Sześćdziesiąt gmin w Polsce zostało formalnie uwolnionych od ASF – informuje resort rolnictwa. Ministerstwo chwali się pierwszymi sukcesami w walce z wirusem. Powodów do radości nie widzą jednak hodowcy świń. – Nasza sytuacja jest dramatyczna, ceny trzody lecą w dół – skarżą się rolnicy.
Polska odnosi pierwsze sukcesy w walce z wirusem ASF – ogłosił minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski i przytacza fakty:
– Komisja Europejska uwolniła (formalnie w swoich dokumentach) około 60 gmin w Polsce, w której choroba była, a już jej nie ma. Trwa tam obecnie zasiedlanie chlewni i odtwarzanie produkcji – podkreśla minister rolnictwa.
ASF w defensywie?
Od września 2018 roku nie odnotowano żadnego ogniska ASF wśród świń. Jednak wirus nie daje o sobie zapomnieć, ta choroba nadal stwierdzana jest u dzików. Główny Lekarz Weterynarii poinformował o kolejnych 105 nowych takich przypadkach.
Hodowcy są zaniepokojeni tymi informacjami. Tym bardziej, że wirus ASF przedostaje się do regionów, w których wcześniej go nie było. Choroba dotyka powiatów, w których wcześniej nie występowała (powiat giżycki czy sochaczewski).
Do sukcesu jeszcze daleko
W takim razie – czy mówienie o sukcesach w walce z ASF nie jest przedwczesne?
– Raczej nie możemy jeszcze mówić o sukcesach w walce z tym wirusem. To choroba, która nasila się latem, w sezonie jesienno-zimowym zwykle ognisk tego wirusa wśród świń odnotowuje się mniej. Dlatego stwierdzenie pod koniec roku, że jest sukces nie bardzo przystaje do rzeczywistości. Nie odnotowujemy wprawdzie ognisk ASF u świń od września, ale w poprzednich latach było tak samo – mówi dla portalu agroFakt Aleksander Dargiewicz z Krajowego Związku Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej. – Jeżeli w maju, czerwcu i lipcu też nie będzie tych ognisk to wtedy to będzie sukces – dodaje.
Trzodziarze w strachu
O tym, że minister rolnictwa nie powinien jeszcze święcić triumfów w walce z świńską zarazą przekonani są również hodowcy. ASF dotarł już bowiem do granic województwa łódzkiego, czyli tzw. „świńskiego zagłębia” (województw kujawsko-pomorskiego, łódzkiego i wielkopolskiego). – Jeśli choroba tam się dostanie, walka z nią będzie dużo trudniejsza niż do tej pory, a straty nieporównywalnie większe – ostrzegają hodowcy.
ASF wpływa na ceny
To wszystko sprawia, że sytuacja na rynku trzody chlewnej nie jest różowa. Ceny żywca wieprzowego spadają, z analiz KOWR wynika, że w ciągu tego roku obniżyły się o ponad 15 proc.
– Jeżeli chodzi o opłacalność, sytuacja nie jest ciekawa. Ceny trzody są niskie, a ceny pasz utrzymują się na wysokim poziomie. UE od wielu lat ma nadprodukcję wieprzowiny i nadwyżkę musi eksportować. Problem polega na tym, że eksport nie jest wystarczający, stąd mamy niskie ceny. W momencie gdy w Belgii, która jest dużym eksporterem wieprzowiny, pojawił się wirus ASF, większość rynków azjatyckich została zamknięta i ta wieprzowina została w UE – ocenia Aleksander Dargiewicz.
Rolnicze protesty
Trudna sytuacja na rynku trzody chlewnej skłoniła hodowców do protestów. 7 grudnia 2018 roku zdesperowani rolnicy zablokowali drogę krajową numer 12 w województwie łódzkim. Głośnym echem odbiła się również blokada autostrady A2. Efektem tej demonstracji było wstrzymanie importu świń i mięsa wieprzowego z Litwy z tzw. stref czerwonych ASF. Odwołany został również zastępca Głównego Lekarza Weterynarii, Krzysztof Jażdżewski.
Dodaj komentarz