Umowa kontraktacji w sektorze owoców i cena jabłek przemysłowych 2022

Umowa kontraktacji w sektorze owoców to właściwie jeden z najpewniejszych sposobów zbycia płodów. Jednak polscy producenci owoców w minimalnym zakresie korzystają z tego rozwiązania. Dlaczego, skoro jak twierdzą władze ZSRP, kontraktacja jest szansą na racjonalną produkcję, a nawet na oszczędności.

Zawarta umowa kontraktacji obliguje producenta owoców oraz je kupującego do przestrzegania warunków, które m.in. określają ilość i jakość towaru, termin dostawy oraz cenę. Najważniejsze parametry są więc znane. Czego jeszcze potrzeba?

Reklama

Umowa kontraktacji a wielkość i jakość produkcji

W krajach Europy Zachodniej, gdzie przemysł sadowniczy jest bardzo dobrze zorganizowany, podstawą produkcji są umowy zawarte przez różnego rodzaju grupy, organizacje, stowarzyszenia z finalnymi odbiorcami towaru. Wiadomo wówczas czego konkretnie i w jakich ilościach potrzebuje klient. Na tej zasadzie prowadzi się strategię nasadzeniową, produktową i produkcyjną.

W Polsce, w oparciu na podobnym planowaniu, działają już pewne grupy sadowników oraz większość eksporterów. Szczególnie ci aktywni na wielu kierunkach i rynkach są doskonałym źródłem wiedzy o teraźniejszości i przyszłości globalnego rynku jabłek.
Umowa kontraktacji jest już również podpisywana przez indywidualnych sadowników, ale wciąż w minimalnych liczbach.

Wiedza i wymagania pozyskane od kontrahenta pozwalają na planowanie sadownikowi wielkości produkcji i jakości towaru.

Umowa kontraktacji jabłek na konkretne potrzeby przetwórcze pozwala na ograniczenie zabiegów ochrony i nawożenia w poszczególnych kwaterach. Wiem, czego wymaga klient — jakiej ilości i jakiej jakości. Daje mi to pewność zbytu partii towaru po określonej, z góry wiadomej cenie wpisanej w umowie. Wiem ile mam wydać na wszelkie zabiegi oraz na zbiór. Dlatego tak planuję produkcję, aby była opłacalna. Przygotowując na zasadzie kontraktacji jabłka dla przemysłu, nie skupiam się na wyjątkowej jakości deserowej, ale od razu na takiej, jaka wystarcza przemysłowi. Nie poniosę też kosztów przechowania. Co przy dzisiejszych cenach energii, które rok do roku wzrosły kilka razy, jest ogromnym wydatkiem, trudnym do zwrotu w cenie towaru — mówi Krzysztof Cybulak, wiceprezes Związku Sadowników RP.

Umowa kontraktacji tematem rozmowy z Mirosławem Maliszewskim

Gdy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, mówił Pan o potrzebie podpisywania wieloletniej umowy kontraktacji. 

Czytaj: Sytuacja na rynku jabłek w Polsce – wywiad z Mirosławem Maliszewskim

W tym roku zakłady przetwórcze ogłaszają w lokalnej prasie gotowość do kontraktowania produkcji sadowniczej. Tymczasem nie widać zainteresowania kontraktacją ze strony sadowników. Z czego to wynika?

Mirosław Maliszewski, Prezes Związku Sadowników RP, poseł na sejm: Według mnie sadownicy polscy są wciąż mentalnie do tego nieprzygotowani. Wydaje im się, że taka loteria jest dla nich korzystniejsza. Dzisiaj powszechna jest bogata, szeroka publicystyka sadowników na następujący temat: czy wstawiać jabłka do chłodni i wiosną na nich zarobić. Dyskutują o tym, ale nie przeprowadzają żadnej analizy popierającej takie przypuszczenia. Może się uda, a może się nie uda. „Na dwoje babka wróżyła”.

Tymczasem umowa kontraktacji zarówno na jabłka deserowe, jak i na jabłka przemysłowe jest jakąś formą stabilizacji. Na jej podstawie wiem, ile będę mógł wyprodukować, i że będę mógł towar sprzedać. Odbiorca, który zawarł ze mną kontrakt, gwarantuje, że kupi ode mnie owoce.

Skoro wszystko jest tak klarowne, dlaczego sadownicy nie korzystają z tego rozwiązania, gdy przemysł ich zachęca?

Mirosław Maliszewski: Trochę rozumiem polskich sadowników i ich usprawiedliwię. Sadownicy są rozgoryczeni polityką prowadzoną przez zakłady przetwórcze, które tak naprawdę nie do końca są zainteresowane kontraktacją. One oczywiście chcą, ale jeśli już prawie finalizujemy umowę, wówczas negocjacje się zaostrzają i do umowy ostatecznie nie dochodzi.

Mimo tego powyższego usprawiedliwienia mam świadomość, że czasy loterii się skończyły. Dzisiaj będzie sprzedawał ten, który jest związany umową, nawet słowną, kontraktem, itp. Ale jednak będzie miał potwierdzone, że ten produkt, w naszym przypadku owoce, ktoś od niego odbierze.

Czy firmy przetwórcze „dorosły” do wiązania się z sadownikami kontraktem?

Przecież się rozbudowują, inwestują w nowoczesne linie, powiększają powierzchnie? Powinno przemysłowi zależeć na dobrych układach z „bazą surowcową”?

Mirosław Maliszewski: Przemysł przetwórczy mówi co prawda o umowach kontraktacyjnych. Przyznaje nam rację, że takie umowy trzeba podpisywać, ale warunki tych umów bywają niekorzystne dla sadowników. Ale ja nie chcę nikogo zniechęcać. Zawsze po prostu warto negocjować. Przy czym mam wrażenie, że firmy przetwórcze wciąż uważają, są wręcz przeświadczone, że surowca w Polsce jest tyle, iż im nigdy go nie zabraknie. Nie warto się więc wiązać kontraktami.

Ale się mylą. Najlepszym przykładem jest rynek czarnej porzeczki. Gdzie od lat mówiliśmy o tym, aby podpisywać umowy kontraktacyjne z producentami porzeczki. Niestety była ogromna niechęć ze strony zakładów przetwórczych wobec naszych rad. I przyszedł taki sezon, że musieli zapłacić bardzo wysokie ceny za kilogram porzeczki.

Jak Pan myśli, czy tegoroczna cena porzeczki jest „jaskółką” na lepsze następne sezony?

Mirosław Maliszewski: Zarówno sezon, gdy cena porzeczki waha się w granicach ponad 0,4 zł/kg, jak i analogiczny do tegorocznego, gdy

Umowa kontraktacji - Mirosław Maliszewski

Umowa kontraktacji była jednym z zagadnień poruszonych w rozmowie z Prezesem Mirosławem Maliszewskim

cena wynosi ponad 8,0 zł/kg, dla obu stron są złe. Najlepsza jest stabilna cena, w pewnym przedziale.
Taka jak w tym roku zdarza się raz na 10 lat. Dlatego jeszcze raz podkreślę — obie strony — producenci i przemysł — powinny dojść do porozumienia i doprowadzić do tego, by umowa kontraktacji objęła chociaż część produkcji. No ale niestety widzę z jednej i drugiej strony dużą niechęć do takiego postępowania.

Z wielu rejonów docierają informacje o masowych nowych nasadzeniach porzeczki, prowadzonych w tym roku. Sadownicy najwyraźniej myślą, że cena w okolicach 8,0 zł/kg się będzie utrzymywała.

Mirosław Maliszewski: Podejście, że sadzimy nagle ogromne ilości czarnej porzeczki i jak grzyby po deszczu wyrastają nowe plantacje to błąd. Spotka nas to, co miało miejsce 3, 4 lata temu z poziomem bardzo niskich cen. Gdyby plantator wiedział, że on sprzeda określoną część produkcji ze swojego gospodarstwa po stabilnej cenie, nie po 9,0 zł/kg, ale też nie po 40 groszy/kg, nie reagowałby impulsywnie na to, co się dzieje na rynku. Wiedząc, że co roku ma stabilne źródło dochodu, które potwierdza wieloletnia umowa kontraktacji, mógłby spokojnie inwestować w jakość i rozwój swojego gospodarstwa.

Co było w takim razie przyczyną, że tegoroczna cena porzeczki czarnej tak wywindowała?

Mirosław Maliszewski: Stało się tak, gdyż w obecnej sytuacji geopolitycznej zaburzone są łańcuchy dostaw. Ilość soku porzeczkowego z innych kierunków dostaw jest zahamowana lub niemożliwa. A pojawił się duży popyt na sok z czarnej porzeczki. Dodatkowo kursy euro i dolara do złotówki są bardzo korzystne, a to napędza rynek i zakupy. Poza tym zaniedbane latami plantacje dały niewielki plon. Przez to popyt przewyższył podaż. Według mnie zakłady przetwórcze w tym roku stanęły pod ścianą i musiały surowiec kupić za każdą cenę, bo jest na to zapotrzebowanie na świecie.

Przewiduję, że bardzo podobna sytuacja będzie z sokiem jabłkowym. Co nie oznacza, że jabłka przemysłowe będą drogie, ale na KSJ na pewno popyt na rynkach światowych będzie duży.

Skoro jest zapotrzebowanie na koncentrat jabłkowy, to…

czy polscy sadownicy mogą się spodziewać lepszych cen za przemysłowe jabłka niż przed rokiem?

Mirosław Maliszewski: Sytuacja jest o tyle interesująca, że nic się nie zmieniło w zakresie handlu koncentratem jabłkowym na świecie. Nadal nasz KSJ jest bardziej konkurencyjny w stosunku do chińskiego. Przemawiają za tym następujące fakty:

  • kwasowość polskiego koncentratu jest większa niż chińskiego,
  • znacznie rosną koszty transportu z Chin do Europy, ale także w innych kierunkach,
  • mamy stan wojny handlowej między USA a Chinami.

Te czynniki spowodowały, że w roku ubiegłym rekordową ilość jabłek przerobiono w Polsce na KSJ. Ten sok jabłkowy został sprzedany, a zakłady przetwórcze zarobiły ogromne pieniądze. To co się dzieje w tej chwili, na początku sezonu związane ze skupem jabłek z przerywki, które nie mają parametrów sokowych, ale ich zaletą jest wysoka kwasowość, świadczy o tym, że być może jak się pojawi jakiś słodki koncentrat na rynku, będzie on dokwaszany tym sokiem, który powstaje dzisiaj z jabłek z przerywki. Wszystko po to, aby otrzymać odpowiednie, pożądane parametry kwasowości finalnego soku jabłkowego.

Czytaj też: KSJ drożeje, czyli cena jabłek przemysłowych w górę?

Czyżby w takim razie pierwsza cena jabłek z przerywki i popyt na koncentrat były zwiastunami dobrej ceny jabłek przemysłowych jesienią?

Nie ma podstaw aby w 2022 cena kg jabłek przemysłowych spadła poniżej 50 gr

Mirosław Maliszewski: Na początku sezonu ceny w wysokości  50–60 gr/kg jabłek z przerywki to pierwsza optymistyczna informacja. Z tego wynika optymistyczna i zasadnicza rada — niech nikt dzisiaj nie próbuje wmówić środowisku sadowników, że nie będzie zapotrzebowania na sok jabłkowy. Ono będzie i nie będzie niższe niż w roku ubiegłym, może nawet wyższe. Po trzecie — wspomniane już kursy euro i dolara są bardzo korzystne dla eksportu. Więc dzisiaj zakłady przetwórcze nie mają jakiegokolwiek argumentu, aby sugerować obniżenie ceny jabłka przemysłowego. Oczywiście będą próbowały to robić, ale właśnie teraz jest to ogromne wyzwanie dla nas sadowników, aby się temu przeciwstawić. Bo zapotrzebowanie na sok jabłkowy będzie na stabilnie wysokim poziomie i nie ma podstaw, aby w 2022 cena kg jabłek przemysłowych spadła poniżej 50 gr.

Czy sadownicy przeciwstawią się przemysłowi już zaniżającemu cenę jabłek?

Mirosław Maliszewski: To już zależy od skuteczności środowiska. Mechanizm wycofywania jabłek, z którym mieliśmy do czynienia w mijającym sezonie, pozwolił wielu gospodarstwom sadowniczym uniknąć tragedii. W tym roku średnia cena sprzedaży jabłek była o 30–40 gr za kilogra wyższa niż w poprzednim sezonie. Sami sadownicy doceniają to podsumowując miniony okres produkcji i sprzedaży. Zachowaliśmy się umiejętnie w ubiegłym sezonie, zwłaszcza w jego drugiej części.

Nie ulegać panice i regulować dostawy jabłek do skupów

Jeżeli sadownicy na jesieni 2022

  • nie ulegną panice, jak to miało miejsce w 2021 r.,
  • będą regulować dostawy jabłek przemysłowych do skupów,
  • nie będą bić się pod taśmociągami o dostęp własnych samochodów do miejsca zbytu aby oddać jabłka,

to jest szansa, że ten rok zakończymy z mniejszymi stratami jak się pierwotnie niektórym wydawało. A może nawet z niewielkim zyskiem. Od naszej postawy będzie więc wiele zależało.
A jako dowód podam poprzedni sezon. Ulegliśmy niestety panice. Na jesieni 2021 sprzedawaliśmy jabłka za każde pieniądze. Sadownicy się rozpisywali na forach i w mediach społecznościowych, jaki to ten przemysł przetwórczy jest złodziejski, po czym zawozili jabłka. I przemysł to wykorzystał perfidnie. Po jakimś czasie, gdy podaż jabłek na przemysł była mniejsza, a popyt na koncentrat jabłkowy się zwiększał, skupy same podniosły od grudnia cenę jabłek. I ona już nie spadała.

Konieczny zbiorowy rozsądek

Dlatego jeśli nauczeni doświadczeniem nieodległego minionego sezonu będziemy mądrzejsi, sami możemy spowodować, że ta cena jabłek przemysłowych na początku sezonu 2022/2023 będzie wyższa i może szybciej zacznie rosnąć. Ale to wymaga od nas zbiorowego rozsądku.


Czytaj też:
Cena jabłek przemysłowych 2022
Cena jabłek z przerywki 2022
Zbiory jabłek 2022

Google NewsObserwuj nas w Google News. Bądź na bieżąco!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *