Święta na wsi. Jak dawniej bywało?
Święta na wsi były przede wszystkim skromne. Dawniej Boże Narodzenie wyglądało zupełnie inaczej. Stoły nie były tak suto zastawione, a choinek nie zdobiły szklane bombki i elektryczne świeczki.
W większości polskich rodzin Wigilia jest najważniejszym dniem w roku. Nie zmienia się to od stuleci.
Spis treści
Przy wigilijnym stole powinny ucichnąć wszelkie waśnie
O ile pierwszy dzień świąt każdy spędzał w domu, w gronie najbliższych, o tyle w drugi dzień świąt odwiedzano się wzajemnie, składając życzenia
Nasi przodkowie inaczej przygotowywali się do Wigilii i Bożego Narodzenia. Święta na wsi były przede wszystkim skromne, bo panowała bieda. Stół chłopa nie miał nic wspólnego z tym we dworze, przy którym świętował dziedzic z rodziną. Tylko nieliczni bogaci gospodarze mogli sobie pozwolić na wykwintniejsze potrawy.
To my teraz mamy wszystkiego pod dostatkiem i obojętnie, jak bardzo chcielibyśmy narzekać, nikt nie chodzi głodny. Dostępność dóbr wszelakich sprawia, że świętowanie traci na pewno coś ze swej wyjątkowości. Czy słodycze mogą zrobić na kimś jakieś wrażenie? Chyba nie. Z kolei spotkania opłatkowe, które są organizowane w zakładach pracy, stowarzyszeniach i klubach, czyli praktycznie wszędzie, powszednieją. Dzielenie się opłatkiem, zarezerwowane kiedyś dla osób najbliższych, zmusza często do wspinania się na wyżyny taktu i dobrego wychowania. Taki już urok naszych czasów, napędzanych kolorowymi reklamami.
Święta na wsi, czyli duchowość ze szczyptą magii
Dawniej Boże Narodzenie niosło więcej duchowości i szczyptę magii, bo przejęło sporo zwyczajów słowiańskich. Tak też ukształtowała się jego bogata obrzędowość, towarzysząca przesileniu zimowemu i najkrótszym dniom w roku.
– Wiele zwyczajów Bożego Narodzenia wywodzi się z obrzędów słowiańskich – mówi Anna Rudzka, regionalistka i członek Zarządu Towarzystwa Miłośników Ziemi Dobrzyńskiej w Lipnie (woj. kujawsko-pomorskie). – Cudowność dnia i nocy wigilijnej znajdowała odbicie w rozlicznych wierzeniach i w tradycji ludowej. Wierzono, że do godziny dziesiątej wszystkie prace musiały być zakończone. Znane było przekonanie, że w tym dniu nie wolno niczego pożyczać, aby dostatek i wszelkie dobra materialne nie opuszczały domu.
– Powszechnym zwyczajem były natomiast drobne kradzieże, oczywiście dla żartu. Skradzione przedmioty oddawano bowiem wśród śmiechu ich właścicielom. Sprawca takiej udanej, pozorowanej kradzieży mógł liczyć na szczęście i powodzenie we wszystkich transakcjach handlowych. W Wigilię zalecana była jak najwcześniejsza pobudka, umycie się w zimnej wodzie, co miało gwarantować sprawność fizyczną, zdrowie i zapał w nadchodzącym roku. Wczesne wstawanie wymuszone było obowiązkami, jakie ciążyły w tym dniu na domownikach, głównie na gospodyniach, na których spoczywały liczne obowiązki – dodaje pani Anna.
Jabłuszka, pierniki i orzechy
Cudowność dnia i nocy wigilijnej znajdowała odbicie w rozlicznych wierzeniach i w tradycji ludowej
Święta na wsi to obowiązkowe dekoracje, jednak dawniej świąteczne dekoracje odgrywały rolę symboliczną, a walory dekoracyjne schodziły na dalszy plan. Pod sufitem wierzchołkiem w dół wieszano małą choineczkę sosnową lub świerkową. W początkach XX wieku wyparło ją większe drzewko stawiane bezpośrednio na podłodze, które z czasem przybrało formę znanej dziś powszechnie choinki. Najpierw pojawiło się tylko w zamożniejszych domach i tam, gdzie o drzewka z lasu było stosunkowo łatwo. Były to przeważnie sosenki.
– Drzewko to przystrajało się płodami lasów, sadów i pól – opowiada Anna Rudzka. – Wieszano więc na nim jabłka i orzechy, jak również pierniki w kształcie serduszek i gwiazdek. Na choinkę robiło się ozdoby ze słomek i kolorowych papierów, przeważnie łańcuchy. W okresie międzywojennym w zamożniejszych domach pojawiły się na choince szklane bombki, świeczki, a pod drzewkiem ustawiano szopkę i kładziono prezenty dla dzieci.
Wszystko miało swoje znaczenie
Ozdoby choinkowe miały swoje znaczenie. I tak jabłka symbolizowały zdrowie i urodę, orzechy zawijane w złotko miały zapewnić dobrobyt i siły witalne, miodowe pierniki – dostatek na przyszły rok. Z kolei łańcuchy wzmacniały więzi rodzinne, lampki i bombki chroniły dom od demonów i ludzkiej nieżyczliwości, gwiazdka na czubku to pamiątka gwiazdy betlejemskiej, dzwonki oznaczały dobre nowiny i radosne wydarzenia w rodzinie, a aniołki opiekowały się domem.
– Powszechnie stosowany był zwyczaj kładzenia siana pod obrus na stole wigilijnym – kontynuuje Anna Rudzka. – W niektórych wsiach w siano wkładano cukierki, pierniki jako upominki dla dzieci, czasem też pieniądze, które następnie wyciągali zasiadający do stołu domownicy. Po wieczerzy siano zanoszono krowom wraz z opłatkiem.
Opłatek od XVIII wieku
W dzień Wigilii zalecane było zachowanie postu. Tego dnia należało powstrzymać się od kłótni i nie wyrządzać nawzajem przykrości, przebaczać urazy i być uśmiechniętym. Do wieczerzy wigilijnej zasiadano wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdy. Obyczaj dzielenia się opłatkiem rozpowszechnił się w Polsce około XVIII wieku wśród szlachty polskiej i szybko rozprzestrzenił w innych stanach. Symbolizował zgodę w rodzinie i Bożą opiekę. Dzieląc się opłatkiem wierzono, że można się podzielić w ten sposób z duszami swych bliskich zmarłych. Pozostałością tego wierzenia było pozostawienie wolnego miejsca przy stole dla zbłąkanego wędrowca a na stole stawiało się dodatkowy talerz, na który wszyscy obecni składali ułamek swojego opłatka.
– Wieczerza wigilijna składała się z 5, 7, 9 lub 12 potraw – dodaje Anna Rudzka. – Gospodyni pilnowała, by postawić na stole wszystkie potrawy i potem nie wstawać już od stołu, bo w przeciwnym razie kury nie siedziały na jajkach. Na ziemi dobrzyńskiej najczęściej podawano zupę z suszonych owoców z kluskami, zupę grzybową lub fasolową, barszcz z buraków, żur, zasmażane grzyby, kapustę z grochem i z grzybami, kluski z makiem, racuchy z ciasta drożdżowego, kaszę gryczaną z olejem rzepakowym. Na stole były też ryby. Śledzie w occie z kartoflami lub z chlebem. Kolację kończono suszonymi owocami lub kompotem z suszonych śliwek, czasem ryżem z cukrem i ze śliwkami.
Gospodyni pilnowała, by postawić na stole wszystkie potrawy i potem nie wstawać już od stołu, bo w przeciwnym razie kury nie siedziały na jajkach
Stare zwyczaje
Stary zwyczaj nakazywał, aby skosztować każdej potrawy wigilijnej, nawet tej niezbyt lubianej. W ten sposób okazywało się szacunek płodom ziemi i pokarmom z nich przygotowanym. Stołu wigilijnego nie sprzątano. Resztki jedzenia pozostawały na talerzach do następnego ranka, a nazajutrz zanoszono je zwierzętom gospodarskim do zjedzenia razem z opłatkiem i sianem spod obrusa. Wierzono powszechnie, że o północy bydło rozmawia ludzkim głosem. Po wieczerzy, do czasu pójścia na pasterkę, siedziano przy stole, rozmawiano, śpiewano kolędy, wróżono, zadawano sobie zagadki. Wróżby wigilijne dotyczyły zdrowia i życia. Obserwowano np. cienie rzucane podczas wieczerzy na ścianę. I tak cień długi i widoczny wróżył długie i zdrowe życie.
Pierwszy dzień świąt w domu
Pierwszy dzień Bożego Narodzenia był dniem, w którym wstrzymywano się od wszystkich prac, poza koniecznymi. Nie wolno było sprzątać, zamiatać, rąbać drew, przynosić wody ze studni. Nie gotowano nic w tym dniu, jedzono tylko potrawy z dnia poprzedniego i wędliny. Ci, którzy mieli w rodzinie kogoś chorego na padaczkę, wstrzymywali się od jedzenia mięsa.
– O ile pierwszy dzień świąt każdy spędzał w domu, w gronie najbliższych, o tyle w drugi dzień świąt odwiedzano się wzajemnie, składając życzenia – podsumowuje Anna Rudzka. – Młodzież urządzała zabawy taneczne, rozpoczynające okres karnawału.
Najważniejsze, by w święta udało się trochę odpocząć od codzienności i dostrzec to, co umyka w ferworze ciągłego pośpiechu. To akurat nie zmienia się od wieków.
Obserwuj nas w Google News. Bądź na bieżąco!