą rolnicy?

Na stabilne ceny w skupie mleka, co pozwoli na długotrwałą opłacalność produkcji. Łatwo powiedzieć, ale jak do tego doprowadzić?

Słyszy się o tym, że ma zniknąć zróżnicowanie cen mleka dla dużych i małych dostawców. Dlaczego ten producent, który ma wyższą produkcję, ma dostawać więcej od tego, który ma np. dziennie 200 l, skoro każdy z nich ma mleko Ekstra? Mleczarnie powinny dążyć do ujednolicenia cen, może być różnica pomiędzy ceną skupu od dużych i małych 10 gr, ale nie 30 gr na litrze. Mleczarnie doprowadzą do tego, że będą mieli tylko drogi surowiec. Komu później sprzedadzą ten drogi produkt? Byłem ostatnio w sklepie, 1 kg sera kosztuje 10 zł, a produkuje się go z 11 l mleka. To z czego on tak naprawdę jest zrobiony? Z papieru? – mówi ze śmiechem lekarz weterynarii Adam Siębor ze Sterdyni (pow. sokołowski).

rynek mleka

Inne ceny za mleko są oferowane dużym i małym producentom.

Rozdrobnienie gospodarstw na danym obszarze wpływa w dodatku na koszt transportu do mleczarni. W niektórych miejscowościach można znaleźć skupiska 30–40-sztukowych ferm, ale czasami zdarza się tak, że kierowca musi jechać kilkanaście kilometrów po leśnej, nieutwardzonej drodze po kilkadziesiąt litrów mleka. To znacząco wpływa na cenę dyktowaną przez mleczarnię, szczególnie dla mniejszych producentów, posiadających 10–15 krów mlecznych. Różnice w cenach za litr jednak nadal są niepokojące.

– Hodowca ma największe koszty – chłodzenia i przechowywania, utrzymania i żywienia krów, a mleczarnia tylko odbiera surowiec. Pracownik – kierowca raczej nie jest aż tak wysokim kosztem dla mleczarni, żeby były tak duże różnice w cenach mleka dla małych i dużych. Paliwo w dużych ilościach jest tańsze, a siła robocza? – pyta pan Siębor.

Mam wątpliwości, czy my kiedykolwiek przebijemy się np. na rynek chiński. Chińczycy mają trochę inny sposób żywienia.

Andrzej Minarczuk, prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kosowie Lackim

Otwarcie nowych rynków

Indonezja, Filipiny, Wietnam, Chiny – brzmi wspaniale, ale przecież na dopłaty do eksportu nie mamy co liczyć, ewentualnie „kredyty eksportowe”. Póki co hasło zostało rzucone, ale kogo będzie stać na spłaty tych kredytów przy tak niskiej cenie mleka? Nawet najwięksi producenci będą niewypłacalni, bo mają nad sobą olbrzymie zobowiązania finansowe z poprzednich inwestycji.

Mam wątpliwości, czy my kiedykolwiek przebijemy się np. na rynek chiński. Chińczycy mają trochę inny sposób żywienia. Potrzeba długiej edukacji dotyczącej naszego produktu w Chinach, żeby zaczęto go spożywać w większych ilościach. Cieszę się jednak z każdego otwarcia nowego rynku – mówi prezes mleczarni.

Czym możemy konkurować z innymi państwami?

Analitycy mówią o wzroście cen za 1 kg mleka pod koniec 2016 r., ale są to tylko spekulacje.

Przede wszystkim jakością. Jakość polskich wyrobów jest naprawdę dobra, szczególnie z tych okolic, w których znajduje się Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Kosowie Lackim, czyli okolic Natura 2000 i Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego, to są atuty niewątpliwie do wyeksponowania. Mimo wszystko, przy dobrej reklamie, polskie wyroby mogłyby konkurować również cenowo. Dużo zakładów w kraju się rozwija, są to zakłady nowoczesne. W Polsce jest dużo tańsza siła robocza niż na zachodzie. Gdybyśmy otrzymali dodatkowe wsparcie w reklamie i w promocji, to jestem przekonany, że wyroby te zdobywałyby rynki zbytu. Warto też powiedzieć, że nie jesteśmy w stanie przeforsować większego spożycia krajowego. Można podejmować działania edukacyjne wśród społeczeństwa, ale zwracanie się tylko w stronę polskiego konsumenta, nie rozwiąże problemów. To jest za mało, należy z tym wyjść dalej, na rynki zewnętrzne – przekonuje prezes OSM w Kosowie Lackim.

rynek mleka

Dopłaty do przechowywania mleka w proszku i masła to chwilowa recepta. Wzrost produkcji o 5–10%, może spowodować brak miejsca do magazynowania, a rynków zbytu nadal jest za mało.

Szanse na wzrost cen

Analitycy mówią o wzroście cen za 1 kg mleka pod koniec 2016 r., ale są to tylko spekulacje. O wzroście cen będzie można mówić wtedy, kiedy wzrośnie zapotrzebowanie na mleko surowe i przetwory mleczne na dużych rynkach zbytu, tj. Chiny czy USA, oraz kiedy mleko znajdzie zastosowanie poza rynkiem spożywczym.

Konsolidacja mleczarni

W Polsce występuje rozdrobnienie produkcji, jest wielu średnich i małych dostawców. Konsolidacja będzie konieczna, ponieważ nasz rynek jest zbyt słaby, aby konkurować z innymi krajami Unii.

Mniejsze zakłady przetwórcze będą wchłaniane przez duże spółdzielnie, które z dnia na dzień rosną w siłę. Hodowcy produkujący najwięcej mleka w danym powiecie (oddający mleko najczęściej do lokalnych OSM) będą przekonywani przez duże zakłady przetwórcze do zerwania kontraktu ze stałymi odbiorcami. Najprawdopodobniej siłą przetargową będzie wyższa cena za 1 l mleka surowego. Większe zakłady przetwórcze mają większe możliwości negocjacyjne, wynikające z posiadanych funduszy. Co zrobią mniejsze mleczarnie?

rynek mleka

Najwyższą cenę za litr mleka mają najwięksi dostawcy.

Wchłonięcie mniejszych zakładów wiąże się ze zwolnieniami pracowników. Przejmujący musi widzieć końcowy interes – obniżenie kosztów, dywersyfikację produkcji, specjalizację w określonej produkcji. Nie ma reguły, są małe mleczarnie, które sobie nieźle radzą. Większe mają większy kapitał, większe środki, są bardziej przygotowane na taki kryzys. Wydaje mi się, że moje zdanie będzie pewnie takie jak większości rolników, wszystko trzeba policzyć i podsumować. Wszystko ma swoje plusy i minusy. W sytuacji łapania zadyszki, to konsolidacja może być jedynym wyjściem. Kilka mocnych podmiotów, może się łączyć i stanowić większą siłę na rynku – wspólny fundusz promocyjny, większa ochrona przed zagrożeniami. Niestety najczęściej o wszystkim decyduje rachunek ekonomiczny. Sentymenty i lokalne przyzwyczajenia schodzą na dalszy plan, co przeczy idei spółdzielczości – mówi z odrobiną smutku w głosie Andrzej Minarczuk.

Mija termin rejestracji chłodziarek . rynek mleka

Również koszty transportu mleka z gospodarstwa do mleczarni wpływają na cenę za litr.

Jeśli mniejsza mleczarnia zostaje wchłonięta przez większą, to przestaje być produktem lokalnym. Powstaje mleko zbiorcze, często transportowane dalekie dystanse.

Temat fuzji z Mlekowitą jest tematem zamkniętym. Nie ma powrotu i chęci do rozmów. Cenimy i szanujemy naszego sąsiada, współpracujemy, chcemy utrzymać z nim partnerskie i dobre relacje. Mimo tego, że ubiegły rok zamknęliśmy minimalną stratą, to jest to strata bezpieczna, stabilna. W żadnym elemencie funkcjonowania OSM nie jest zagrożoneprzekonuje prezes.

Jeśli mniejsza mleczarnia zostaje wchłonięta przez większą, to przestaje być produktem lokalnym.

Miejmy nadzieję, że Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Kosowie Lackim będzie przykładem dla innych zakładów, jak przetrwać kryzys. Łatwo zauważyć po wypowiedzi prezesa, że dla funkcjonowania mleczarni ważne są relacje z dostawcami, lojalność wobec nich i upór w dążeniu do celu. Konsolidacja nie zawsze będzie dobrą metodą. Niektórzy sądzą nawet, iż zakrawa to o chowanie głowy w piasek, zamiast spróbować stawić czoło wyzwaniu.

Jak przekonać rolników do racjonalnego eksploatowania krów i ograniczenia nadprodukcji?

Mówiąc kolokwialnie, mleko już się rozlało. Działania powinny być podjęte z wyprzedzeniem, a nie były. Trudno winić rolników za to, że poczynili duże inwestycje, licząc na to, że w perspektywie kilku czy kilkunastu lat te ogromne inwestycje niejednokrotnie kredytowane im się zrekompensują. Najmniej winy jest po stronie rolników. Wśród Rady Nadzorczej rolników prowadzę działalność informacyjno-edukacyjną, bezpośrednio rozmawiając z rolnikami na spotkaniach, czy na zebraniach rejonowych, że dalszy rozwój produkcji mleka powinien być racjonalnie uzasadniony – mówi Andrzej Minarczuk.

rynek mleka

Może niska cena mleka wpłynie na bardziej przemyślane i racjonalne żywienie krów.

Jeżeli krowa ma być jeszcze bardziej wydajna, wtedy potrzebuje bardziej energetycznych i białkowych pasz. A kogo na to stać? Wyprodukowanie mleka w takim przypadku jest dużo droższe niż żywienie tańszymi paszami. Genetyka i wydajność rośnie, coraz większe są koszty utrzymania. Nie ma tak, że można na czymś zaoszczędzić, bo później się to odbije np. na zdrowiu. U nas krowy są 8–10 laktacji. Jeśli krowy są mniej wydajne, to trochę dłużej żyją. Słyszałem o tym, że niektórzy stosują mocznik w żywieniu, a to wpłynie negatywnie na pracę wątroby. To nie jest dobry kierunek. Nie dostarczając odpowiedniej ilości mikroelementów i witamin, obniżą się parametry rozrodu, rodzone cielęta będą słabsze. To jest oszczędność na krótki czas. Jeżeli nie myśli się o przyszłości, to można sobie i krowom tylko zaszkodzić. Jeżeli ktoś chce rozwijać stado, to raczej nie będzie szedł w kierunku wzrostu intensywności laktacji i szybkiej eksploatacji organizmu krów – mówi Adam Kurowicki.

rynek mleka

Krowy produkujące mniej podczas laktacji dłużej żyją. Czyli nadmierna eksploatacja krów nie ma sensu, z ekonomicznego punktu widzenia.

Najstarsze krowy utrzymywane są 10 lat. Najczęściej jednak po 5–7 latach są brakowane ze stada, czyli służą 2–3 laktacje. Później zaczynają się problemy z nogami (ropnie), wymieniem i ketozą. Duzi dostawcy mają kredyty obligujące do spłaty i utrzymywania przez 5 lat bydła. Kredyt trzeba spłacić, a więc muszą mieć więcej mleka – mówi lekarz weterynarii.

Na czym oszczędzają rolnicy?

Firmy rodzinne cały czas utrzymują się na tym samym poziomie, mają może 1–2 krowy mniej. Najwięksi, którzy mają nad sobą wysokie kredyty do spłacenia, pędzą z produkcją i wydajnością. Obserwuję trochę mniej zgłoszeń, ale nie da się na wszystkim zaoszczędzić. Rolnicy zdają sobie sprawę, że jeśli zaczną mocno oszczędzać na usługach weterynaryjnych, to odbije się to w późniejszym etapie na zdrowiu i wydajności krów. Rolnicy coraz więcej rzeczy robią sami, np. inseminacja czy leczenie na własną rękę domowymi sposobami. Skończyły się sentymenty związane z ziemią czy zwierzętami. Krowy mają produkować jak najwięcej. Hodowcy kupują preparaty na zasuszenie, na zapalenie, bo muszą. Oszczędzają trochę na dodatkach dla cieląt, np. przeciwbiegunkowych, kupują urządzenia wykorzystywane przy wyciąganiu cieląt podczas porodu, robią kursy inseminacyjne – opowiada dr wet. Siębor.

rynek mleka

Hodowcy podobno oszczędzają na preparatach przeciwbiegunkowych i leczeniu chorych cieląt np. na zapalenia płuc.

Rolnicy oszczędzają na gotowych mieszankach pasz treściwych, ponieważ kupują ich znacznie mniej od firm dystrybuujących. Większość pasz przygotowują sami. Praca z hodowcami jest łatwiejsza dla doradców hodowlanych i żywieniowców, kiedy pojawiają się problemy i nie mogą sobie poradzić sami, chętnie chwytają się desek ratunku i źródła wiedzy. Lepiej pracuje się obecnie przedstawicielom handlowym i doradcom żywieniowym, ponieważ rolnicy są chłonni wiedzy, przede wszystkim związanej z oszczędnością. Producenci mleka zdają sobie doskonale sprawę z tego, że nie podając zwierzętom preparatów mineralnych czy witaminowych, będą pojawiały się częściej problemy z rozrodem, wymieniem czy racicami. Hodowcy wykorzystują więcej pasz pochodzących z własnych gospodarstw aniżeli z zakupu gotowych mieszanek. Bardziej dbają o okres rozkarmiania po wycieleniu, bo wielokrotnie próbowano ich przekonywać do racjonalnego żywienia początkowego, bo można narobić sobie wysokich kosztów stosowaniem nadmiernej ilości pasz treściwych, ale również zaszkodzić zwierzętom. Żywieniowcy twierdzą, że zmniejszyło się zapotrzebowanie na preparaty wspomagające dla cieląt, a w terenie słyszy się również o nieopłacalnym leczeniu cieląt, np. podczas zapalenia płuc czy biegunki. Cena leczenia często przekracza cenę skupu żywca.

rynek mleka

Pan Topczewski na pewno nie oszczędza na dodatkach takich jak bolusy.

Zabezpieczenie mleczarni przed utratą dostawców

Istnieje kilka dobrych sposobów, aby nie utracić swoich dostawców. Najlepszymi metodami dzieli się z nami Prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kosowie Lackim:

OSM w Kosowie Lackim jest znana z solidnego, terminowego płacenia dostawcom. Okoliczne mleczarnie obniżają cenę, my również musimy dostosowywać poziom do tych cen. Rolnicy może nie są zadowoleni z niskiej ceny mleka, ale są zadowoleni z regularności opłacania należności. Istnieje coś takiego jak Fundusz Wzajemnej Pomocy. Wnioskują bardzo często o pożyczki, nieoprocentowane. Najczęściej budżet przeznaczony jest na rozwój gospodarstwa, dokup bydła, rozbudowę, adaptacje, modernizacje, głównie na potrzeby produkcji mleka. Za system opieki nad rolnikami odpowiedzialny jest Dział Skupu poprzez dostarczanie pasz, odżywek, dodatków, folie, nasiona, akcje informacyjne, szkolenia. Rolnikom pasze sprzedajemy z bardzo niską marżą, skupujemy duże ilości, dzięki czemu mamy dobre ceny. Zależy nam na otrzymywaniu od dostawców mleka z wysoką zawartością białka, o czym są na bieżąco informowani. Przyzwyczailiśmy dostawców do kompleksowego wsparcia. Przygotowaliśmy gotowe wnioski, dzięki którym dostawcy otrzymają dopłaty do kg mleka, wystarczyło się na nich podpisać. Zależy nam na związaniu dostawców z tą mleczarnią jak najściślej i jak najbliżej. Dajemy wcześniejsze zaliczki, nie mamy z tym żadnego problemu. Hodowcy mogą korzystać z usług laboratorium bezpłatnie, mogą badać mleko, ile razy potrzebują. Pielęgnujemy te relacje, ponieważ są bardzo ważne, w utrzymaniu większych i mniejszych dostawców w naszej mleczarni.

rynek mleka

Wysoka eksploatacja odbije się echem na zdrowotności wymienia, racic i przede wszystkim długowieczności.

Utrata dostawców może być związana z przejęciem ich przez większe mleczarnie. Siłą przetargową będzie jak zwykle pieniądz. Większe mleczarnie najczęściej mają również trochę wyższe ceny skupu surowca. W jaki sposób mają się bronić mniejsze mleczarnie?

Jeśli ktoś zechce odejść, wypowiada umowę i odchodzi. Staramy się zapobiegać takim sytuacjom z wielu powodów. Zapotrzebowanie jest ustawione pod względem określonej ilości litrów mleka, która codziennie przyjeżdża. Obecnie jest to ok. 185–190 tys. l dziennie. Nie chcemy skoków ani o 10 tys. więcej, ani mniej, ponieważ będzie to wpływało na komplikacje w procesie produkcji. Sposób komunikowania się między Zarządem Spółdzielni a rolnikami jest dobry. Jeśli zaistnieje taka potrzeba, to piszę do rolników pismo z informacją i wyjaśnieniem, organizujemy spotkania, zwołujemy Radę Nadzorczą. Rozmawiamy o niepokojach, o troskach, o wzrostach i spadkach cen. Rolnicy są chłonni, chcą wiedzieć, na czym stoją. Mało kto podejmie próbę wypowiedzenia umowy z tego względu, że większość mleczarni nie przyjmuje nowych dostawców. Również my. Każdego dnia otrzymuję zgłoszenie chęci przyjęcia ich do mleczarni. Pewnie jest tak wszędzie. Z racji nadpodaży mleka po prostu nie przyjmujemy nowych dostawców. Dzisiaj problemem nie jest to, co wyprodukować i na czym zarobić, tylko co zrobić, żeby najmniej stracić – wyjaśnia prezes.

– Mleczarnię mamy bardzo dobrą. Możemy wziąć kredyt bez oprocentowania, bo np. potrzebne są pieniądze na nawozy 20–40 tys. zł, jeśli jesteś udziałowcem. Z każdej wypłaty oddajesz np. po 1 tys. zł. Może cena mleka nie jest bardzo wysoka, ale nam wyszło 1,19 zł za 1 l mleka. Jeśli potrzebujemy zaliczki, też nie ma problemu. Nie płacimy za badanie mleka, np. na obecność antybiotyku. Dbają o swoich dostawców – zachwala mleczarnię pani Topczewska.

Dzisiaj problemem nie jest to, co wyprodukować i na czym zarobić, tylko co zrobić, żeby najmniej stracić.

Andrzej Minarczuk, prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kosowie Lackim

Największe zagrożenie dla małych dostawców?

Gdzie jest próg opłacalności produkcji mleka, kto jest najbardziej zagrożony?

Próg opłacalności to 100 tys. kg mleka rocznie. Dostawcy osiągający wydajność poniżej 100 tys. kg raczej traktują produkcję mleka jako dodatkowy dochód. Cena średnia bierze się z ceny najwyższej i najniższej. Oczywiście najwyższą cenę mają ci, którzy mają wysoką produkcję. Najbardziej zagrożone są małe gospodarstwa, produkujące kilkanaście tysięcy mleka rocznie. Oni najbardziej odczuwają niską cenę mleka, ponieważ ich podwójnie to uderza. Należy pamiętać, że inny jest koszt odbioru mleka, kiedy odbiera się kilka tysięcy mleka, a inny kiedy odbiera się 200 l mleka. Mały dostawca mógłby czuć się pokrzywdzony niską ceną, ale koszt odbioru mleka jest proporcjonalnie wyższy – przekonuje prezes OSM Kosów Lacki.

rynek mleka

1 kg sera kosztuje 10 zł, a produkuje się go z 11 l mleka.

– Jeszcze niedawno było tak, że im większy dostawca, tym mleczarnie bardziej go chciały. Dziś jest inaczej. Najlepszy będzie dla mleczarni średni dostawca, bo duży chce negocjować ceny, a średni siedzi cicho i przyjmie cenę, jaką mu zaproponują – mówi pan Topczewski.

Dużo drobnych gospodarstw likwiduje produkcję mleczną, bo będą się przestawiać na bydło mięsne. Trzeba wspierać gospodarstwa do 30–40 szt., oni teraz najbardziej tego potrzebują – tłumaczy dr wet. Siębor. – U małego rolnika jest zdecydowanie lepsza higiena niż u takiego, który ma 200 krów. Robot tego wszystkiego nie zrobi tak dokładnie jak dojarz. Jak robot może stwierdzić, czy wymię i strzyki są czyste? Drobni hodowcy używają też mniej chemii, więc po prostu mleko jest lepsze od mniejszych – dodaje.

rynek mleka

Jak wygląda ocena precyzji umycia i dezynfekcji strzyka przez robota udojowego?

Podsumowując, kryzys dotyka większości sektorów związanych z mleczarstwem i firm dostarczających przeróżne artykuły dla bydła – od pasz po preparaty do dezynfekcji i sprzęty usprawniające pracę w gospodarstwie. Można wywnioskować z rozmów z prezesem, hodowcami, lekarzem weterynarii i żywieniowcami, że kryzys jest widoczny gołym okiem. Hodowcy mówią, że przeczekają, bo warto, a poza tym nie pierwszy raz zdarza się, że muszą zaciskać pasa. Prezes jest pełen optymizmu i siły do walki z kryzysem własnej mleczarni. W tej sytuacji bardzo ważne jest jednak wsparcie państwowe i unijne, ale jeszcze istotniejsze są wzajemne relacje i siła do przetrwania kryzysu przez rolników, bo przecież mleko pić trzeba – podkreśla pani Topczewska z uśmiechem.

***

Więcej o sytuacji na polskim rynku mleka możecie przeczytać w artykule: Czy jest szansa na poprawę sytuacji na rynku mleka?

Google NewsObserwuj nas w Google News. Bądź na bieżąco!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *